sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdzial 24 Jad

Hejo :> Oto nowy rozdzial! Mam dobre wiesci-w poniedzialek, wtorek, srode rekolekcje ;) A potem wolne, wiec nareszcie bedzie wiecej notek! CIeszycie sie?
Zapraszam do udzialu w ankiecie, ktora ma na celu poprawienie mojego bloga ;) https://docs.google.com/forms/d/1HPW6vy6FJEqcAOfnYyWjlpGExShX3MnhuRIbFgAZeP4/viewform


Bladosc jego skory. Lekko przyspieszony oddech. I kabelki od kroplowek oraz dziwacznych urzadzen, ktorymi doktor Fellows sprawdzal stan jego zdrowia, a wyniki skrzetnie notowal. Przez mniej niz sekunde stalam sparalizowana, nie mogac zlapac oddechu. A potem podbieglam do lozka i upadlam na kolana, przy nim, trzymajac go mocno za nadnaturalnie ciepla dlon.
-Peeta, co ci sie stalo?-wyszeptalam. On zwrocil na mnie swoje spojrzenie. Od razu dostrzeglam,ze nie chcial, abym zobaczyla go w takim stanie. Niemalze czulam jego emocje. Z jednej strony pewnie nie mogl doczekac sie mojej wizyty, z drugiej zas musial miec nadzieje, iz nie dam rady tu przyjsc. 
-Katniss, to nic takiego. Po prostu nieco slabiej sie czuje to wszystko-odpowiedzial rzacym glosem. Nie uwierzylam mu. Pochylilam glowe i delikatnie przylozylam usta do wierzchu jego dloni. On zas druga reka poglaskal mnie po glowie. 
-Panno Everdeen, chcialbym porozmawiac z panienka w moim gabinecie-odpowiedzial doktor Fellows glosem, ktory nie zdradzal zadnych emocji. Unioslam glowe i spojrzalam mu prosto w oczy. Czulam bijace od siebie zdecydowanie.
-Nigdzie nie pojde. 
Zapadla chwila ciszy. Atmosfera zdawala sie az przytlaczac. Pierwszy odezwal sie Peeta:
-Katniss, mi nic nie bedzie. Jestem w dobrych rekach. No idz, ja tutaj na ciebie zaczekam. 
Wbilam wzrok we wlasne buty. Przygryzlam nerwowo warge. Co mialam robic? Z jednej strony Peeta wygladal strasznie i wolalabym go nie zostawiac nawet na sekundke. Jednak z drugiej strony...doktor Fellows moze mi przekazac jakies wazne informacje. Bezcenne dla mnie wiadomosci na temat zdrowia ukochanego. 
Niechetnie wstalam i ruszylam w strone drzwi. Doktor poszedl za mna jak cien. Wiedzialam,gdzie jest jego gabinet. Otworzyl mi drzwi i przepuscil do srodka. Zaproponowal kawe, ale odmowilam niemalze od razu. 
-Coz, z pewnoscia jest pani...-zaczal, ale przerwalam mu. 
-Prosze skonczyc z ta kurtuazja i zwracac sie do mnie po imieniu-powiedzialam cicho. 
-Dobrze. Posluchaj, Katniss. Z pewnoscia jestes zdziwiona, biorac pod uwage,ze stan Peety tak nagle sie pogorszyl-zaczal i przerwal, czekajac na jakakolwiek odpowiedz z mojej strony. Skinelam wiec glowa. On zas kontynuowal.-Do tej pory Peeta byl w miare dobrym stanie. Codziennie badalismy go i obserwowalismy. Mowiac szczerze, mielismy zamiar wypuscic go ze szpitala. Jednak tej nocy jad gonczych os zaczal sie namnazac. Nie wiemy nawet dlaczego. Wiadome jest jednak, ze uszkadza on narzady Pana Mellarka....
-Peety-przerwalam mu.
-Dobrze, wiec uszkadza on narzady Peety. Atakuje je. Przypomina to nieco odrzucenie przeszczepionego narzadu. Organizm doslownie walczy z wlasnymi organami. Jad bezpowrotnie je uszkadza-doktor podniosl sie z fotela i przeszukal sterte dokumentow. Wyjal z nich kilka szaro-czarnych zdjec rentgenowskich. Umiescil je na specjalnie podswietlonej scianie.-Jak widzisz, Katniss, zaatakowane zostaly juz dwa narzady. Prawa nerka i watroba. Jad zbliza sie tez do pluc. W takim tempie bardzo szybko wyniszczy caly organizm-powiedzial Fellows i schowal zdjecia do teczki.
Chybotalam sie na kruchej granicy miedzy swiadomoscia, a upadkiem w mroczna otchlan wlasnego umyslu. Tylko krok dzielil mnie od zalamania. Postanowilam obrac nieco inna taktyke-staralam sie wyprac ze wszelkich emocji. Sluchac slow doktora, ale mozliwie nie reagowac-odpowiadac i pytac jedynie pozbawionym emocji glosem. Rozchylilam lekko usta i wyszeptalam swoje pytanie, nieco zachrypiona:
-Co z tym zrobicie?
Zapadla chwila ciszy, ktora przerywalo jedynie jednostajny odglos zegara. Tik, tak. Tik, tak.
-Katniss...musisz wiedziec,ze...my naprawde robimy wszystko, co w naszej mocy. Nasi najlepsi laboranci pracuja dniem i noca aby wytworzyc odpowiednie lekarstwo, ktore ocali Peete. Jednak na razie nie do konca nam to wychodzi-powiedzial smutno.
Wiedzialam, co to oznacza. Nie potrafilam jednak przyjac tego do wiadomosci. Poczulam piekacy bol w oczach, ale nawet on nie dorownywal temu gorszemu, plynacemu z serca. Zadalam ostatnie pytanie.
-Ile mu zostalo?
Po chwili ciszy uslyszalam odpowiedz.
-Kilka dni. Moze tydzien.
Unioslam dlon i otarlam lzy. Skinelam glowa i podnioslam sie powoli z miejsca.
-Katniss, nie powiedzielismy Peecie, co mu dolega. Wie tylko o tym,ze jest nieco oslabiony. Musisz zdecydowac, co chcesz zrobic z ta informacja.
-Niech nie wie. Tak bedzie dla niego lepiej-odpowiedzialam. Jesli Peeta ma umrzec, to lepiej, aby nie wiedzial,ze wlasnie taki los go czeka.
-Dobrze.
Tylko tyle. Nic wiecej. Zadnego slowa falszywej pociechy. Musze przyznac, ze zrobilo to na mnie wrazenie. Spodziewalam sie bezsensownych zapewnien,ze wszystko bedzie dobrze, a nadziei nie mozna porzucac. Wyszlam na korytarz. Bez trudu odnalazlam wlasciwe drzwi. Zanim weszlam do srodka przetarlam szybko oczy, otarlam lzy i spowolnilam nieco oddech. Dopiero wtedy nacisnelam klamke.
Peeta caly czas tam lezal. Biala posciel podkreslala bladosc jego skory. Usmiechnelam sie do niego blado.
-Trzymasz sie?-zapytalam. Usiadlam na skraju lozka. Peeta delikatnie ujal moja dlon i zaczal krecic male kolka kciukiem na jej wierzchu.
-Tak, jestem pewien, ze za kilka dni stad wyjde. A wtedy moze pojedziemy gdzies razem, tylko we dwoje? Moze gdzies, gdzie jest duzo slonca, na przyklad do Czworki?-zapytal z nadzieja w glosie. Spojrzalam bardzo mocno w prawo, tak, aby nie widzial mojej twarzy. Pokiwalam glowa, wyrazajac zgode. A tak naprawde to ukrywalam przed nim swoje lzy. Och, Peeta, gdybys tylko wiedzial.
-Katniss, wszystko w porzadku?-zapytal zasmucony. Wytarlam dyskretnie oczy.
-Nic takiego, tylko cos mi wpadlo do oka. Wiesz co? Chyba na chwilke wyjde. Moze przejde sie do okulisty. Zaraz wracam, dobra?-zapytalam i, nie czekajac na odpowedz, wyszlam, niemalze wybieglam z sali. Nie potrafilam nad soba dluzej zapanowac. Trzasnelam drzwiami i oparlam sie plecami o chlodna sciane. Poczulam, jak cale powietrze opuszcza moje pluca. Balam sie,ze wybuchne, tu i teraz, przy wszystkich, na tym wlasnie korytarzu. Pobieglam wiec w strone toalet. Zamknelam za soba drzwi na zasuwke. Spojrzalam w lustro. Bylam tak blada jak Peeta, lezacy teraz sam na sali. Mialam ochote krzyczec, z wlasnej bezsilnosci. Nie potrafilam przebywac w jego towarzystwie piec minut, a co dopiero te kilka dni, ktore mu zostalo. Mialam beznadziejny plan, opierajacy sie na kruchych fasadach.
Usiadlam powoli na podlodze. Dopiero teraz pozwolilam lzom plynac. 

19 komentarzy:

  1. Nie, nie, nie... to nie tak miało być. Peceta nie może umrzeć. Powiedz, ze lekarze wynajdą jakiś super lek w ostatniej chwili...

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Szkoda tylko, że bardzo smutny :C mam nadzieję, że nie uśmiercisz Peety!! Nota bene też mam rekolekcje ;p pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Peetuś! Nieee! Stary, żyj! Dajesz radę! :'(
    Rozdział genialny!
    Bosko, że będziesz dodawała więcej rozdziałków <3
    OEMDŻI!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ładnie tylko błagam nie uśmiercaj go! :C ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. NIE WAŻ SIĘ ZABIJAĆ PEETY! TO SIĘ MA DOBRZE SKOŃCZYĆ! ZRÓB MU PRZESZCZEP, ALBO COŚ :c no, a rozdział mimo, że smutny to i tak świetny *^*

    OdpowiedzUsuń
  6. Błagam Cię nie zrob nam wszystkim tego i nie usmiercaj Peety!!!! NIENAWIDZĘ KAPITOLU :/
    A i bardzo się cieszę że notka już w poniedziałek <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieee !! Błagam cię nie zabijaj go ! Proszę ja serio już płaczę . Błagam na kolanach !! Tyle czekałam na notke by się dowiedzieć że Peetuś umrze ?! Nie to nie prawda . Proszę ,powiedz ,że to tylko jej sen . Proszę *, *

    OdpowiedzUsuń
  8. Błagam nie uśmiercaj Peety!!! Proszę cię!!! Nie zabijaj go!!
    Rozdział choć mnie załamał i łzy mi ciekną to piękny jak zawsze. Nie chcesz wiedzieć co będzie jak uśmiercisz Peete. Proszę cię !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak możesz? Mojego Peetusia.. :c Oni muszą coś wymyślić! Proszę, ocal go! Chlip. :'(

    OdpowiedzUsuń
  10. nie, no wszystko tylko nie to :'( nie zabijaj go :'( smutny rozdział :(

    OdpowiedzUsuń
  11. NIE! ;_; Stanowcze NIE! Prosze...nie :< Chcesz żebyśmy wszystkie doznały załamania emocjonalnego? :'(

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam przyjemność poinformować, że nominowałam Cię do Liebster Blog Award ^^ :

    http://meganodair.blogspot.com/2014/04/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialne.Super blog!!! A zajrzałby ktoś na zozolgames.blogspot.pl bo chciałam żeby ktoś kto Sie na tym zna poczytał moje rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  14. Tylko nie to! Błagam, tylko go nie uśmiercaj :c Peeta nie może umrzeć.
    Ps. Rozdział jak zwykle wspaniały.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ale o co chodzi nie nie ja sie z tym nie zgadzam nie !!!

    OdpowiedzUsuń