Dobra, zostawiam Wam ten rozdział już teraz, ale korekty dokonam, gdy wrócę z francuskiego! Póki co pisalam po prostu wszystko, co przyszło mi do gowy, bez większego sprawdzania ;)
Dedykuję ten rozdział Aaliyah Haughton. :) Mam nadzieję,że dobrze napisałam Twoją ksywkę ;)
Życzę miłego czytania! Zaczęłam pisać wczoraj, w Dzień Singla, więc koniec ze szczęściem xDDD Więcej akcji! Jednak dopiero pod koniec, cieszcie się ostatkami radości ;) :****
Duże okno otwarte było na ościerz, wpuszczało do środka przesycone światłością powietrze. Zabłąkane drobinki kurzu tańczyły powiędzy zwiewnymi, falującymi firankami. Przesunęłam dłonią po miękkim materacu,ale na nic nie natrafiłam. Druga część łóżka była pusta. Dostrzegłszy ten fakt, zorientowałam się,że słyszę odgłosy smażenia i pieczenia mniej więcej z okolic parteru.
Wyskoczyłam szybko z łóżka i zorientowałam się, że jestem naga, a cała moja garderoba z poprzedniego dnia leżała porozrzucana po podłodze. Zarumieniłam się i poszłam do łazienki po swój szlafrok, który, razem z resztą rzeczy, przyniosłam do Peety po weselu, kiedy się do niego wprowadzałam i w symbolicznym geście powitania przeniósł mnie przez próg.
Odruchowo zaczęłam zbierać ubrania-Peety i moje. Powrzucałam je szybko do kosza na brudne pranie. Po chwili zastanowienia pościeliłam też łóżko. Te proste, domowe czynności od razu sprawiły, że poczułam ciepło w okolicy serca.
Zeszłam powoli po schodach, wdychając unoszący się wokół zapach świeżego pieczywa. W kuchni zastałam Peetę. Właśnie wyjmował z pieca dwa duże, zarumienione bochny chleba. Na mój widok uśmiechnął się promiennie. Odłożył szybko blachę z parującym pieczywem, odckgórego zaburczało mi w brzuchu, i pokonał dzielący nas dystans.
-Dzień dobry-powiedział czule. Pocałował mnie lekko w usta, przyciskając swoje wargi do moich nieco dłużej niż zwykle. Był to bardzo słodki i miły pocałunek. Idealny na dobry początek dnia.
-Dzień dobry-odpowiedziałam. Powędrowałam wzrokiem w stronę stołu, na którym znajdował się aromatyczny chleb, trochę bułek z serem i duża sterta puszystych naleśników.-Chyba za bardzo mnie rozpieszczasz.
-Ja? Skądże znowu-uśmiechnął się do mnie po raz kolejny o zachęcająco odsunął mi krzesło.
Śniadanie minęło nam w bardzo wesołej atmosferze w towarzystwie miłej pogawędki. Chrupaliśmy kromki chrupkiego na zewnątrz i miękkiego w środku chleba z masłem, delektowaliśmy się naleśnikami i popijaliśmy świeżą kawę. Przy okazji dowiedziałam się,że Peeta ma zamiar reaktywować piekarnię należącą niegdyś do jego rodziców. Pomysł ten spodobał mi się od razu.
Po śniadaniu zabrałam się za zmywanie naczyń. Niemalże automatycznie polewałam talerze i sztućce wodą oraz płynem, bowiem myślami byłam już gdzie indziej. Mimowolnie wspominałam wydarzenia poprzedniej nocy i uśmiechałam się pod nosem.
Odłożyłam ostatni talerzyk na suszarka i odwróciłam się, wpadając na Peetę, który intensywnie wpatrywał się we mnie niebiańsko błękitnymi oczami. Objął mnie swoimi szerokimi, umięśnionymi ramionami i przyciągnął do siebie. Odruchowo oparłam dłonie o jego pierś. Pod opuszczkami palców czułam dudnienie jego serca.
Peeta przycisnął swoje wargi do moich, na co moje usta rozchyliły się niemal automatycznie, po czym wsunął palce w moje włosy i przechylił lekko moją głowę by pogłębić pocałunek. Nasze języki spletły się w szalonym, pełnym dzikości tańcu, a bulgot krwi buzującej gwałtownie w żyłach przeszedł w crescendo.
Uniosłam nogę i ułożyłam ją na wysokości talii Peety by jeszcze mocniej przycisnąć go do siebie. Nasze rozpalone namiętnością ciała przylegały do siebie na całej długości. W miejscach, gdzie stykaliśmy się niczym niezasłoniętą skórą, czułam żar. Powietrze przesycone było iskrami.
Miałam wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu. Pragnęłam Peety tak bardzo, że nie myślałam o niczym innym niż jego ciepło, smak, przyspieszony oddech. Otwierałam przed nim swoje największe pragnienia i otwierałam się na jego niewypowiedzane myśli, słowa i prośby. Chciałam, aby każdy kolejny dzień w towarzystwie ukochanego męża przynosił mi tyle samo radości, żaru i słodyczy.
Poniekąd moje marzenie się spełniło.
Pomimo że nie popadaliśmy naszymi działaniami w rutynę, każdy dzień nabierał stałego rytmu. Budziłam się dość wcześnie i jadłam razem z Peetą śniadanie, po czym zabierałam się za sprzątanie. Następnie spędzaliśmy czas na mniej lu bardziej...fizycznych zajęciach. Popołudniami wychodziłam na polowanie bądź też pomagałam mojemu mężowi w odnawianiu starej piekarni. Mellark's Bakery miała wystartować ze swoją działalnością w styczniu. Wieczorami, po kolacji, brałam prysznic i zasypiałam w ramionach Peety.
Wszystko w końcu obrało właściwy tor.
Na kilka słów zasługuje także sam Dystrykt. Ukończono budowę fabryki lekarstw. Stare kopalnie zaczęto zasypywać, a pierwsze rośliny, pomimo złej, wyjałowionej gleby wzmocnionej naprędce sztucznymi nawozami, wyrosły na odnowionych terenach. Niektóre miejsca wykopywania węgla zaczęto od nowa wykorzystywać przy pomocy najnowszych maszyn. Zmieniło się także centrum Dwunastki. Budynki, które najbardziej ucierpiały zostały odbudowane, puste domy na powrót zaczęły zasiedlać niegdyś mieszkające w nich rodziny i ludzie będący potomkami przesiedlonych niegdyś górników, których za karę zostali zesłani poza jego obręb. Ponad to postawiono nowoczesny szpital, ratusz w miejsce starego Pałacu Sprawiedliwości i szkołę.
Zaczęłam planować długie życie z Peetą, jednak jeden z zaplanowanych punktów miał chyba zamiar dać o sobie znać wcześniej, niż to sobie wyobrażałam.
Dzień przed wyjazdem na naszą podróż poślubną, która była zaplanowana na dziesiątego grudnia)obudziłam się o wiele wcześniej niż zwykle. W chwili uniesienia zaspanych powiek poczułam aię tak, jakby ktoś z całej siły kopnął mnie w żołądek. Pobiegłam szybko do toalety. W ostatniej chwili by nie ubrudzić podłogi wymiocinami.
Usiadłam na podłodze i oparłam głowę o chłodną ścianę, wsłuchując się w odgłos spuszczanej wody. Zaczęłam intensywnie zastanawiać się, co mogło spowodować u mnie taki stan, ale po krótkiej analizie poprzedniego dnia nie dostrzegłam możliwego winowajcy. Odruchowo wzięłam też z mojej szuflady kalendarzyk i do zwracania doszedł jeszcze jeden, dość charakterystyczny i jasny objaw. Zdecydowałam , że wybiorę się do nowo otwartego szpitala.
Kiedy usłyszałam:,,Gratuluję!" z ust uśmiechniętego lekarza, nie musiałam czekać, aż doktor wypowie diagnozę. Wszystkie kawałki układanki zaczęły do siebie pasować. Kiedy zapytałam:,,Jak długo?", usłyszałam, że od około dwóch miesięcy. No tak. To by pasowało.
Zapisałam sobie numer lekarza, podziękowałam i wyszłam. Sama nie potrafiłam wtedy stwierdzić, jak się czułam. Przez chwilę w ogóle nie mogłam przyjąć do wiadomości tej zaskakującej informacji. Jednak w końcu, kiedy pogodziłam się z faktem...
Poczułam się niewyobrażalnie szczęśliwa. Nagle zrozumiałam, że to, co czeka mnie i Peetę, jest tak naprawdę początkiem nowej, jeszcze piękniejszej przygody, której skutki, jak nasza miłość, będą wieczne.
Kiedy mój mąż dowiedział się o tym, przez chwilę milczał. Zaczęłam się niepokoić i zastanawiać, czy aby na pewno się ucieszył, ale wtedy jego twarz rozjaśniła się uśmiechem tak szerokim, że zdawał się nie mieścić na twarzy. Przytulił mnie mocno i wpatrywał się mnie, jak gdyby już nigdy nie chciał spojrzeć na nic innego.
Kolejny dzień przyniósł jeszcze więcej niespodzianek. W Drugim Dystrykcie śnieg i lód odmienił niegdyś puste i przygnębiające szarością góry w zimowy raj rodem z bajek o Królowej Śniegu. Sterty białego puchu i przypominające klejnoty sople ozdabiały dachy wszystkich domków-w tym i naszego.
Razem z Peetą od razu wybraliśmy się na spacer. Chłodne powietrze szczypało delikatnie nam policzki. W powietrzu wirowały płatki śniegu. Każdemu naszemu krokowi towarzyszyło ciche skrzypienie. Słońce zmieniało teren wokół w nas w krainę srebra i kryształów.
Im dalej szliśmy przed siebie, tym bardziej chłód dawał o sobie znać, ale mimo to i tak daleko było mu od nieprzyjemnego zimna. Odruchowo jednak sięgnęłam do kieszeni po rękawiczki...które mi wypadły. Odruchowo spojrzałam za siebie.
-Może upuściłaś je gdzieś niedaleko? Szukałaś chusteczek w kieszeniach, może po prostu nie zamknęłaś kieszni-zasugerował Peeta.
-Taaak...to ma sens. Poczekaj chwilkę, przebiegnę się. Może są gdzieś niedaleko-odpowiedziałam i potruchtałam zostawionymi przez nas śladami.
Rękawiczki znalazłam około dwóch minut drogi. Leżały w stercie śniegu nieopodal wydeptanej śladami ścieżki.
Już miałam zawracać, gdy usłyszałam skrzypienie za moimi plecami. Odwróciłam się gwałtownie, ale niczego nie zauważyłam...poza świeżymi śladami na śniegu. Pochyliłam się odruchowo by je przeanalizować i upewnić się,że nie są wytworem mojej wyobraźni. Kiedy moje obawy potwierdziły się, poczułam, jak przerażenie rośnie w moim ciele, aby, w chwili największego natężenia, dosłownie zmrozić mi mięśnie.
-Peeta...-szepnęłam do siebie, gdy odzyskałam zdolność ruchu. Nagle zrozumiałam, co się dzieje i zaczęłam krzyczeć.-Peeta! Peeta!
-Katniss? Co się dzieje?-odpowiedział mi, ale ledwie go usłyszałam. Był za daleko.
Poczułam, jak czyjeś dłonie zaciskają się na moich ramionach i gwałtownie popychają do przodu. Uderzyłam napastnika w bok i z bijącym głośno sercem wyswobodziłam się. Zaczęłam uciekać tam, gdzie spodziewałam się znaleźć Peetę, ale wtedy coś uderzyło w moje dłonie i poleciałam jak długa na ziemię, odruchowo osłaniając rękoma brzuch, przez co to głowa dostała najmocniej. Zobaczyłam gwiazdy przed oczami, gdy gruchnęłam czołoem o podłoże. Spróbowałam się podnieść do pozycji klęczącej, odwróciłam się przez to tyłem do zagrożenia. Wielki błąd.
Zdążyłam tylko po raz kolejny zawołać Peetę, tym razem dodając do tego też prośbę o pomoc, gdy poczułam mocne uderzenie w głowę. Mrok zasłonił mi świat na sekundę po tym, gdy z dala między drzewami mignęła mi burza złotych, zmierzwionych szaleńczym biegem włosów i wysoka sylwetka męża biegnącego mi na ratunek. Za daleko. Był za daleko by zdążyć mi pomóc.
Coś pociągnęło mnie szybko, plecami szurałam o śnieg. W chwilach nawrotów trzeźwego myślenia odczuwałam silne przerażenie. Wiedziałam, że muszę spróbować uciec. Dla Peety. Dla mojego dziecka, naszego dziecka.
Kopnęłam ciągnącego mnie napastnika w bok. Był sam, miałam naprawdę duże szanse na ucieczkę. Podniosłam pierwszy kamień, który udało mi się wymacać w śniegu i uderzyłam go w głowę.
-Niech to szlag-zaklął pod nosem. Miałam wrażenie, że skądś znam ten głos. Jednak nie widziałam jego twarzy tylko wychodzące spod czapki kosmyki czarnych włosów. Spróbowałam uciec, ale ta chwila wahania zabrała mi cenne sekundy, ktorych mi zabrakło. Poczułam, jak coś dociska mnie do podłoża. Uniosłam na chwilę głowę, nim ciemność po raz kolejny otuliła mnie swoimi ramionami. Ostatnim, o czym zdążyłam pomyśleć, było to, że mój oprawca miał szare oczy. Takie same jak moje. Takie same jak jego matka i reszta mieszkańców Złożyska.
Pamiętajcie, zostawcie komentarze ze swoją opinią! :D
Super rozdział, zresztą jak zwykle! :')
OdpowiedzUsuńten napastnik to Gale, prawda? ;-; xd
Nie chcę krytykować twojego bloga, broń Boże, bo jest świetny! Ale czy to wszystko nie dzieje się za szybko? Chodzi mi o to, że Katniss i Peeta mają po 18, góra 19 lat, a za nimi już "wszystko": ślub, ciąża.. Wiem, że nie liczy się tylko wiek, ale więź jaka ich łączy i to co razem przeszli, jednakże uważam, że są oni trochę za młodzi na to wszystko. Nie zrozum mnie źle, naprawdę kocham twoje opowiadania tylko, jak dla mnie, to wszystko dzieje się za szybko ;)
OdpowiedzUsuńI przechodząc do konkretów - ah, ten Gale :D Jest, aż tak zazdrosny, aby to wszystko robić? Ugh :/
Nie są za młodzi xDDD
Usuńsą.
UsuńEmocjonalnie nie są. Już od pierwszej części igrzysk było widać, że Karniss myśli i ma zmartwienia jak dorosła kobieta. Osiemnastolatki niby są za młode, ale Katniss ma doświadczenie, przez które psychicznie jest dojrzalsza. Według mnie nie jest za młoda ani na ślub ani na dziecko:)
UsuńDziękuje za dedykację , dobrze napisałaś mój nick ale powiem ci jak naprawdę mam na imię.Karolina ;3 . Opowiadanie cudowne , zwłaszcza początek.Końcówka bardzo emocjonująca muszę ci powiedzieć. I mam pewne podejrzenia , że to Gale. I również powiem,że zgadzam się z Isabelle,że jak na swój wiek to dużo już za nimi ślub,ciąża. Ale nie mówie,że twoje opowiadania są złe, broń boże.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadania <3 Czekam z niecierpliwością na kolejne ;3
Okej. Rozdział zupełnie genialny! Zgodzę się z wcześniejszym komentarzem, że wszystko dzieje się szybko, jednak to normalne. Peeta i Katniss znają się rok i łączy ich wiele - to się liczy . <3
OdpowiedzUsuńUroczo, że Katniss jest w ciąży <3 Widać, że robisz inną wersję niż w książce, bo tam zgodziła się na dziecko pięć lat później, bodajże? ;)
Gale. Ty mała zazdrosna larwo... Śmiesznie by było, gdyby to nie był Gale, ale wątpię XD
Genialny rozdział ♥ Kocham uwiebiam ♡
Widzę, że też masz francuski... Ten jezyk to zuo! XD Strasznie trudny ;-;
Pozdrawiam, a rozdział cudny! *0*
W książce nie ma konkretów odnośnie dzieci :D Jednak martwmy się o takie szczegóły dopiero jak dojdzie do porodu! po co się tak wcześnie stresować? :D Pozdrówka!
UsuńCudoooo!!!! Ale zamorduję cię !!! W sumie jak to Gale to się cieszę ! :D Nigdy go nie lubiłam !!!! Nie waż się zabić dziecka w Katniss !
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością
Dużo weny i żelków życzę :*
Ps. Zaprasza, do siebie http://znaszmojeimieniemnie.blogspot.com/
"trwało to pięć, dziesięć,piętnaście lat zanim się zgodziłam " sorki że ci wytykam ale to jest trochę niezgodne z fabułą.
OdpowiedzUsuńPoza tym wydaje mi się że za dużo razy powtarzasz słowo ,,mąż''.
UsuńO, tu też się wtrącę. Cały blog jest pomysłem autorki, są tu zamieszczane jej opowiadania, więc ma prawo odbiec trochę od fabuły, skoro to JEJ blog, choć owszem, jest to niezgodne z fabułą książki.
UsuńPS: Katniss przeżywa fakt (w pozytywnym sensie), że ma męża, więc to naturalne, że widząc Peetę tylko jedno słowo nasuwa jej się na myśl - mąż.
UsuńDroga Olu. Nie mogę,odpowiedzeć na Twój zarzut, bo to zdradzo dalszą część fabuły,:P Ale nie martw się,znam książkę doskonale i nie zrobię błędu.
UsuńNo dobra wierze ci ale nie zabijaj tego dziecka ;.;
UsuńA teraz dodam coś od siebie. XD dawno nie komentowałam Twoich rozdziałów, co nie oznacza, że mnie nie było, bo czytałam regualrnie. Ale dziś mnie coś tchnęło, jak zobaczyłam te dyskusję u góry.
OdpowiedzUsuńTo Twój blog, masz prawo robić na nim co chcesz. A że pisanie z punktu widzenia Katniss idzie Ci świetnie, to ja nie mam zastrzeżeń.
Oby Ci się wena nie skończyła!
Faktycznie tempo masz godne sprintera. Może wszystko toczy dię trochę za szybko, ale jeżeli przedłużysz operację "Gale" wszystko się wyrówna.przynajmniej według mnie. Grunt żebyś nie kończyła blog ;)
OdpowiedzUsuńPomysł operacji "Gale" i "dziecko" od razu przypadł mi do gustu. Skąd ty bierzesz te pomysły masz jakiś magiczny nektar, czy kapelusz???
Mam pytanko czy masz zamiar kontynuować historię Victori i Adama (cudowne zmartwychwstanie się kłania)???
Pozdrawiam
LadyinBlack
Codziennie jem cukierki, stąd pomysły! :)
UsuńTak,ten wątek będzie kontynuowany ;)
A operacja ,,Gale,, trochę potrwa :)
Pozdrawiam :*
19 luty 2015 rok, godzina 21:47 - Pamiętna data i godzina, bo natknęłam się na twojego cudownego bloga <3 Ale nie wszystko jest takie kolorowe: jak mogłaś zabić Adama?! Owszem rozumiem jego szlachetny postępek, no ale... ja tak bardzo, bardzo go lubiłam (czekam na zmartwychwstanie :D) I co teraz będzie z Victorią? Najmocniejsze emocje wywarła u mnie jednak choroba Peety.. Nawet nie masz pojęcia jak strasznie się o niego bałam... Nawet kilka razy się popłakałam... I jeszcze Gale! Nie lubiłam go od samego początku, gdy po raz pierwszy sięgnęłam po tą cudowną trylogię, więc nawet ucieszyłabym się, gdybyś zrobiła z niego czarny charakter. Mam tylko nadzieje, że nie uśmiercisz dziecka!
OdpowiedzUsuńPodsumowując zakochałam się w tym blogu, ale mam tylko jedno malutkie pytanie, a mianowicie: KIEDY ROZDZIAŁ? :)
Jakby co możesz znaleźć mnie tutaj: http://lily-collins-magic.blog.pl/
Pozdrawiam i czekam z wieeeelką niecierpliwością <3
Dzięki Tobie wzruszyłam się <3
UsuńMiałam w tym tygodniu straszny zapiernicz, nowy rozdział powinien być dzisiaj ;)
Piszę tylko szczerą prawdę :)
OdpowiedzUsuńOkej, już czekam <3