środa, 19 lutego 2014

Rozdział 7 Atak

Przepraszam za błędy, ale kończyłam go w nocy :(
Dedykuję ten rozdział Pomylunie Everdeen :3

Właśnie kończyłam śniadanie w moim domu w Wiosce Zwycięzców. Skrobałam widelcem i nożem o talerz w delikatny, kwiatowy wzór. Jajka i bekon należały już do odległej historii. Zostały po nich drobne ślady tłuszczu i fragmenciki żółtka, z którymi szybko się uporałam. Odłożyłam szybko talerz do zlewu. Był już pełen,ale zamierzałam pozmywać później. Podeszłam do wysokiej, nowoczesnej lodówki. Uniosłam powoli rękę i oderwałam kolejną kartkę z kalendarza. Dziś był siódmy maja. Jak ten czas szybko zleciał.
Mówiąc szczerze, od rana nękało mnie dziwnie wrażenie, że o czymś zapomniałam. Z tego powodu byłam nieco nerwowa, gdyż chciałam sobie tę rzecz koniecznie przypomnieć. Jednak im bardziej się starałam, tym gorzej mi szło, więc w końcu zaniechałam tych prób. Zgniotłam kartkę z głośnym trzaskiem i wrzuciłam ją do kosza. Niemalże od razu usłyszałam pukanie do drzwi. Uśmiechnęłam się. Doskonale domyślałam się, kto to może być. Przygładziłam odruchowo włosy i poszłam otworzyć. Peeta stał oparty o framugę. Dziś miał na sobie ciemne dżinsy i zielony t-shirt. Uśmiechnął się do mnie.
-Hej, Katniss. Gotowa?-zapytał. Umówiliśmy się telefonicznie. Postanowiliśmy wspólnie pójść do miasta. Od dawna panowały tam prace renowacyjne, podobno większość centrum miasta była odnowiona. Dom Peety nie został jeszcze obudowany, choć prawdopodobnie robotnicy zabiorą się do tego za kilka dni, a Złożysko jeszcze trochę poczeka na swoją kolej.
-Tak, jasne-odpowiadam. Peeta wyciąga w moją stronę dłoń, a ja ujmuję ją swoją. Zauważyłam że jego była gorąca. Spoglądam na ukochanego. Czoło zrosiły mu kropelki potu. Coś mi tu nie pasowało. Myślałam, że Peeta jest już zdrowy. W końcu od zachorowania minęły jakieś dwa miesiące. Dlaczego więc miał takie dziwne objawy?
-Peeta, dobrze się czujesz?-spytałam.  On spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami, teraz z rozszerzonymi mocno źrenicami. Nie znam się za bardzo na odczytywaniu ludzkich emocji, ale mogłabym się założyć, że cokolwiek teraz powie-będzie to kolejne kłamstwo.
-Dobrze, Katniss. To tylko zmęczenie-rzekł, patrząc mi głęboko w oczy. Czytałam gdzieś kiedyś, że podczas kłamania najgorzej jest utrzymać kontakt wzrokowy z rozmówcą. Cóż, jeśli to prawda, to Peecie naprawdę musi zależeć na zatajeniu tej informacji. Z byle powodu nie starałby się aż tak bardzo.
-Niech ci będzie. Chodźmy-mówię cicho i ruszamy. Przejście do miasta zajmuje nam zaledwie kwadrans wolnym spacerem. Wesoło rozmawialiśmy, cieszyliśmy się z cudownej pogody. Oglądaliśmy wspólnie wyremontowane centrum. Pałac Sprawiedliwości został całkowicie zburzony. Na jego miejscu stanie centrum handlowe. Po rebelii rządy objął Plutarch Heavensbee. Postanowił on unowocześnić biedne dystrykty Panem. Od razu przeznaczył dużą kwotę pieniędzy na renowację całego kraju. Oprócz koniecznej odbudowy zgliszcz po drugim powstaniu, zainwestował też w oświatę. Dzięki temu edukacja ma przestać być na niskim poziomie. Uważam, że to dobry pomysł. Ciągle pamiętam nudne pseudo lekcje o powstaniu Panem, które były jedynie monotonnym wykładem na temat dobrych cech Kapitolu. Próbowano nam wyprać rozumy, abyśmy nie dostrzegali wad systemu. Tak było im najwygodniej. Społeczeństwo idiotów, którzy nie będą chcieli rozpocząć rewolucji. Cóż, Snow się pomylił. Tę pomyłkę przypłacił życiem. Staliśmy przed dawnym sklepem ze słodyczami. Powoli został zwożony do niego towar. Po usilnych prośbach sprzedawca w końcu zgodził się już teraz sprzedać nam lody. Usiedliśmy na ławce. Peeta objął mnie jedną ręką. Wspólnie delektowaliśmy się pyszną, zimną przekąską i upajaliśmy się chwilą, która w naszych marzeniach powinna trwać wiecznie.
-Chyba czas wracać do domu-powiedziałam. Przymknęłam powieki, relaksując się pod wpływem ciepłych, słonecznych promieni.
-Katniss, a możemy pójść w jeszcze jedno miejsce?-zapytał Peeta. Słyszałam lekkie drżenie w jego głosie. Spojrzałam na niego. Policzki miał mocno czerwone, cała twarz lśniła lekko od potu. Usta zaś były suche na wiór,mimo lodów, które przed chwilą jedliśmy.
-No nie wiem. Może lepiej wróćmy do domu. Wyglądasz strasznie-powiedziałam powoli. Dotknęłam dłonią jego policzka. Był bardzo ciepły.
-Katniss,proszę. Odwiedźmy jeszcze tylko mój stary dom-powiedział Peeta, patrząc mi prosto w oczy. Widziałam w nich rozpaczliwe błaganie. Przygryzłam wargę. Nie mogłam mu odmówić, nie potrafiłam tego zrobić. Ciężko mu się dziwić. Peeta jeszcze nie był w swoim domu po bombardowaniu dwunastki. Ja tak. Choć muszę przyznać, że nie było to nic przyjemnego. W takich miejscach budzą się najgorsze wspomnienia....
-Dobrze, zgadzam się, a jeśli tylko poczujesz się gorzej, masz mi powiedzieć, a wtedy wracamy-mówię i wstaję, nie czekając na odpowiedź potwierdzającą obietnicę. Kolejny wielki błąd.
                                                                     *    *    *
Szliśmy w milczeniu. Po raz pierwszy jednak ono nam nie przeszkadzało. Przeciwnie-żadne z nas nie chciało go przerywać. Obydwoje baliśmy się, że jakiekolwiek słowo może wywołać kłótnię, być iskrą, która rozpali pożar. Dlatego zaciskaliśmy usta i szybkim krokiem pokonywaliśmy drogę.  W końcu dostrzegliśmy stary dom Peety, jakieś pięćset metrów od nas. Przyspieszyliśmy tempo. Czterysta, trzysta metrów. Nie mogłam się powstrzymać, spojrzałam na mojego towarzysza. Wyglądał jeszcze gorzej, to fakt, ale sam chciał tu iść, ja go nie pchałam. Niech sobie pocierpi, zobaczy, że było mnie słuchać. Dwieście metrów. Przyglądam się mu uważniej. Jest cały mokry, koszulka przykleiła się do ciała, usta drżą, podobnie jak reszta ciała. Sto metrów. Wpatruję się uparcie w jego zielono-niebieskie oczy, szukając przyczyn, choć oczywiście wiem, że nic w ten sposób nie wskóram. Zaraz. Coś mi tu nie pasuje. Zielono-niebieskie...?
Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. To Peeta przekroczył właśnie próg domu. Wybrał wejście od strony sklepu, zatem zawtórował mu mały dzwoneczek, obwieszczający dawniej nadejście klienta. Wchodzę za nim do sklepu. Dziwi mnie, w jak dobrym jest stanie. Wszędzie walają się gruzy i zgliszcza, ale meble zachowały się niemal całkowicie, a konstrukcja domu i ściany są prawie nienaruszone. Nagle dzieje się coś, co na dobre wyrywa mnie z zamyślenia. To Peeta. Zaczął dyszeć tak głośno, że zagłuszył inne dźwięki. Odwróciłam się w jego stronę. Stał oparty dłońmi o starą ladę sklepową, miał napięte do granic możliwości mięśnie. Nie mógł złapać oddechu, mimo iż nie powinno mu to sprawiać najmniejszej trudności. Niepewnie do niego podeszłam. Położyłam dłoń na jego spoconym ramieniu. Pokonałam odruch, aby odsunął od razu rękę i wytrzeć ją o spodnie. Spojrzałam na jego twarz. Źrenice skurczyły się rozmiaru łepka szpilki, tęczówki zabłysły jadowitą zielenią. Przerażona patrzyłam na to co się działo. Denerwowała mnie bezsilność, to, że nie potrafię nic dla niego zrobić. Wtedy dostrzegłam coś innego. Jego źrenice zrobiły się znów wielkie, pochłonęły ze sobą całą zieleń. A wtedy wydarzenia zaczęły dziać się tak szybko, że nie mogłam rozstrzygnąć, gdzie zaczyna się jedno, a kończy drugie. Peeta spojrzał na mnie, ale mnie nie widział. A w każdym razie prawdziwej mnie. Jego wzrok przesycony był nienawiścią, obrzydzeniem. Jeszcze nigdy go takim nie widziałam. To znaczy...nie do końca. Był takie dni. Tak straszne, że starałam się wymazać je z pamięci. Nagle zrozumiałam.
-O mój Boże-wyszeptałam. Było jednak za późno. Pięść Peety spotkała się z moim brzuchem, boleśnie miażdżąc mi organy wewnętrzne, ze świstem pokonując powietrze. Zaparło mi dech. Upadłam na podłogę. Odruchowo chciałam zwinąć się pozycji embrionalnej, ale zagubione resztki rozumu kazały mi uciekać. Nawet jeśli musiałam czołgać się po podłodze jak jakiś jaszczurzy zmiech, za którego Peeta pewnie mnie teraz uważał...
Zacisnęłam z bólu wargę. Kiedy Peeta mnie uderzył, zagryzłam z bólu język, który teraz niemiłosiernie krwawił. Wyplułam nieco krwi na podłogę, ale dalej był jej dużo, o wiele za dużo. Przyspieszyłam tempo, ale było mi okropnie ciężko. Wiedziałam, że długo nie dam tak rady. Spróbowałam wstać. Z trudem, ale udało mi się. Pobiegłam, zginając się w pół, w stronę części mieszkalnej. Nigdy tu nie byłam, ale to nie przeszkadzało mi w ucieczce. Przeciwnie-miałam wrażenie, że znam ten dom od dawna. Ból przybrał na sile, wzrok zaczął mi się rozmazywać. Nie zauważyłam, że przede mną stoi stół. Wpadłam na niego, mebel zatrząsł się, ale ocaliłam go i siebie przed upadkiem.
-Zmiech-usłyszałam za sobą. Odwróciłam się, stół znowu się zatrząsł. Oparłam o niego dłonie, wpatrzona byłam w Peetę, stojącego w drzwiach.-Paskudny zmieszaniec.
Powoli ruszył przed siebie, nie spiesząc się z zabiciem mnie. Poczułam łzy w oczach. Otworzyłam usta, krew spłynęła mi mocno po brodzie, krztusiłam się nią. Mieszała się ze słonymi łzami.
-Peeta, proszę-wyszeptałam. Nie wiem nawet po co. To i tak nic nie da. On nadal chciał mnie zabić. Więc po co to powiedziałam? Dalej szedł w moją stronę. Był jak drapieżnik, które spotykałam w lesie z Gale'em. Nie spieszył się, zdawał sobie doskonale sprawę z przewagi. A ja byłam bezbronna. Odruchowo uniosłam dłoń, chcąc ująć strzałę, której nie znalazłam. Spróbowałam cofnąć się, choć nie było to możliwe. Zamiast tego moje dłonie natrafiły na spleśniały, obślizgły chleb, ale też na coś jeszcze. Zacisnęłam dłonie na chłodnej rączce, przesunęłam palcem po stalowym ostrzu. Bałam się go użyć. Mogłam zrobić krzywdę Peecie. Nie, powiedziałam sobie stanowczo. To nie jest Peeta. Już nie. Skupiłam się. Miałam jeden strzał, od którego wiele zależało. Jeśli mi się uda, ocalę oboje. Jeśli nie, obydwoje jesteśmy zagrożeni śmiercią. Świat stanął w miejscu, gdy zamachnęłam się i wykonałam jeden rzut. Rozległ się dźwięk stali wbitej w drewno. Trafiłam.

Jestem wredna :3 Przerwać w takim momencie. Musicie poczekać, by dowiedzieć się, gdzie Katniss chciała trafić. Zachęcam do komentowania i dodawania do obserwatorów.

15 komentarzy:

  1. Genialny rozdział!, czasami mam wrażenie że czytam dalszą oficjalną część trylogii, a potem uświadamiam sobie że Kosogłos był ostatnią częścią, a to nie są słowa Collins. Masz niesamowity talent każdy rozdział kończy się jak u Suzanne takim "BUM". Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie, przerwać w takim momencie ! Jakoś spróbuje wytrzymać i już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wchodzę a tu taka niespodzianka! 4 nowe genialne rozdziały <3 No ale przerwać w takim momencie ?! Ty nas chyba nie lubisz :( Z niecierpliwoscia czekam na nastepny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że cię lubię :3 A przerwać musiałam. Bo jak was nie zaciekawię, to jeszcze przestaniecie wchodzić ;) Pozdrawiam

      Usuń
  4. Ooooo dziękuję bardzo za dedykację! <3 Świetny rozdział <3 Czekam na dalszą część <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu! znalazłam Twojego bloga dziś. Wszystkie rozdziały pochłonęłam w tempie błyskawicznym. JA CHCĘ WIĘCEJ!!! Genialne! Błagam na kolanach, dodaj następny!! :<
    Pozdrawiam! :)
    PS: Cz mogłabyś ocenić mojego bloga? Byłabym bardzo wdzięczna :)
    link : http://dramione-new-way.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że mogę go ocenić ^^ Schlebia mi ta prośba, muszę przyznać. A nowy rozdział już jutro :*

      Usuń
  6. Okrutna :p przez Ciebie nie będę mogła teraz na niczym się skupić :( szybciutko kolejny rozdział poprosimy! ten genialny jak zwykle <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś okrutna ale i tak Cię kocham ;c

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieeeeeee! Wszystko tylko nie koniec rozdziału! YGH! Jak ja tego nienawidzę! Dodaj nowy! BŁAAAAAAAAAAAAAAAAAGGGGGGGGAM! ;(

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz wielki talent, ale masz też jedną wadę...
    Jesteś chamska ! ;_; W takim momencie przerwać :c
    Jak zabijesz Peetę, to pamiętaj, kto jest prawdziwym wrogiem. (Teraz mam na myśli siebie xDD)
    Nie, no, troszkę przesadzam, ale jestem zuaa xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Przerwać w takim momencie...no wiesz to gorsze od tego co się stało z Peetą. Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak mogłaś?! Przerwać w takim momencie? Zupełnie jak u Collins :) Na szczęście ja nie muszę czekać na następny rozdział, bo jest ich jeszcze duuuuużo :D Ale i tak napiszę, że czekam na niego z niecierpliwością. W sumie, to jest prawda, bo muszę przestać czytać by grać na pianinie ;c
    Życzę weny przy NASTĘPNYCH rozdziałach ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ha! O tak! Koniec słodkiej sielanki i wtrącenie takiego obrotu akcji to bum! Świetnie! Nie żeby te 'miłe' rozdziały były złe, po prostu wartka akcja trzymająca w napięciu to co innego i...Aaa! Ekstra! Cz to nie wygląda, jakbym była psychopatą? ;)
    Tylko przyczepię się do tego, że zdarza Ci się mieszać czas przeszły i teraźniejszy.
    Ale ogólnie bardzo fajnie;) Pozdrawiam = ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie brzmisz jak psychopata ;)
      Tak, wiem :) Zdarzało mi się jeszcze wtedy mieszać czasy. Na szczęście teraz skrupulatnie tego pilnuję :D
      Również serdecznie pozdrawiam i dziękuję za Twoje komentarze i za to, że wiesz, ile pracy kosztują mnie rozdziały i jak wielkim wówczas wyróżnieniem jest otrzymanie miłego komentarza :)

      Usuń