niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 11 Mentorka

Przepraszam za błędy, ale ja to kończę naprawdę późno w nocy :(
Dedyk dla Alex Malfoy :)

Patrzałam na mojego mentora pełnym zdumienia wzrokiem. Potrzebowałam dobrych paru minut, by zrozumieć o co mu chodzi. Nagle doznałam olśnienia i przed moimi oczami pojawiły się obrazy sprzed paru miesięcy. Nasz garstka i prezdent Coin decydujący o odbyciu się rzezi, w ramach zemsty za siedemdziesiąt pięć lat cierpień, wśród dzieci Kapitolińczyków.  Mój głos i zgoda na tpo wydarzenie. Wtedy działałam pod wpływem impulsu, złości, żalu i pragnienia zemsty. Czy dzisiaj podjęłabym taką samą decyzję? Nie potrafię dokładnie odpowiedzieć na to pytanie...
-Prezydent Haevensbee zadecydował, aby Dożynki odbyły się już jutro-powiedział Haymitch monotonnym głosem. Zdałam sobie sprawę, że przez długą chwilę patrzyłam gdzieś w przestrzeń. Teraz zaś spojrzałam na mojego byłego mentora.
-Jutro? Skąd ten pośpiech?-zapytałam zdumiona. Nie rozumiałam, dlaczego Plutarchowi zależało na tak szybkim załatwieniu sprawy. O co chodziło?
-Chodziło o to, aby jak wzbudzić strach wśród Kapitolińczyków. Gdyby Igrzyska odbyły się po długich zapowiedziach, mogliby się nieco uspokoić, potrenować. W ten sposób zaś stali się bezsilni-wytłumaczył mi, a ja pokiwałam powoli głową. To miało sens, ale dalej coś mi nie pasowało.
-Przecież to był pomysł Coin. Dlaczego Plutarch go wykonuje?-zadałam pytanie. Haymitch podrapał się w zamyśleniu po głowie.
-Widzisz, Coin podpisała oficjalne akta, na mocy których Igrzyska muszą się odbyć. Innymi słowy publicznie je zatwierdziła-odpowiedział na moje pytanie. Spojrzałam mu w oczy.
-Czemu mi o tym mówisz?-mruknęłam. On uśmiechnął się.
-Te dzieciaki to kompletne sieroty. W porównaniu z tobą, która umiała strzelać z łuku, biegać i robić inne pożyteczne rzeczy, one są beznadziejne. Poza tym, aby zachować tradycję Igrzysk, potrzebni nam mentorzy-uśmiechnął się tajemniczo.-Pomyślałem, że możesz być zainteresowana.
                                                                         *    *    *
Zdenerwowana przekroczyłam próg drzwi, za którymi mieściła się sala przygotowawcza. Oczywiście od razu dostrzegłam moją ekipę. Flavius, z pomarańczowymi loczkami poruszającymi się we wszystkie strony pod wpływem najmniejszego ruchu głową, Octavia, z bledszą niż zwykle groszkowozieloną skórą i Venia, z tatuażami pod brwiami. Zauważyłam, że wszyscy byli...przygaszeni. Chyba po raz pierwszy od wielu dni widziałam ich w takich nastrojach. Jak gdyby ich wewnętrzne światło zgasło. Milczeli, podczas oskubywania mnie z najmniejszych włosków, nakładania różnych substancji o dziwnych zapachach na moje ciało, malowania paznokci w płomienne wzory i układaniu włosów w warkocza dobieranego. Między kosmyki wpletli mi paseczki bibuły w czerwonych, pomarańczowych i żółtych odcieniach. Pewnie chodziło o moją przeszłość i dziewczynę, która igra z ogniem. Jako mentor powinnam błyszczeć i przypominać o blasku dawnego zwycięstwa, jednocześnie eksponując podopiecznych, których jeszcze nie znam.
Sama nie wiem, czemu się zgodziłam. Może gryzło mnie sumienie? W końcu mój głos był bardzo ważny podczas ustalania, czy Igrzyska się odbędą. Kto wie, czy gdyby nie ja, nie byłoby mnie dziś tutaj, a cały pomysł odszedłby w zapomnienie. Czy zgłaszając się na mentorkę, pragnęłam pomóc dwójce dzieci i tym samym marnie odpłacić się za śmierć reszty?
Stanęłam przed lustrem. Flavius, Octavia i Venia bez słowa wyszli. Ubrałam miękki, biały szlafrok. Wyglądałam naprawdę świetnie. Miałam idealne brwi, wydłużone rzęsy, gładką skórę, pełne usta, włosy, które świetnie do mnie pasowały i płomienie na paznokciach Podejrzewam, że moja ekipa specjalnie podkradła poprzednie pomysły, które zaproponował im niegdyś Cinna.  Być może tęsknili za nim i chcieli pokazać, że ciągle pamiętają o jego śmierci. Kto wie, czy to nie z tego powodu milczeli? Czy śmierć byłego stylisty sprawiała im aż taką przykrość?
Drzwi otworzyły się z trzaskiem. Pojawiła się w nich tak młoda osoba, że przeszło mi przez myśl, iż może być w moim wieku. Miała płomiennorude włosy, hipnotyzujące zielone oczy i piegi. Zauważyłam, że przewyższała mnie wzrostem zaledwie o pięć centymetrów. Uścisnęła mi rękę. Zdziwiło mnie, z jaką siłą i werwą to zrobiła. Uśmiechnęła się do mnie. Zdawała się być podenerwowana.
-Katniss, to zaszczyt cię poznać. Jestem Evelynn Cord, twoja nowa stylista. Pochodzę z dystryktu ósmego. Gdybyś nie rozkręciła rewolucji, nigdy nie mogłabym spełnić swojego marzenia związanego z modą-mówiła szybko, ale wyraźnie. Wydawało mi się, że wciąż nie może uwierzyć, iż tu jest. Jej dawne mieszkanie w ósemce wyjaśniało, dlaczego wyglądała tak normalnie, nie jak typowa Kapitolinka. Nie wiedziałam za bardzo co powiedzieć, więc odwzajemniłam uśmiech. Ona zaś zabrała się do pracy. Po około kwadransie miałam nałożony makijaż. Zdziwiło mnie, jak sprawnie i szybko go wykonała. Potem pokazała mi sukienkę. Na jej widok zaparło mi dech. Była śliczna, czerwona, po części wykonana z lekkiej koronki. Sięgała mi do kolan. Do tego założyłam czerwone szpilki. Uśmiechnęłam się.
-Dziękuję-wyszeptałam i uścisnęłam ją. Ona odwzajemniła ten gest, a potem odsunęła się lekko zmieszana. Potem ruszyłyśmy na plac.
                                                                         *     *     *
Zajęłam miejsce na jednym z wielu foteli na scenie. Rozejrzałam się wokół. Obok mnie dostrzegłam wiele znajomych mi twarzy. Byli zwycięzcy, których kojarzyłam. Na przedzie usiadł prezydent Plutarch Haevensbee. Na początku wygłosił on przemowę, w której wspomniał o zadanych dystryktom krzywdach i długo wyczekiwanej zemście. Potem włączono film z historią poprzednich Głodowych Igrzysk. Nie starałam się temu przyglądać. Interesowało mnie coś innego.
Dzieci. Nie było ich sporo, może setka. Zatem każde z nich ma wielką szansę na wylosowanie... Na ich twarzach malował się strach, podobnie z buźkami rodziców. Nie potrafię powiedzieć czemu, ale sprawiło mi to chorą satysfakcję. Do tej pory Kapitolińczycy z radością oglądali Dożynki i Igrzyska, bo to było poza nimi. Oni mieli jedynie kibicować, co dobrze im szło, biorąc po uwagę, iż ich własne dzieci nie brały w tym udziału. A teraz? Mają za swoje.
Losowanie wyglądało dość prosto. Był dwie urny, w jednej chłopcy, w drugiej dziewczęta. Na początku wstawał pierwszy mentor, w tym wypadku Diamont White z jedynki, a Effie Trinket losowała dla niego dwoje trybutów, którzy stawali przy nim. Ja byłam na końcu. Zauważyłam, że zawodnicy nie byli zbyt ciekawi. Zwykłe maluchy, może dwanaście, trzynaście lat, chuderlawe i mało wysportowane. Żadnej ciekawej osoby. Szkoda.
-I ostatnia, choć wcale nie najgorsza, Katniss Everdeen!-zawołała Effie do mikrofonu. Rozległy się niemrawe wiwaty ze strony publiczności. Wstałam szybko z miejsca i podeszłam do Trinket. Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
-Panie mają pierwszeństwo-pisnęła Effie i podeszła do urny. Zanurzyła dłoń w urnie i uniosła małą karteczkę.-Victoria Flowersis!
Z tłumu wyszła śmiało wysoka dziewczyna, na oko piętnastoletnia. Miała długie, rudoblond włosy splecione w prostym warkocz, a także bystre, brązowe oczy. Zauważyłam, że pod fiołkową sukienką kryje się szczupłe ciało z lekko zarysowanymi mięśniami. Wkrótce dołączył do niej również starszy chłopiec. Był wysoki i dość dobrze zbudowany jak na Kapitol. Miał fiołkowe oczy i kruczoczarne włosy. Obydwoje wyglądali na zdrowie, silne dzieciaki. W porównaniu z pozostałymi prezentowali się najlepiej. Uśmiechnęłam się do siebie. Może nie będzie aż tak źle...

15 komentarzy:

  1. Jejeje! Bosko <3 Czekam na kolejne rozdziały! Na szczęście teraz nie zakończyłaś tak nagle :D. Ciekawi mnie, co na to Peeta... Mam nadzieję, że się pojawi. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Yhy yhy jest świetnie ! :) nie mogę się doczekać igrzysk ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne kocham tego bloga czekam na następny rozdział <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  4. ej, ja też mam chorą satysfakcję ;_;
    Idę się za to pociąć mydłem ;-;
    Rozdział świetny :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny rozdział : ) Ciekawe jak Peeta zareagował na te Igrzyska...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. generalnie w książce (a wiemy, że autorka do niej nawiązuje) Peeta nie chciał igrzysk, więc na pewno nie będzie zadowolony.. ale kto wie?

      Usuń
    2. Powiem tak :D Sama jeszcze myślę nad jego reakcją xD Tyle scenariuszy, tyle możliwości, sami rozumiecie. ;) Dziękuję, widzę u was bowiem szczere zainteresowanie moim blogiem :) To dla mnie naprawdę wiele znaczy.

      Usuń
  6. Woooow... Dopiero co odkryłam tego bloga... I w jeden dzień przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem naprawdę pod wrażeniem! ^_^... Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów... A w ogóle to super pomysł i jeszcze ta muzyka w tle... Idealnie dopasowana <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :D A propos muzyki-numery od 1-4 były już na początku, reszta doszła w trakcie :D

      Usuń
  7. Fiołkowe oczy i kruczoczarne włosy...Awww...czyżby William Herondale? ^^ ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Po pierwsze : ogromnie dziękuję za dedyk ♥ Po drugie: Rozdział jak to zawsze świetny :3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie piszesz po prostu zakochałam się w tej części jest również tak samo fascynująca jak pierwsze trzy

    OdpowiedzUsuń