Dziękuję za każdy komentarz. Nawet jeśli nie wszystkie odpowiadam, to kaźdy czytam i uśmiecham się z ilości czytelników, które przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania. Dziękuję <3
Pamiętacie jak zwykłam przerywać w najgorszym momencie? Jak chcieliście mnie no wiecie ... ;-; ? To teraz... ja się zamknę w toalecie, a wy to czytajcie.
Dedyk dla Castniss :D
Co działo się później? Każdy trybut udał się na spotkania ze swoimi bliskimi. Jako, że było tu mnóstwo pomieszczeń, wszyscy trybuci dostali prywatne pokoje. Ilość pokoi to zasługa nowoczesnego projektu. Mówiąc szczerze, spodobał mi się pomysł zbudowania tutaj Pałacu Sprawiedliwości. To lepiej odda charaktery poprzednich Igrzysk. Chodząc jego korytarzami, słyszałam łkania, każdą łzę skapującą na podłogę. To było straszne. Czułam się winna jeszcze bardziej niż przedtem. Przecież większość tych dzieci zginie! Podejrzewam, że już pierwszego dnia. Trybuci z poprzednich Igrzysk na ogół byli ciężko doświadczeni przez los. Pracowali, utrzymywali rodzinę, nielegalnie zdobywali środki do życia. Zdobywali w ten sposób cenne umiejętności jak siła, szybkość, zwinność, posługiwanie się jakąś bronią. Kapitolińskie dzieciaki zaś były najczęściej domowymi pieszczoszkami, które rzadko kiedy uprawiały jakiś sport, o znajomości używania noża, trójzębu, łuku czy siekiery nie wspomnę. Chude, blade, drobne. Ni krzty odwagi czy chartu ducha. Żałosne.
Moje rozmyślania przerwała Effie Trinket, która podbiegła do mnie dość szybko, biorąc po uwagę dziesięciocentymetrowe szpilki, które założyła.
-Katniss, musisz już iść do Ośrodka Szkoleniowego. Pamiętaj, mentor powinien tam być przed trybutami-powiedziała poważnie, szybko i mało wyraźnie. Skinęłam głową i ruszyłam razem z nią pustym korytarzem, wsłuchana w echo, w którym odbijał się stukot naszych obcasów.
W tym roku Igrzyska należało nieco zmodyfikować. W końcu powstały drobne problemy techniczne. Do tej pory trybuci z dystryktów oddalonych od Panem o wiele kilometrów musieli dojechać na miejsce pociągami, co zajmowało większość dnia i całą noc. Tym razem jest inaczej. Uczestnicy nie muszą podróżować, zatem od razu trafiają do swoich apartamentów w Ośrodku Szkoleniowym. Następnego dnia miała się odbyć parada. Potem wszystko według starego porządku, czyli szkolenie, pokazy indywidualne, rozmowy z prowadzącym Caesarem Flickermanem, wejście na arenę...
Wyszłam z Pałacu Sprawiedliwości i przystanęłam na moment. Jak spod ziemi wyrośli przede mną reporterzy. Wzrok mi się zamazał przez setki błyskających raz po raz fleszy. Zasłoniłam oczy ręką. Wokół mnie rozległ się hałas. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to ich rozentuzjazmowane głosy, zadające mi setki pytań naraz. Starałam się odpowiedzieć na kilka z nich. Miałam nadzieję, że wtedy dadzą mi spokój.
-Panno Everdeen, dostała pani najlepszych trybutów, czy to tylko przypadek?-powiedziała jakaś dziennikarka. Co to ma znaczyć? Poczułam, jak coś we mnie się gotuje. Czy ona insynuuje, że losowanie było ustawione? Uśmiechnęłam się sztucznie, zrobiłam to z wielkim trudem.
-Najwidoczniej znowu mam szczęście-odpowiedziałam krótko. Bardzo wolno posuwałam się do przodu. Reporterzy ciągle biegali wokół mnie, nie mogłam zrobić więcej niż kilka kroków. Uniemożliwiali mi przejście. Zastanawiałam się, czy robili to celowo?.
-Proszę pani, co skłoniło panią do bycia mentorką?-ktoś zapytał. Odwracam się w jego stronę.
-Nie wiem. To był impuls, któremu nie mogłam się oprzeć-odpowiadam, usiłując przepchać się do przodu. Dziennikarze wcale nie odchodzą, przeciwnie-dostrzegli, że nie są przeze mnie ignorowani i pojawiło się ich jeszcze więcej. Nie miałam żadnych wyrzutów sumienia z powodu tego, że skłamałam. Jakoś nie chciałam im się zwierzać. Coraz bardziej bolała mnie głowa. Wszechobecny harmider mieszał się z białym światłem przed moimi oczyma. Poczułam, jak zrobiło mi się niedobrze. Nigdy nie lubiłam być przed kamerą, nawet wywiady z Caesarem przyprawiały mnie o skrępowanie. A to? Wtedy po prostu miałam ochotę uciec z krzykiem.
-Czy to prawda, że nie dawno przechodziła pani załamanie nerwowe i depresję?-zawołał ktoś. Dziennikarze najbliżej mnie zamilkli. Podejrzewałam, że każdy chciał zadać mi to pytanie, ale zabrakło im odwagi. Tamten człowiek zaś był gdzieś z tyłu i nie musiał się wstydzić. Przed moim ustami pojawiło się jeszcze więcej mikrofonów, każdy chciał uchwycić najkrótsze słówko. Najbardziej bolało mnie to, że to pytanie naruszało moją intymność. Nie powinno w ogóle mieć miejsca. To już był szczyt wszystkiego!
-Bez komentarza-mruknęłam. Poczułam, jak dziennikarze znów zaczęli się do mnie przepychać. Byli wszędzie, każdy znowu wykrzykiwał swoje pytanie, błyski fleszy przybrały na sile. Pewnie reporterzy tego nie dostrzegli, ale zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam. Na szczęście obok mnie znajdowała się Effie. Podała mi rękę i uśmiechnęła się krzepiąco. Rozpychając się, i ignorując natrętne i coraz mniej nawiązujące do Igrzysk pytania, dotarłyśmy do limuzyny. Tam usiadłam na miękkiej skórze i uniosłam do góry dźwiękoszczelne, przyciemniane szyby. Odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na moją koleżankę, która wygładzała lekko wymiętą sukienkę.
-Oni tak zawsze...?-zaczęłam, ale nie skończyłam, bo nie wiedziałam jak to nazwać. Ona uśmiechnęła się do mnie.
-Nie. Tylko jeśli ktoś interesujący jest mentorem. Rozumiesz-nietypowe zwycięstwo, niepozorne umiejętności. Ty dla nich jesteś jak dar zesłany z nieba-odpowiedziała. Pokiwałam głową. Racja. Nieszczęśliwi kochankowie z dwunastego dystryktu, przeżycie Trzeciego Ćwierćwiecza Poskromienia,
symbol rebelii. Poniekąd stałam się najbardziej sławną osobą w całym Panem, ale nie sprawiało mi to radości. Przeciwnie. Tęskniłam za czasami, kiedy byłam znana jedynie w Dwunastce. Tamte dni na zawsze pozostaną w mych wspomnieniach. Szkoda, że tylko tam...
Kiedy limuzyna zatrzymała się, byłam przerażona. Spodziewałam się kolejnego tłumu reporterów. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że w wielkim skupieniu rozkładali rozmawiali sami ze sobą. Przemknęłam szybko do wnętrza Ośrodka i tam rozluźniłam się nieco. Będzie dobrze...
* * *
Szłam przodem, a za mną dreptali moi trybuci. Śmiało wysiedliśmy z windy, dostaliśmy ten sam apartament co ja kiedyś. Znajome otoczenie podziałało na mnie kojąco. Zaprosiłam podopiecznych do salonu, gdzie usiedli na kanapie obok siebie, a ja naprzeciwko nich w fotelu. Na wstępie powiedzieli, że chcą wspólne szkolenie. Obydwoje byli zdenerwowani, ale żadne z nich nie miało na twarzy choćby śladu łez. Uśmiechnęłam się do nich.
-Miło mi was poznać. Jestem Katniss Everdeen. Wasze imiona już znam. Powiedzcie mi proszę, czy macie jakieś umiejętności? Podajcie mi wszystkie, nawet te drobne-powiedziałam. Nie spodziewałam się ich zbyt wielu. Patrząc na dziewczynę, mogłam założyć, że była szybka, biorąc pod uwagę lekko umięśnione nogi, i zwinna, ze względu na szczupłą budowę ciała. Bystre oczy wskazywały na inteligencję. A chłopiec? Czysta siła i wytrzymałość. Pierwsza odezwała się Victoria.
-Cóż...ja dobrze biegam i jestem raczej zwinna-uśmiechnęłam się, słuchając tego. A nie mówiłam?-I troszkę strzelam z łuku...-wyszeptała niepewnie. Opadła mi szczęka. Co? Tego się kompletnie nie spodziewałam. Jak to możliwe?
-Słucham?-zapytałam zdumiona. Ona uśmiechnęła się niepewnie, ukazując śnieżnobiałe zęby.
-Widzi Pani...-zaczęła, ale ja jej przerwałam.
-Katniss. Mówcie mi po imieniu, nie jestem wiele starsza od was-powiedziałam. Oni pokiwali głowami.
-Dobrze...Katniss. Podziwiam cię od twoich pierwszych Igrzysk. Kiedy wygrałaś, poprosiłam rodziców, by kupili mi łuk i strzały. Od tego czasu trenuję i nie najgorzej mi idzie-zakończyła z uśmiechem.
-Jeśli chodzi o mnie, to nie najgorzej rzucam nożami, wczoraj ćwiczyłem, nie chciałem wejść na arenę kompletnie zielony. Jestem też dość silny, wytrzymały i dobrze znam się na zwierzętach, roślinach i środowiskach, w których żyją-spojrzałam na niego zaskoczona, a on uśmiechnął się i wytłumaczył.-Lubię przedmioty przyrodnicze.
Zauważyłam, że chłopak miał bardzo miły głos. Pokiwałam głową. Byłam zaskoczona, ale w pozytywny sposób. Do tej pory nawet nie spodziewałam się takich dobrych trybutów! Owszem, wyglądali na lepszych od innych, ale oni przerośli moje najśmielsze oczekiwania.
-Dobra, słuchajcie. Jeśli chodzi o umiejętności, to świetnie się uzupełniacie, zatem proponuję wam sojusz. Osobiście uważam to za świetny pomysł. Zwiększycie swoje szanse na przeżycie. Tamci trybuci to sieroty, ale mogą mieć jakieś asy w rękawie-powiedziałam bardzo poważnym tonem. Oni spojrzeli sobie w oczy. Przez chwilę zdawali się porozumiewać w nieznany mi sposób, jak gdyby ten wzrok tłumaczył im wszystko. A potem odpowiedzieli równocześnie:
-Sojusz.
Uśmiechnęłam się. Było w nich coś...Nie potrafiłam tego opisać. Nagle zainteresowało mnie, czy nie są przypadkiem przyjaciółmi lub kuzynostwem. Umieli porozumiewać się ze sobą bez słów, jak niegdyś ja i Gale. Gale. Jego imię zabrzęczało mi przy uchu jak upierdliwa mucha. Zignorowałam ją pospiesznie i spojrzałam w skupieniu na trybutów. Wiedziałam że będę walczyć o to, by żyli jak najdłużej.
-Świetnie. Teraz słuchajcie. Jutro odbędzie się parada. Macie słuchać się swoich stylistów, jasne?-zapytałam, a oni pokiwali głowami.-To na razie wystarczy. Jutro powiem wam o szkoleniu i innych tym podobnych rzeczach. A teraz idźcie zjeść kolację-powiedziałam i wstałam. Victoria spojrzała na mnie zdumiona.
-Nie jesz kolacji?-zapytała. Pokręciłam głową.
-Dziś nie jestem głodna-odpowiedziałam i poszłam do swojej sypialni. W tym roku dostałam ogromne pomieszczenie z dużym łóżkiem i pięknym widokiem na Kapitol. Podeszłam do okna. Przez moment wpatrywałam się w panoramę miasta. Wysokie budynki, sięgające chmur, a między nimi pasma granatowego nieba. Piękny widok. Miasto tętniło życiem, jak świeżo natleniona krew wypływająca ze zranionej tętnicy. Nowoczesne auta śmigały po ulicach z zawrotną prędkością, ludzie chodzili po chodnikach, śmiejąc się głośno. Podejrzewałam, że to rodziny tych dzieci, które nie zostały wylosowane. Dawniej, w dwunastce, jeśli młodego członka rodziny spotkało to nieszczęście, rodzina zamykała okna i zostawała w domu, by oddać się żalowi i rozpaczy. Ciekawe czy tutaj także?
Noc okryła miasto granatowym płaszczem. Mrok spowił ulice i zaułki. Wieczór dawno znikł, nie został po nim choćby ślad. Od rana w mojej głowie rysował się ryzykowny plan. Wprawdzie już wcześniej, w momencie, w którym Haymitch zaproponował mi bycie mentorem. Mówiąc szczerze, możliwość realizacji tego planu stała się jednym z powodów, przez które się zgodziłam. Poza pomocą w przeżyciu dzieciom, które skazałam niedawno na śmierć, oczywiście. Może i byłam szalona, wierząc, że mi się uda, iż dam radę spełnić to postanowienie. Jednak w moim stanie szaleństwo to i tak najlepsze co mogło mnie spotkać, jakkolwiek by na to nie patrzeć. Uśmiechnęłam się tajemniczo pod nosem. Uda mi się.
Ta noc przecież dopiero się zaczyna...
Koniec rozdziału. No to teraz bijcie ;-; Jestem gotowa. Wyszłam już z łazienki xDD Czekam na wasze (wściekłe) komentarz i kolejnych obserwatorów <3 Trzymajcie się.
Nie no dziewczyno,ty napewno jesteś Carolina Szcześniak ? Bo czasem mi się wydaje,że to Suzanne Collins siedzi po drugiej stronie komputera.Piszesz naprawdę dobrze,i pod względem technicznym i pod względem akcji oraz fabuły.Normalnie kontynuacja trylogii.Jestem tu od 3 rozdziału i specjalnie aby dodawać tu komentarze założyłam konto.Jestem zachwycona twoją twórczością,i mam nadzieje,że doprowadzisz tę historię do końca.Wiedz,że nawet jeśli to kończenie potrwa kilka lat,to ja będę z tobą do końca.♥
OdpowiedzUsuńTak, na pewno jestem Carolina Szcześniak ;) Tak mam przynajmniej w dowodzie osobistym :D Dziękuję, twój komentarz jest tak piękny,że aż się wzruszyłam <3 Dziękuję, dziękuję,dziekuję.
UsuńZgadzam się z Meg :) i na twoim miejscu nie podawałabym miejsca swojego pobytu :D ciekawe czy ten plan ma coś wspólnego z uwolnieniem Peety, bo ja stawiam że tak :P nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Dodaj jeszcze dziś błagam! ^^ ten jest rewelacyjny :*
OdpowiedzUsuńPowiem tak :D Nie do końca, ale jesteś dość blisko. Katniss nie może Peety uwolnić, bo w gruncie rzeczy wierzy,źe zostanie tam wyleczony. W końcu-jeśli nie tam, to gdzie? Ale daleko nie jesteś :D Naprawdę dobrze myślisz. Rozdział dodam tradycyjnie około pierwszej-drugiej w nocy ^^ Wcześniej nie mogę, muszę jeszcze lekturę czytać. :(
UsuńBędę trwać i czekać :D a lektury to zło :(
OdpowiedzUsuńzło wcielone :(
UsuńJeju, rozdział super :3 Co do planu Katniss...Zaświtało mi, że może ona będzie chciała wciągnąć Peetę w mentorowanie, żeby sobie coś poprzypominał? xD Nie wiem... nie trzymaj nas w niepewności, bo zamorduję ! :o
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę!
Coś ci się pomyliło xD...
UsuńGENIALNE :D piszesz świetnie, zresztą już Ci to pisałam :) weny weny weny :*
OdpowiedzUsuńKolejny genialny rozdział. :D Cóż, nie zdziwię się gdy za kilka lat wydasz własną książkę :D
OdpowiedzUsuńTeż wysnuję własną teorię na temat kolejnego rozdziału, wydaje mi się, że pod osłoną nocą pójdzie do szpitala do Peety, by go odwiedzić i z nim pobyć. W końcu wyprowadzono ją ze szpitala siłą... Taka romantyczna noc :D <3
http://www.youtube.com/watch?v=eumh8_ZZZo0
Tak podsyłam link, może spodoba Ci się piosenka :D
Pozdrawiam, życzę weny!
Bardzo dziękuję za dedykacje :) Kolejny definitywnie genialny rozdział. Zdecydowanie zgadzam się ze wszystkimi którzy komentowali przede mną ♥♥♥
OdpowiedzUsuńHyhyhy. .. nieee!!! W takim momencie. ? No nie no dziewczyno weź się ogarnij xD nie trzymaj nas tak w niepewności. :D powodzenia z następnym rozdziałem. :D xD
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny : ) Też od razu przyszło mi do głowy, że ten plan ma jakiś związek z Peetą. Jak ja wytrzymam do jutra ?
OdpowiedzUsuńSuper super super nie moge się doczekać kolejnego rozdziału !!!!
OdpowiedzUsuńAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Uwielbiam Cię! Pisz, pisz i nie przestawiaj! Błagam! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału... OEMDŻI! Ja nie wytrzymam. OEMDŻI! <3
OdpowiedzUsuńChyba zacznę przez Ciebie ustawiać sobie budzik na drugą w nocy, żeby jak najszybciej przeczytać kolejny rozdział, naprawdę. CUDOWNIE, jak zwykle. Brakuje mi słów, więc dodam, że jak zwykle wyczekuję z niecierpliwością następnego rozdziału. :)
OdpowiedzUsuńod dwóch dni czytam twój blog i czasami mam wrażenie, że to oficjalna kontynuacja... Ale w książce obracasz kartkę i masz następny rozdział, a tu trzymasz nas w niepewności! Jesteś nikczemna! :) Naprawdę, świetnie piszesz i jak napiszesz jakąś książkę ( co mnie nie zdziwi) podaj tytuł, a ja z miejsca idę do księgarni! FANTASTYCZNE!!!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNapiszę najszczerzej jak umiem:) Masz bardzo ciekawe rozdziały i czuje się jakbym czytała 4 część trylogii. Serio. Doskonale piszesz o emocjach.
OdpowiedzUsuńProponuję Ci abyś zmieniła szablon bloga i inny kolor playlisty bo szczerze ten kolor nie pasuje. A muzykę świetną wybrałaś:) Tu masz linka do innych kolorów playlisty: http://scmplayer.net/#_=_
Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały. Szacun :D
Dzięki tobie zauważyłam to niedociągnięcie. Nie musiałaś podawać mi linka, znam tę stronkę, bo tam robiłam playlistę xD Ale dzięki, serio. Moim zdaniem lepiej teraz wygląda. A propos szablonu...tu nieco gorzej. Dobre szabloniarnie mają kolejki na kilometry :/ Chyba na razie zostawię ten szablon i będę się cieszyć.
UsuńJak mogłaś?!?!?! ... :) No ja nmg nmg nmg... :( Już się nie mogę doczekać!!! :D
OdpowiedzUsuńJesteś moim bogiem ;c
OdpowiedzUsuńzgadzam się Viciu <3 Hehesss
Usuń