Właśnie skończyłam oglądać Gwiazd Naszych Wina. Potrzebowałam czegoś, co natchnie mnie do napisania tego rozdziału. Bardzo przepraszam,że tak z nim zwlekałam, jednak....zdarzają się rzeczy tak straszne, których nawet pisarze nie chcą opisywać.
Dedyk dla Martyny Muchy :)
Przemierzając uderzająco kolorowe ulice Kapitolu już niejednokrotnie dostrzegałam ich przepych i nowoczesność.Wysokie, smukłe budynki zdawały się wyrastać z ziemi na każdym wolnym kawałku chodnika niepokrytego asfaltem. Musiałam zadzierać głowę naprawdę bardzo wysoko by dostrzec błękitne niebo. Doskonale jednak widziałam pojazdy sunące po ulicach. Wszystkie o opływowym kształcie. W jasnych kolorach. Pędzące z ogromną prędkością przypominały błyszczące smugi.
A teraz miałam poprowadzić jeden z nich.
Szaleństwo.
Nigdy nie prowadziłam samochodu. Znałam tylko teorię, która w obecnej sytuacji musiała wystarczyć. Auto to nie to samo co motocykl. Dlatego bardzo się bałam.
Pojazd Doktora Fellowsa nie odbiegał od powszechnie przyjętych norm. Był srebrny, z idealnie wypolerowanymi szybami, których nie zdobił nawet miligram ptasich odchodów,bez opon. Tak, bez czterech kół. Kilka lat temu pewien mechanik opatentował genialne zastosowanie podstawowych praw magnetyzmu i silników podobnych do rakietowych, dzięki czemu auta mogły poruszać, lewitując pół metra nad ziemią i sunąc do przodu przez zwiększoną pracę machiny działającej z tyłu. Pozwalało to osiągnąć niesamowitą prędkość, zwiększyć zwrotność, ograniczyć koszty wydane na zakupy nowych opon na lato i wiosnę. Same zalety.
Pół godziny, dwadzieścia trzy tysiące czterdzieści osiem przekleństw i kilkadziesiąt kilometrów później sunęłam już po autostradzie z prędkością sto dziewięćdziesiąt na godzinę, czyli tyle, na ile pozwalała mi w tamtej chwili moja odwaga gnana śmiertelnym przerażeniem i determinacją. Nie miałam prawa jazdy, mogłam spowodować wypadek, a moje oczy, zachodzące co chwilę łzami i przecierane przeze mnie skrupulatnie dłonią, były kiepskim narzędziem do oceny sytuacji przede mną. Mimo to docisnęłam gaz mocniej, zwiększając prędkość do dwustu kilometrów na godzinę. Wszystko przede mną zmieniało się w barwne smugi, zachowywałam się nieodpowiedzialnie, jednak ulice były puste, a czas ciągle mnie gonił. Kiedy trzy godziny później pojawiłam się w Trójce, moje zdenerwowanie sięgało już zenitu. Wyskoczyłam z auta, kompletne przy tym zapominając by zamknąć drzwiczki. Gdyby ktoś je teraz ukradł, straciłabym jedyny transport. Od razu pobiegłam w stronę laboratorium, zgodnie z instrukcjami Doktora. Przed ogromnym budynkiem stał strażnik. Zegar na wyświetlaczu na budynku wskazywał dwudziestą trzydzieści. Zbliżyłam się do wejścia, ale mężczyzna zastąpił mi drogę. Był wysoki i chudy, przypominał posturą świecę. Na to podobieństwo wskazywał też blady odcień skóry i jasne włosy. Kiedy nawet po moich długich tłumaczeniach,że mam tylko odebrać lekarstwo, a także, iż sprawa jest kryzysowa, nie chciał mnie wpuścić, uderzyłam go prawym prostym centralnie w policzek. Nawet niska i szczupła osoba jak ja może powalić dorosłego faceta, wystarczy tylko wykorzystać element zaskoczenia. Dwadzieścia minut później wsiadałam do samochodu z paczuszką w zaciśniętej dłoni.
Kiedy później wspominałam powrót, nigdy nie mogłam go sobie przypomnieć. Jedyne co zapamiętałam to ból z dłoniach, zbyt mocno trzymających kierownicę, stóp, wciskających naraz jeden pedał gazu byleby mocniej go docisnąć, i oczu, piekących od łez. Za to doskonale zapamiętałam szalony bieg przez szpitalne korytarze. Zatrzymałam się dopiero pod drzwiami. Musiałam złapać oddech. Przeklinałam swoje ciało za tę chwilową słabość.
Wtedy pojawił się Doktor Fellows. Jeszcze nigdy nie widziałam,żeby był taki smutny.
-Czy Peeta...?-nie mogłam nawet dokończyć tego zdania. Pokręcił głową.
-Jeszcze nie. Masz lekarstwo?-zapytał schrypniętym głosem. Czyżby...łkał? Potrząsnęłam delikatnie pudełkiem w mojej dłoni. Zabrał ją ode mnie i wszedł do środka, a ja podążyłam za nim. Uklękłam na podłodze i złapałam Peetę za wyjątkowo zimną dłoń. Potem usłyszałam trzask otwieranego pudełka, dźwięk rozrywanej folii, odgłos przecierania skóry roztworem antyseptycznym, cichy szept poruszającego się tłoczka. Czekałam. Jednak nic się nie działo.
-Katniss...tak mi przykro...-zaczął Doktor, lecz mu przerwałam.
-Musi być inny sposób, musi! Proszę-ostatnie słowo przeistoczyło się w gardłowy szloch.
-Nie mówiłem ci o tym, bo nie chciałem zabierać ci nadziei. Jednak to był lek eksperymentalny. Mógł nie zadziałać. Cały czas istniała taka szansa. Być może tak się właśnie stało. A ja nie jestem w stanie mu pomóc.
Wtuliłam twarz w jego przedramię. Łzy płynęły gęsto, mocząc kołdrę wokół. Moja pierś trzęsła się spazmatycznie. Z trudem łapałam oddech. Doktor położył mi na ramieniu dłoń, po czym wyszedł. Słyszałam, jak pociągał nosem. Więc tak to wszystko miało się skończyć? Po tym co mnie, co nas oboje spotkało. Igrzyskach, wojnie...miałam go tak po prostu stracić? Zaczęłam przeklinać cały świat wokół mnie. Ściany zaczęły zacieśniać się wokół mnie. Wybiegłam ze szpitala prosto na piękny ogród. Przeklinałam nawet jego urodę. Spojrzałam w niebo i wydałam z siebie straszny dźwięk, szloch zranionego zwierzęcia, łkającego zmiecha, którym się stałam.
Uwaga :) To nie koniec tego rozdziału. Specjalnie podzieliłam go w takim momencie(aby was zdenerwować nieco ;) ). Za parę dni dalszy ciąg, więc zaglądajcie, bo warto ;) Czekam na wasze groźny śmierci XD I zabieram się do dalszego pisania :D Postaram się też dodać wszystkie zaległe nagrody. Dziękuję, za wasze cudowne nominacje! To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
TY MORDERCO! TY... TY! TY NAJGORSZA ISTOTO! JAK MOŻESZ UŚMIERCAĆ PITUSIA (tak specjalnie xd*)! NO JAK?! I JESZCZE W DODATKU KOŃCZYSZ W TAKICH ZAJEBISTYCH MOMENTACH! TY MORDERCO!
OdpowiedzUsuńKTO JEST ZA, ŻEBY POSZLI NA STRYCZEK Z NIĄ? XD
Będę codziennie wchodzić xD
Pozdrawiam! <3
Siv.
Skisłam XD I czekam na resztę tych pozytywnych komentarzy :D
UsuńKocham mordować ludzi... Znaczy się - Ja nigdy nie morduję ludzi xD :*
UsuńDziękuje za dedyk =)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i nie mogę się doczekać kolejnego =D
S i k l a v a! Idę z Tobą! Tylko ja wezmę siekierę! :) CHCESZ NAS WYSŁAĆ DO WIĘZIENIA! TY BEZ SERCOWA... Ghyyghhyy - zabrakło mi słów :D
OdpowiedzUsuńTeż oglądałam Gwiazd... Ale szczerze? Chyba jestem jedyną osobą, która uważa, że film jest taki sobie... No trudno :3
PS. Będę wchodzić codziennie :P
ON MUSI ŻYĆ. -.- bo jak nie......-.-
OdpowiedzUsuńTY ZŁA, TY NIE DOBRA!!!! JAK MOGŁAŚ ZAKOŃCZYĆ W TYM MOMENCIE???!!!!!! Ojjj szykuj się, że przyjdę do Ciebie z karabinem w ręku! (ale najpierw skoczę wykraść ze strzelnicy karabiny, a potem skądś wytrzasnę Twój adres.)
OdpowiedzUsuńBlueberry nie jesteś jedyna. Też uważam, że film jest taki sobie. Ja najpierw czytałam książkę, więc może stąd moja "recenzja" xD
Tosia xx
Aaaach! <333
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że Twojego bloga znalazłam już jakiś czas temu, ale nie zabrałam się za czytanie go, bo dopiero 'zanurzyłam się' w sferze blogów o tematyce IŚ, no i miałam sporo do nadrobienia... Przeczytałam wszystkie Twoje rozdziały w jeden dzień <3 przeczytałam ? - pochłonęłam!
To po prostu fantastyczne!Na początku myślałam,ze to jakiś melodramat, od drugiego rozdziału, że komedia romantyczna < ooo tak śmiałam się jak głupia xD Katniss i ten jej sarkazm...awww : * >, a w dziewiątym rozdziale 'odezwał się' mój szatański uśmieszek, gdyż w opowiadaniu wszystko zaczęło się walić. AHAHAHAHHAHAHAHHAHA !
Tymniemniej czekam na happyend, nie tylko dla Kotny i Peety, który stoi dwiema stopami w grobie,ale serce trzyma jeszcze na 'powierzchni', ale i dla Adama i Vicky <333 Chcę, żeby wygrali.Tak - w tym jednym komie mam zamiar umieścić WSZYSTKO o czym myślałam czytając 31 rozdziałów Twojego bloga, jednak czuję, iż nie wyjdzie.Nie jestem dobra w pisaniu komentarzy i oddawaniu swoich myśli ; /
Lubię to Twoje kończenie w najgorszym możliwym momencie ( miałam ten przywilej, że nie musiałam czekać na nowe rozdziały ; D hah ). I tak Peeta nie może jeszcze umrzeć ; D no wiesz... obiecałaś nam DUŻO PEETNISS zaraz po tym jak rozkręcisz wątek z Ad. i Vick. Mam Cię , ha!
Ps. masz tylu obserwatorów, a zaobserwowałam tak mało KRÓTKICH komentarzy ; c to smutne, bo myślę, że zasługujesz na najwyższe pochwały xD Czasem są błędy w postach, ale któż ich nie robi?
Pozdrawiam i liczę na szybką kontynuację ; D Czarrrodziejska godzina *v* i czego tu się spodziewać w nexcie?
Pozdrawiam serdecznie,
~ R. =^.^=