Dobra! Oto nowy rozdział! Napisałam go na tablecie xD Ładowarka czasem działa, czasem nie, ale dało radę... Życzę miłego czytania :))
Dedyk dla Siklavy
Bardzo się bałam,że zostanę schwytana przez Strażników Pokoju, więc wyszłam z domu dopiero po północy. Wtedy każdy z nich spał. Poza tym bałam się,że Prim nie zechce mnie wypuścić z domu, gdy usłyszy,że wyruszam na samodzielne polowanie.
Przez chwilę nasłuchiwałam, wyczekując charakterystycznego dźwięku,ale żaden odgłos poza denerwującym brzęczeniem komarów nie przerywał delikatnej i kruchej ciszy czerwcowej nocy. Położyłam się na ziemi i przeszłam po najniższym, obluzowanym drutem ogrodzenia, nieznacznie ocierając się o niego plecami.
Las wyglądał przerażająco, tajemniczo i pięknie. Niczym nie ograniczona przyroda pozwoliła na powstanie prawdziwego gąszczu. Długie,czarne cienie przetykały runo i ściółkę, przez co nie było widać,co się tam znajduje. Usłyszałam cichy, wężowy syk i odskoczyłam jak oparzona na ogrodzenie. Potrzebowałam chwili, by zrozumieć, czym to grozi, po czym szybko się od niego odsunęłam.
Och,weź się w garść,Katniss!
Przełknęłam głośno ślinę i rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu pniaka, w którym powinien znajdować się mój łuk i kołczan. Już po chwili dzierżyłam w dłoniach mą cenną i jedyną zresztą broń. Odetchnęłam z ulgą. Już nie byłam bezbronna.
Zastanawiałam się,czy nie wziąć dużego łuku mojego taty, ale zaniechałam tego pomysłu. Wolałam najpierw spróbować z tym, do którego się już przyzwyczaiłam. To była bardziej rozsądna opcja niż branie się od razu za broń dla dorosłych.
Ruszyłam niepewnie przed siebie,drżąc jak osika. Nasłuchiwałam uważnie najmniejszego szelestu, który miał mi nakazać ucieczkę. Ostre igły i szorstkie fragmenty kory drzew,obok których przechodziłam,drapały mnie po ramionach.
Wiedziałam,że wiele zwierząt jest aktywnych nocą. Pomimo tego wolałam zostać zaatakowana przez jednego z drapieżników niż zostać złapana przez Strażników Pokoju. Z zasadzki przygotowanej przez zwierzę wyplątałabym się przy pomocy łuku. Z człowiekiem nie poszłoby już tak łatwo.
Nagle dostrzegłam dziwne, podobne do indyka zwierzę. Chyba spało. Odruchowo przytuliłam się plecami do najbliższego drzewa. Wyjęłam cicho jedną ze strzał w kołczanie, po czym nałożyłam ją na cięciwę. Z drżącym sercem wycelowałam...
Jasna cholera.
Moja strzała chybiła zaledwie o milimetry,ale to wystarczyło,żeby ptak zerwał się natychmiast do lotu. Tupnęłam ze złością nogą,łamiąc wszelkie zasady dotyczące cichego zachowania w lesie, jakie wpoił mi tato. Byłam zła na siebie, że nie udało mi się trafić z takiej odległości.
Oby tak dalej,Katniss,a cała Twoja rodzina umrze z głodu.
Przegryzłam nerwowo dolną wargę i ruszyłam powoli przed siebie. Starałam się uważnie rozglądać w prawo, w lewo, w górę, przed siebie, pod własne stopy i za siebie. Jednocześnie.
Po chwili jednak poczułam,że jak długa upadam na ziemię. Moja kostka pulsowała nieznośnym bólem,ale chyba nie była skręcona. Potwierdziłam jednak ten wniosek dopiero po chwili, kiedy po tymczasowym oszołomieniu mogłam wstać. Spojrzałam na duży korzeń-winowajcę. Podeszłam do niego i z całej siły go kopnęłam. Odpowiedział mi bólem wywołanym w okolicach palców. Odwróciłam się od niego plecami i zła poszłam dalej.
Musiałam spędzić w lesie co najmniej trzy godziny. Niebo zrobiło się jeszcze ciemniejsze, co było typowe dla trzeciej nad ranem. Musiałam się spieszyć,jeśli nie chciałam wrócić z pustymi rękoma.
Cały czas trzymałam się niedaleko ogrodzenia. Starałam się na wszelki wypadek nie tracić go z oczu. Było to rozsądne z mojej strony, nie chciałam się przecież zgubić.
Nagle dostrzegłam ciemną plamę nisko na jednym z drzew. Kucnęłam przy niej i wytężyłam wzrok. O ile dobrze patrzyłam, była to królicza norka. Wolałam jednak nie wsadzać tam ręki, to nie byłoby rozsądne. Wzięłam więc jedną ze strzał i wycelowałam wprost do środka. Odczekałam kilka chwil. Nic nie wypełzło, zatem złapałam koniec strzały i wyjęłam z nory.
Grot wbił się w brzuch niedużego królika. Miał dość tłuste nogi, tak więc z uśmiechem wpakowałam do worka, który wzięłam ze sobą. Powtórzyłam operację ze strzałami jeszcze kilka razy,łapiąc kilka podobnych zdobyczy.
Zawróciłam w stronę ogrodzenia. Worek był dość ciężki, ale w ogóle tego nie zauważałam. Byłam szczęśliwa i dumna z siebie. Wyobraziłam sobie minę Prim na widok takiej ilości pysznego, świeżego mięsa.
Przerzuciłam worek między prętami ogrodzenia, po czym sama położyłam się na ziemi. Kiedy w połowie znalazłam się na drugiej stronie, usłyszałam odgłos budzącego się do życia metalu.
Zamarłam. Wszystko stało się tak nagle,że nie dało się tego przewidzieć. Trwałam bez ruchu. Wiedziałam,iż jeśli tylko się poruszę,a jeden z prętów zachaczy o moje ubranie, zostanę śmiertelnie porażona prądem.
Minuty mijały nieubłagalnie. Nie wiedziałam, co robić. Spróbować przejść? Ryzyko było zbyt duże. Groziła mi pewna śmierć. Kto pomoże mojej rodzinie, jeśli zginę?
Czekać do chwili wyłączenia prądu? To mogło trwać dobre dwie-trzy godziny. Ryzykowałam złapaniem przez Strażników Pokoju. O ukąszeniu przez jakiegoś owada lub węża starałam się nawet nie myśleć...
Czułam, jak chłód poranka bezlitoście wciska się swoimi mackami pod moją skórzaną kurtkę. Palce zaczynały mi drętwieć. Łzy skapywały po moich zmarzniętych policzkach.
Lecz nawet wtedy, gdy nie mogłam się poruszyć i przerażona oczekiwałam odłączenia ogrodzenia od prądu, nie odczuwałam tak wielkiej bezradności i bezsilności jak wtedy, gdy na moich oczach, w ramionach Victorii, która zeskoczyła szybko z drzewa i przytuliła go do siebie,umarł Adam.
Zachęcam do komentowania :) Każdy komentarz daję mi więcej motywacji do pisania!
Pamiętajcie by dodawać swoje wyzwania i pytania skierowane do mnie pod postem:,, Rocznica!" :)
Jakim cudem żyjesz? O ile dobrze pamiętam wycelowałam kulę idealnie w środek głowy.. Ach no cóż..
OdpowiedzUsuńDziękuję za dedykację *ohohoho ^^ już kolejna!* <3
Rozdział genialny! Katnus, Katnus, aha aha ! <3 Miło się go czytało <3 A ta końcówka ;-; Mój Adamerro zginął <3 <3 <3 Weny weny! <3
Miło się czytało,liczę na jakieś romantyczne opowiadanie z katniss i peeta. Pozdrawiam cię serdecznie ;)
OdpowiedzUsuń