Nie potrafię stwierdzić, kto pomógł mi dotrzeć pod drzwi własnego domu. Wiem tylko, że ktoś to zrobił, bo sama nie dałabym rady. Kiedy przekroczyłam próg, pierwsze co odnotowały moje oczy, to Śliska Sae, które stała obok mnie. Wyglądała tak jak zawsze, nic się nie zmieniła. Uśmiechnęła się do mnie.
-Tak dobrze cię widzieć, Katniss. Obiad znajdziesz na kuchence w kuchni, właśnie się podgrzewa. Pod twoją nieobceność przyszło mnóstwo paczek, znajdziesz je w sypialni. Ja już muszę iść-powiedziała, po czym szybko opuściła mój dom. Rozejrzałam się wkoło. Meble lśniły, ze świecą szukać by na nich choćby odrobiny kurzu. Poczułam zapach cytrynowego płynu do czyszczenia. Wiedziona aromatem zupy, udałam się do kuchni. Stanęłam przy szafkach. Nie wiem czemu, ale pusta, którą do tej pory czułam, nagle ustąpiła miejscu złości. Przed oczami stanęła mi twarz Doktora, którego darzyłam szczerą nienawiścią. Zacisnęłam dłonie w pięści, paznokcie boleśnie wbiły się w skórę. Przygryzłam dolną wargę zębami. Nagle poczułam, że muszę znaleźć jakieś ujście dla gniewu. Inaczej z pewnością eksploduję. Z całej siły uderzyłam pięścią w garnek, który grzmotnął o podłogę. Wrząca zupa rozlała się po kafelkach, oblewając mi buty. Czułam ból w stopach, ale wcale nie byłam zła z tego powodu. Przeciwnie, to mi pomogło. Nie wiedząc czemu, zaczęłam zwalać wszystkie rzeczy w kuchni. Większość z nich rozlatywała się na kawałki, które z łatwością omijałam. Wbiegłam do salonu. Moją uwagę przykuł wazon z kwiatami. Po chwili zmienił się w okruchy. Tak samo jak ze mną. Do niedawna byłam cała, szczęśliwa. Peeta pomógł mi jak nikt inny. A teraz? Jedno zdarzenie spowodało lawinę, która jak pięść rozbiła mnie na kawałki. To nie możliwe, żeby tak nagle wszystko znikło. Nie mogę uwierzyć, że jeszcze wczoraj rano wszystko było w porządku, a ja szykowałam się na wyjście do miasta z ukochanym. To po prostu nierealne, aby tak szybko życie mogło się zmienić o 180 stopni. A co jeśli to był tylko sły sen? Może musiałam wyjechać w jakiejś sprawie do Kapitolu, ale zasnęłam, a to wszystko było koszmarem? Zdawałam sobię, sprawę, jak głupią historyjkę wymyśliłam, ale w tamtej chwili tak bardzo chciałam w nią uwierzyć, że udało mi się. Szybko wybiegłam z domu. Nie przejmowałam się nawet zamknięciem drzwi. Pełna desperacji i potrzeby ratunku rzuciłam się na drogę. Ruszyłam prędko pod dom Peety, wiatr rozwiewał mi włosy i chłostał boleśnie twarz, wywołując kolejne łzy. Stanęłam z drżącym sercem pod drzwiami. Przełknęłam ślinę i zapukałam. Nic się nie działo. Jeszcze raz zapukałam, głośniej i pewniej. Z tego dźwięku można by wyczytać moje emocje. Kiedy nikt się nie zjawił, poczułam sie jeszcze gorzej.
-Peeta! Peeta!-krzyczałam, desperacko łomocząc w drzwi. Poczułam łzy na policzkach, darłam się zdławiony głosem. Jeszcze nigdy nie byłam tak zdeseperowana.-Peeta! Proszę! Nie zostawiaj mnie!
Ostatnie słowa zmieniły się w szept. Oparłam czoło o zimne drzwi.
A może zasnął? -usłyszałam cichy głosik w głowie. Nie, to nie możliwe. Na pewno by się obudził, usłyszał mnie.
Kiedyś spał bardzo mocno-głosik stał się bardziej natarczywy. A może...?
Podniosłam się i okrążyłam dom. Stanęłam na jego tyłach, przed szklanymi drzwiami. Próbowałam zajrzeć przez nie do środka. Nikogo tam nie było. Łzy spływały ciurkiem po nosie i upadały na jakiś kawałek metalu, porzucony-tak jak i ja. Znów zacisnęłam dłonie w pięści. Nie wiedziałam co mną kierowało, ale nagle bez powodu uderzyłam dłonią o szkło, które pękło. Wiele jego fragmentów wbiło się w moją rękę, która zaczęła mocno krwawić. Otarłam krew o spodnie i weszłam do środka przez niewielki otwór. Otarłam się o jego krańce. Posoka spłynęła z moich ramion i ud. Rozejrzałam się po pustym wnętrzu. Cisza i kliniczna czystość sprawiały, że jeszcze bardziej cierpiałam. Opuszczona, porzucona...
Nie mogłam się pogodzić z tym, że mój świat legł w gruzach. Wbiegłam szybko po schodach. Kopniakiem otworzyłam drzwi, które wyleciały z zawiasów i grzmotnęły o ścianę. Nagle poczułam się bardzo zmęczona. Jeszcze nie odpoczęłam po dzisiejszych rewelacjach, ale nie zamierzałam wrócić do własnego domu. Zbyt wiele wspomnieć, zbyt wiele możliwych koszmarów. Rzuciłam się na łóżko Peety. Przykryłam się kołdrą, która była przesycona jego zapachem. Starałam się sobie wmówić, że to on mniej obejmuje swoim ciepłym ramieniem, a nie miękka pierzyna. Nie powinnam oszukiwać samej siebie, ale w tej chwili słodkie kłamstwo wydawało się być lepsze od gorzkiej prawdy.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo jestem samotna...
* * *
Zdziwiło mnie to, że tej nocy nie nękał mnie żaden koszmar. Prawdę mówiąc, po raz pierwszy od dawna nic mi się nie śniło. Jeszcze bardziej zdziwiłam się, gdy obok łóżka zastałam, siedzącego na fotelu, Haymitcha. Przetarłam zaspane oczy i usiadłam.
-Dzień dobry. Wyglądasz potwornie skarbie-powiedział mój były mentor. Spojrzałam na siebie i zrozumiałam, że ma rację. Cała byłam uwalana krwią i kawałkami brudu oraz szkłem. Potem zerknęłam na niego. Miał czerwoną twarz i chyba nie brał ostatnio prysznica.
-Ty też nie najlepiej się prezentujesz. Jak tu przyszedłeś?-spytałam niby od niechcenia, ale byłam zaciekawiona. On zaśmiał się.
-Tą samą drogą co ty. Choć mi wyszło to o niebo lepiej. Przyszedłem tu, bo mam sprawę, która może cię zainteresować-uśmiechnął się tajemniczo. Przechyliłam lekko głowę. O co chodziło?
-Gadaj-powiedziałam cicho. On znów się zaśmiał i pokręcił głową.
-Chodzi o Igrzyska, Katniss. Siedemdziesiąte-szóste Głodowe Igrzyska.
Jaki krótki :( Ale ciągle zaskakujesz nawrót u Peety i 76 Igrzyska ??? Wow masz niesamowitą wenę dla tego bloga - czuję się rzeczywiście tak jakbym czytała kontynuacje trylogii co jest super :D
OdpowiedzUsuńA! a! i jeszcze raz A! Boskie! Błagam cię! Teraz jest weekend to weź napisz więcej! Prrroooossszzzeee!
OdpowiedzUsuńNo ej! Nie no jak można przerwać w takim momencie. ?! A tak na marginesie super blog i wpisy. :D
OdpowiedzUsuń<3 - wyraża wszystko !
OdpowiedzUsuńWooooooow, jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńNie komentowałam od czasów pierwszego rozdziału, bo czytałam a to na komórce, a to z opóźnieniem i jakoś tak się złożyło. Kocham Twoje pomysły i podtrzymuję opinię na temat Twojego sposobu pisania. Chyba jeszcze nie znalazłam opowiadania o dalszych losach Catnip i całej reszty tak dobrego jak to.
I jeszcze te 76. Igrzyska. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :D
super! oby tak dalej :))) bardzo miło się czyta :PP
OdpowiedzUsuńNoooooo kurde, co to ma być ?! :o Co za Igrzyska ?! Znowu przerwałaś w TAKIM momencie ! -.-" Sam rozdział jak zawsze świetny ♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny! :)
Genialny rozdział, ale znowu przerwałaś w takim momencie ! Strasznie szkoda mi Katniss i jeszcze te Igrzyska... : C
OdpowiedzUsuńTwój blog jest super. Jestem wielką fanką Igrzysk. Czytałam wcześniejsze rozdziały ale nie komentowałam aż do teraz bo to co przeczytałam strasznie mną wstrząsnęło. 76 IGRZYSKA???!!! JAK MOŻNA PRZERWAĆ W TAKIM MOMENCIE???!!! Kiedy następny rozdział? nie mogę się doczekać <3
OdpowiedzUsuń76 igrzyska! Na to czekałam <3
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ GENIALNY! POPROSTU BOSKI! :3
Z niecierpliwością czekam na nn B)
Pozdrawiam ;)
Bosz, kocham! Odkryłam blog dopiero dzisiaj i już go uwielbiam <3 Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy, bo wielbię Peetniss ;) Bosko piszesz :*
OdpowiedzUsuńJej dzięki za dedyk <3 Czekam na kolejną notkę ;)
OdpowiedzUsuńMoże chcecie poczytać mojego bloga: http://oddana-fanfiction.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDopiero zaczynam :)