niedziela, 23 marca 2014

Rozdzial 21 Przebaczenie

Przepraszam was za brak polskich znakow :( To wszystko psuje. Ale-problemy...z klawiatura ;-; Przynajmniej internet dziala! O!
Dedykuje ten cudowny, przesycony romantyzmem rozdzial...Marysi Bednarek. :)
Ostatnio czytalam Kosoglosa(od nowa ^^) i zauwazylam pare niedociagniec w akcji na moim blogu ;) Ale nie bede was tym juz wiecej zameczac. Zapraszam do czytania :)

       Stukot butów odbijal sie echem i dzwonil w uszach. Z mina niewyrazajaca zadnych emocji pokonywalam kolejne korytarze. Doktor Fellows prowadzil mnie do nowej sali, ktora obecnie zajmowal Peeta. Nie dostalam informacji na temat powodu zmiany pokoju, jednak nie interesowalo mnie to zbytnio. Moje serce bilo bardzo szybko, a dlonie drzaly pod wplywem dziwnej mieszaniny ekscytacji, nadziei, milosci, ciekawosci. Chcialam, zeby wszystko bylo jak dawniej. Liczylam na to, ze uda nam sie wszystko naprawic.
        Zatrzymalismy sie przed drzwiami pokoju numer 18. Rozejrzalam sie wkolo, pragnac zapamietac kazdy szczegol otoczenia. Przez cala droge odnotowywalam w myslach kolejne zakrety, na wypadek gdybym jeszcze kiedys musiala sie tu wlamac. Po mojej prawej stronie stala miekka, czerwona kanapa. Nieco dalej dostrzeglam szklane drzwi prowadzace do czego w rodzaju prywatnego, szpitalnego ogrodu. Doktor Fellows wszedl szybko do srodka, a ja, podenerwowana do granic mozliwosci, zaczelam obgryzac paznokcie prawej reki. Aby to zrobic, musialam odlozyc na ziemie kruczoczarna parasolke. Krople wody polaczyly sie w struzki i zaczely zbierac sie w kaluze na idealnie bialej podlodze. Biel dookola byla uderzajaca. Sciany, kafelki pod stopami, lampy. Bil od niej nieprzyjemny chlod, mimo iz szpital posiadal ogrzewanie. Jedyne barwy wokol mnie posiadala kanapa i jakas paprotka nieopodal.
        Doktor wyszedl z pokoju i oznajmil mi z usmiechem, ze moge wejsc. Ten gest wydawal mi sie sztuczny. Przeciez kiedy ostatnim razem go widzialam, kazal mnie wywlec z pokoju sila. Delikatnie wysuplalam lewa reke z uscisku Effie. Pod koniec mojego snu zaczelam wrzeszczec i miotac sie. Musialam przekonywac Trinket przez pol godziny, iz absolutnie nic mi nie jest. Jednak i tak uparla sie, ze bedzie mnie trzymac pod ramie. Jak gdybym to ja byla chora, a nie Peeta.
        Wzielam gleboki oddech. Spokojnie, tylko spokojnie...Pchnelam drzwi i znalazlam sie w dotad nieznanym mi pomieszczeniu. Sciany i podloga byly biale. Po mojej lewej znajdowala sie szafka z lekarstwami i innymi rzeczami. Po mojej prawej zas dostrzeglam spore okno. Lekko je uchylono, do srodka wpadalo zimne powietrze i kropelki deszczu, firanka falowala jak oszalala. Na srodku stalo proste lozko, obok niego mala komoda, na niej lampka nocna. Zmusilam moje nogi do pokonania tych paru metrow. Wiedzialam, kto lezy przede mna. Jednak nie potrafilam zebrac sie na odwage, aby spojrzec tej osobie w oczy. Usiadlam na krzeselku i wymamrotalam:
-Czesc.
Po chwili uslyszalam identyczna odpowiedz. Mijaly sekundy, a my siedzielismy w ciszy. Intensywnie wpatrywalam sie w biale kafelki. Ciekawilo mnie, dlaczego nie moglam oderwac od nich wzroku. Czulam sie zle w tym pokoju. Potrzebowalam chwili, aby zrozumiec dlaczego. Dokladnie takie samo pomieszczenie znajdowalo sie w moim snie.
-Chciales sie ze mna spotkac-powiedzialam. To nie bylo pytanie, tylko stwierdzenie oczywistego faktu, zaproszenia otrzymanego przeze mnie. Nie odpowiadal.-Dlaczego?
-Winien ci jestem przeprosiny-odpowiedzial powoli. Zebralam sie na odwage i spojrzalam na niego. Blond wlosy opadaly na czolo, blekitne teczowki smutno wpatrywaly sie w moje oczy.-Przepraszam za to, co powiedzialem. Nie wiem, co mnie napadlo.
Przygryzlam nerwowo dolna warge. Po chwili odpowiedzialam, bardzo cicho.
-Gdzies kiedys slyszalam, ze podczas klotni ludzie mowia sobie prawde.
Przez chwile trwalismy w milczeniu, ktore przerywal jedynie wiatr i krople deszczu bebniace o szybe. Bardzo dlugo czekalam na odpowiedz z jego strony.
-Moze...nie wiem. Katniss, po co o tym rozmawiamy? Przeciez to nie jest takie wazne.
Poczulam jak ogarnia mnie zlosc.
-Najpierw mowisz mi, ze bylam za slaba na uratowanie wlasnej siostry. A teraz twierdzisz, ze to niewazne?-mimowolnie podnioslam glos. Straszne wspomnienia wybuchajacych spadochronow i ognia ogarnely mnie bez reszty. Zal i zlosc, tak odmienne emocje, jednoczesnie mna zawladnely. Podnioslam sie z miejsca. Zlapalam czarna, skorzana kurtke, ktora zabralam przed wyjsciem z Osrodka Szkoleniowego.-Chyba sie zasiedzialam.
Narzucilam kurtke na ramiona. Skierowalam sie od drzwi.
-Katniss, prosze!
Zignorowalam go. Rzucilam sie do szklanych drzwi. Wybieglam ze szpitala, prosto w deszcz. Lodowate krople parzyly odsloniete czesci mojego ciala. Ruszylam przed siebie, prosto przez trwanik. Nagle poczulam jak ktos lapie mnie za reke i odwraca w swoja strone. Przede mna stal Peeta. Z blond wlosow splywaly struzki wody, blekitne teczowki blyskaly niepokojem i strachem. Nasze twarze dzielily jedynie centrymetry.
-Katniss, dlaczego wciaz ranimy sie nawzajem?-zapytal powoli. Jego obecnosc zdawala sie mnie przytlaczac. Nie potrafilam odwrocic wzroku.
-Nie wiem. Moze po prostu tak musi byc-wyszeptalam. Krople deszczu spadaly na nas oboje, bebnily cicho w kontakcie z cienka, szpitalna koszula Peety.
-Mam tego dosc. Kocham cie, Katniss. Nie chce byc z dala od ciebie. Nie potrafie. Ani chwili dluzej-odpowiedzial lamiacym sie glosem. Kamienny mur wokol mojego serca zdawal sie pekac. Bez tej fasady poczulam sie naga, odslonieta. Mial racje. To nie bylo dobre ani uczciwe dla zadnego z nas. Po co dluzej oklamywac sama siebie?
-Ani chwili dluzej-powtorzylam. Peeta polozyl mi jedna dlon na policzku, druga ciagle trzymal mnie za nadgarstek. Powoli zblizyl usta do moich warg, jak gdyby czekal na jakikolwiek opor, niechcec z mojej strony. Kiedy ich nie napotkal zadnych przeszkod, pocalowal mnie. Nasze usta byly lodowato zimne, mokre. W pewnym momemncie z moich oczu poplynely lzy. Teraz splywaly mi po twarzy, wpadly do ust, nadajac pocalunkowi smak soli i zalu. Jednak to nas oczyszczalo. Deszcz, bol, slone krople. Wiedzialam, ze teraz moze byc juz tylko lepiej.

10 komentarzy:

  1. Piękne jak zawsze ;* Mam nadzieję że dalej naprawdę będzie już tylko lepiej ;D Śliczny szablon <3
    kiedy będzie następny rozdział ? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa! Dziękuję za dedykację! <3 Kocham ten rozdział. Peetniss FOREVA!
    Weź powiedz jak przyjedziesz do Łodzi, to wezmę twój autograf... I może zrobię sobie z tb zdjęcie *-*
    MARZEEEENIA! *-*
    Szablon cudowny! Właśnie zastanawiałam się kiedy będzie :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie: http://demigodloveforeva.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział taki jak zawsze, czyli wprost niesamowity.^_^ Tylko szkoda, ze taki krótki.:( Ale za to jaki emocjonujący! <3 Niech nowy rozdział będzie jak najszybciej. Może tym razem będą jakieś nowe wieści o wydarzeniach na arenie...;)
    Szblon jest piękny, śliczny. Idealnie pasuje do tego bloga.♥
    I nie przejmuj się brakiem polskich znaków, gdyże nie ma błędów ortograficznych ani stylistycznych, więc to nie problem.:P
    Mam tylko jedną prośbę. Czy mogłabyś wyłączyć identyfikację obrazkową przy dodawaniu komentarzy? Jest to strasznie irytujące.:(
    Weny życzę!!! <333
    I zapraszam do siebie - dopiero zaczynam i chętnie poznam twoją opinię ;D http://meganodair.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział. Boski, brak słów. Czekam na następne wpisy ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. *o* śliczny rozdział, pełen emocji i wrażeń. Piękny szablon; idealnie pasuje do Twojego love story ♥ Życzę weny, duużo weny!
    *Xemerius, który Cię kocha i chce kolejne rozdziały;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział piękny jak zawsze *-* Śliczny szablonik i weny życzę! ;* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny blog, a ten rozdział.. ahsdahjshka *O* Czekam na następny ^^
    i zapraszam do mnie; http://igrzyskazperspektywyclove.blogspot.com/ wbrew linkowi piszę historię Maysilee ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej w końcu się pogodzili <3 piękny rozdział :) ;)

    OdpowiedzUsuń