Życzę miłego czytania! :* Mam nadzieję,że ten rozdział rozpali Wasze serduszka w ten zimowy dzień(no...u mnie jest bardzo zimowo w każdym bądź razie). Jest tu trochę humoru i romantyczne Peetniss <3
Dedyk dla Melanie de Villiers :)
Odpoczywałam na leżaku pod parasolem. Razem z Peetą, Effie i Haymitchem pojechaliśmy na wakacje na tereny należące do Dystryktu Czwartego. Po wojnie postanowiono przekształcić to miejsce w region turystyczny. Zbudowano tu do tej pory kilka pięknych i nowocześnie wyposażonych domków. Dwa z nich wynajęliśmy na własny użytek.
Kiedy sześć dni temu przybyliśmy na miejsce, z łatwością się zakwaterowaliśmy. Razem z Peetą pomogliśmy zanieść walizki Haymitchowi i Effie. Ich domek był bardzo elegancki-idealne połączenie mahoniu(na widok którego Trinket dostała histerii z podekscytowania) i srebra. Potem we czwórkę zanieśliśmy resztę toreb do drugiej kwatery.
Na tle innych wyróżniał się tym,że był dwupiętrowy i położony na uboczu-z dala od innych. Ściany z zewnątrz miały ciepły, czekoladowy odcień brązu, a duże okiennice ze srebrzystymi, zwiewnymi firankami były zamknięte, ukrywając w tajemniczy sposób wnętrze.
Haymitch nam drzwi, ponieważ to on razem z Effie załatwił formalności, tak więc miał też nasze klucze. Pierwszym, co poczułam, był delikatny zapach wanilii i kwiatów. Potem usłyszałam szereg cichych plusków...
To, co zobaczyłam,zaparło mi dech. Ten domek nie przypominał tych, które mijaliśmy. Łączył w sobie przytulność i funcjonalność. Kominek, w którym wyrzucone przez morskie fale fragmenty drewna płonęły na niebiesko i zielono, rzucał delikatny blask na resztę pomieszczenia spełniającego rolę salonu. Wszędzie były kwiaty-czerwone róże-i waniliowe świece.
Łazienka zaś tonęła w odcieniach błękitu i szmaragdu, a lekkie światło połączone z odpowiednią tapetą tworzyło złudzenie oceanicznej głębiny. Ogromna wanna wbudowana była w podłogę, a pięknę jacuzzi ozdbione czerwonymi świecami i kolejnymi kwiatami majestatycznie stało przy jednej ze ścian.
Sypialnia miała...tylko jedno, ogromne, zasłane burdundową, satynową pościelą łoże w kształcie serca. Ściany ozdabiały piękne obrazy przedstawiające zakochanych. Duże okno miało idealny widok na ocean i fale rozbijające się o brzeg.
Kiedy z powrotem zeszliśmy ma dół, byłam już w stanie połączyć ze sobą wszystkie fragmenty układanki.
-Załatwiłeś nam domek dla nowożeńców, prawda?-zapytałam cicho Haymitcha,ale w środku cała się gotowałam.
Na widok mojej miny zachichotał cicho.
-Cóż...być może wymsknęło mi się w recepcji,że jeden z naszych apartamentów będzie dla pary-powiedział wesoło.
Spojrzałam z wyrzutem na Effie, która wpatrywała się w Haymitcha z niedowierzaniem na drobnej buzi.
-Jak mogłeś,Abernathy? To nie leży w dobrych manierach! Przecież oni nie są jeszcze małżeństwem-fuknęła.
-Mogłaś sama załatwić im zakwaterowanie, jak tak bardzo ci to teraz przeszkadza!-odpowiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
Effie poczerwieniała.
-Doskonale wiesz,że musiałam szybko pójść do toalety! Przecież...jestem niedysponowana!-pisnęła. Zauważyłam,że kiedy jest bardzo zła, jej głos podnosi się o oktawę.
Haymitch wybuchł głośnym śmiechem.
-No dajcie już wszyscy spokój. Stało się. Jestem pewien,że jakoś to przeżyjemy. Nie masz co narzekać,Katniss-puścił do mnie oczko, a ja wtedy spurpurowiałam ze złości.
-Już nie żyjesz i dobrze o tym wiesz-warknęłam.
On tymczasem trząsł się ze śmiechu.
-Zanim to się jednak stanie, pozwolę wam życzyć rozkosznej...zabawy w tym cudownym apartamencie.
Po tych słowach ruszył szybko w stronę swojego domku. Effie posłała mi przepraszające spojrzenie, po czym podreptała za nim, klnąc na wysokie obcasy, które zapadały się jej w piasku.
Zaczełam się zastanawiać, ile Haymitch wypił w poduszkowcu,skoro miał siłę pieprzyć takie głupoty. kiedy poczułam,jak Peeta delikatnie mnie obejmuje.
-Katniss, spokojnie, jakoś to przeżyjemy-szepnął, po czym pocałował mnie w skroń.
Poczułam,jak się rozluźniam.
Teraz zaś,opalając się na pod parasolem, miałam ochotę śmiać się z całej sytuacji. W Dwunastce i tak dzieliłam z Peetą jedno łóżko. Potrzebowałam mojego chłopca z chlebem. Poza tym nie miałam nic na sumieniu, bo nie robiliśmy niczego nieprzywoitego. Korzystaliśmy z atrakcji naszego domku. Czasem przesiadywaliśmy w jacuzzi, lubiliśmy też spędzać chłodniejsze wieczory na nicnierobieniu i wpatrywaniu się w płomienie kominka.
Nagle poczułam na brzuchu chłodne kropelki wody. Otworzyłam szybko oczy i zaraz tego pożałowałam, bo promienie Słońca nawet pod parasolem przyprawiły mnie o chwilową migrenę.
Obok mojego leżaka stał Peeta. Kilka dni na plaży wystarczyło by nadać jego jasnej skórze piękny, jasnobrązowy odcień. Włosy zjaśniały mu, ale nie straciły ciepłego odcienia.
-Chyba nie masz zamiaru przeleżeć całego dnia?-zapytał z szelmowskim uśmiechem.
-A nawet jeśli, to co?-zapytałam zaczepnie.
-Weź...woda jest wspaniała! Musisz się zamoczyć-próbował mnie skusić, ale ja pokiwałam głową.-Ale z ciebie uparciuch...chyba pomogę podjąć ci dobrą decyzję-wziął mnie na ręce,a ja poczułam lodowate igiełki w miejscach, w których moja rozgrzana skóra dotykała jego ciała.
Odruchowo złapałam go jedną ręką za szyję,a drugą oparłam o jego pierś.
-Boże,Peeta, nie!-wrzasnęłam. On tylko zaśmiał się i i skoczył do wody.
W jednej chwili poczułam chłód na całym ciele. Otworzyłam szeroko oczy, gdy Peeta mnie puścił, a ja uderzyłam tyłkiem o piaszczyste dno. Wszystko wokół mnie zlewało się w jedną wielką plamę lazurowego błękitu. Było tu tak jasno,że aż nie mogłam wyjść z podziwu. Widziałam doskonale każde żyjątko na dnie zbiornika. Każdy wodorost. Każdego małego kraba. Każdą muszlę.
Zdałam sobie sprawę,że przed skokiem nie wzięłam głębszego oddechu. Poczułam ukłucie w płucach i zrobiło mi się przykro,że muszę się wynurzyć...
Wtem jednak podpłynął do mnie Peeta. Zobaczyłam jego uśmiech. Przypominał złocistą, lekko rozmazaną na brzegach plamę. Poczułam nacisk jego miękkich warg na swoich ustach. Położył mi swoje duże dłonie na policzkach i przyciągnął bliżej siebie. Byłam bardzo lekka i z łatwością morze wypychało mnie ku górze, więc mocno spletłam nasze nogi by przedłużyć tę chwilę. Był to bardzo namiętny pocałunek, który nie miał w sobie nic z dotychczasowej delikatności. Przechyliłam głowę, jednocześnie dając mu sygnał by mocniej rozchylił usta. Któreś z nas cicho jęknęło, ale nie mogłam stwierdzić które.
Pocałunek zdawał się trwać wieczność. Byliśmy tylko my, sól na naszych ciałach i bezkres oceanu. Dzieliliśmy się powietrzem, pragnieniami i uczuciami. Dawaliśmy i braliśmy wszystko. Kiedy w końcu się wynurzyliśmy, Peeta ciągle trzymał mnie w ramionach. W jego oczach dostrzegłam coś ciemnego. Coś, co sprawiło,że zadrżałam na jego widok i bynajmniej nie ze strachu.
Czekam na Wasze komentarze :) Pamiętajcie także by dodawać swoje pytania i wyzwania pod postem:,, Rocznica!"
Super rozdział! :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! Dawno nie czytałam u Ciebie tak szczęśliwego rozdziału, ale było warto na niego czekać :D
OdpowiedzUsuńJeju <3 Jak miło powrócić do starego dobrego Peetniss <3
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział <3 Ciekawi mnie jednak.. co z Vik? ;-;
Pozdrawiam <3
<3
Spokojnie,na Vik będzie jeszcze czas i miejsce ;)
UsuńCudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńJeju jeju jeju
OdpowiedzUsuńŚwietny, cudowny, piękny!
Tak słodziusio i milusio. Chyba tego mi brakowało, haha.
Życzę weny i pozdrawiam!