czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 8 Brak nadziei

Jeju, jak czytałam wasze komentarze o tym, jaka jestem chamska xD Bezcenne. Niemalże widziałam wasze miny, jak kończycie czytać rozdział siódmy. Wiem, jestem okrutna ;-; To też mi mówiliście :D Więc...rozdział dedykowany Mary Marysi. I nie przedłużam, bo pewnie czekacie na moment, w którym dowiecie się gdzie tak Katniss chciała trafić. Życzę miłego czytania ;-)

Nie mogłam się ruszyć. Przez chwilę po prostu stałam i patrzyłam w efekty mojego rzutu. Był bezbłędny, nóż idealnie przeciął powietrze i wylądował w starannie dobranych przeze mnie miejscu. Mogłabym przysiąc, że w momencie, w którym sztylet sunął przez przestrzeń między mną, a Peetą, moje serce stanęło. Oddychałam ciężko, bałam się poruszyć. Musiałam mieć pewność, iż podczas próby ucieczki nie zostanę zaatakowana przez ukochanego, któremu jad gończych os przesłonił rzeczywistość. Widziałam, jak szamotał się, uwięziony przez mnie. Co chwila wykrzykiwał w moją stronę obelgi, ale starałam się je ignorować. Dostrzegałam w jego oczach nienawiść, obrzydzenie i z trudem powstrzymywałam łzy. Peeta, mój ukochany, dzięki któremu uniknęłam samobójstwa i z trudem zbudowałam nową, kruchą rzeczywistość, teraz miał zamiar mnie zabić. Skarciłam się w myślach. To nie on. Już nie. Spojrzałam na miejsce, w którym ostrze przecięło drewno. Nogawka spodni Peety będzie miała dziurę. Trudno.
Wybiegłam szybko z pomieszczenia. Nie uszłam jedna daleko. Zatrzymałam się przy sklepowej ladzie. Poczułam straszny ból w brzuchu. Złapałam się za niego ręką i zgięłam w pół. Zrobiło mi się niedobrze, zwymiotowałam do szuflady. Szybko ją zamknęłam. Mimo to do moich nozdrzy dobiegł charakterystyczny zapach i znów mój żołądek wykonał dziwny ruch. Poczułam w ustach smak żółci. Splunęłam na podłogę. Drzwi znajdowały się parę metrów przede mną. Zakurzone szyby i stare drewno stały się moim celem. Tylko moment i uda mi się uciec. Nie miałam wątpliwości co do jednego-jeśli dotrę do Haymitcha i zadzwonimy po pomoc, Peeta z pewnością zostanie z tego uleczony. Już kiedyś dali radę. Mogą to powtórzyć. Jednak żeby to się stało, muszę sprostać temu wyzwaniu. To tylko kilka metrów.
Siedem metrów. Jako tako trzymałam się na nogach, mimo iż musiałam trzymać dłoń na sprawiającym mi ból brzuchu. Nadal był mi niedobrze, ale panowałam nad tym. Dysząc ciężko, szłam przed siebie. Pięć metrów. Usłyszałam dziwny hałas. Dźwięk dartego materiału. Moje serce przyspieszyło, a ja uparcie wmawiałam sobie, że to nie może być to, o czymś myślę. Starałam się przyspieszyć, ale to nic nie dało. Dwa metry. Słyszałam kroki niedaleko. Głośno dyszałam ze zmęczenia, starałam się jak najszybciej pokonać ten dystans. Wiedziałam, że jeśli wyjdę i zacznę wrzeszczeć, to usłyszą mnie robotnicy. Byli niedaleko, zwrócenie ich uwagi nie będzie trudne. Wyciągnęłam rękę w rozpaczliwym geście. Jeszcze tylko kawałeczek...moje palce musnęły lodowato zimną klamkę w tej samej chwili, w której poczułam ucisk na szyi. Taki sam jak wtedy, gdy próbowałam się zabić, ale dużo, dużo mocniejszy. Miałam wrażenie, że pękają mi naczynia krwionośne. Próbowałam rozewrzeć jego palce własnymi. Nie potrafiłam. Byłam teraz zwrócona twarzą do niego. Widziałam jego płonące zielenią oczy. Co chwila odbijały się w nich czerwone błyski, dając mrożący krew w żyłach efekt. Peeta co chwilę mruczał pod nosem wyzwiska pod moim adresem, ale dla mnie były już tylko kołysanką. Moje płuca zapłonęły żywym ogniem. Została tam zaledwie resztka tlenu. Rozum podpowiadał mi, aby zachowała ją jak najdłużej i starała się przedłużyć choćby o sekundy własne, skreślone już życie. Jednak serce proponowało mi wykorzystać ostatnie tchnienie zupełnie inaczej. Widziałam przed sobą kogoś innego, ale zdawałam sobie sprawę, że mój ukochany Chłopiec z Chlebem wciąż tam jest. Musiałam się z nim pożegnać. Może mnie zapamięta? Nie pragnęłam już nawet ratunku. To nierealne marzenie, którego spełnienia nie doczekam. Jednak czułam wewnętrzną potrzebę, przymus, by pokazać mu swoją miłość. Tak, miłość. Kocham go przecież od dawna. Od tego momentu, gdy byliśmy sami na arenie. Wmawiałam sobie, że robiłam to dla siebie, dla własnej ochrony, ale okłamywałam samą siebie. Teraz to widzę. I to nie tylko chęć przeciwstawienia się Kapitolowi skłoniła mnie do wyciągnięcia trujących jagód. To był też miłość. Dlatego też teraz, otwierając usta, muszę coś mu powiedzieć. Nie mogę odejść bez pożegnania. Przełykam ślinę, chcą nakłonić wysuszone od dyszenia gardło do pomocy. Rozchylam wargi i ostatkiem sił, wychrypiałam:
-Kocham cię, Peeta. Pamiętaj o tym.
Świat wokół mnie zaczął wirować, gdzieniegdzie pojawiały się mroczki. Próbowałam zaczerpnąć powietrza, ale nie mogłam tego zrobić. Przymykałam powieki, czekając na koniec. Może wreszcie spotkam Prim i tatę? O niczym innym teraz nie marzę. Powoli zamykam oczy. Zanim jednak zrobię to do końca, patrzę Peecie głęboko w oczy, pragnąć zapamiętać je do samego końca. Znów dostrzegam w nich błyski. Czerwone i zielone, ale moją uwagę przykuwa inny, najmniejszy ze wszystkich. Trwał tak krótko, że wystarczyłoby mrugnięcie, aby go przeoczyć. On jest inny.
Błękitny.

14 komentarzy:

  1. Aaaa..... <3 Genialne! Super rozdział! Mam nadzieję, że Peeta się opamięta :/ Kiedy następny rozdział ? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział będzie już dzisiaj :) Czy Peeta się opamięta? Też chciałabym wiedzieć xD

      Usuń
  2. Obyś jak najszybciej dodała nowy rozdział wszyscy tu czekamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie szybko :) Codziennie są nowe ;-) A ten następny jest długi :D

      Usuń
  3. No i znowu przerwałaś w takim momencie ! Proszę dodaj szybciutko kolejny ! : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuuhhhh znowu przerwałaś w takim momencie! Jak możesz nam to robić ?! :C Dawaj prędko kolejny ! :))
    A co do samego rozdziału: świetny! :D
    Weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejejejejeje! Jak się to czyta z dedykiem dla samej siebie tak jakoś lepiej xD. BOSKO! Boziu kochany! Uwielbiam <3 Pisz szybciej kolejny bo zemdleję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zemdlejesz :D A rozdział już jutro, a właściwie ,,dzisiaj", bo jest dwadzieścia trzy po północy ;-)

      Usuń
  6. Wiedziałam! Wiedziałam, że zachowanie Peety ma coś wspólnego ze zmiechami i Kapitolem! Świetny blog! Nie wiem, czy Ci się tam to wyświetla czy nie, ale obserwuję! <3 I oby Cię wena nigdy nie opuściła! :}

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz co ? Moja mina jest bezcenna xD
    Rozdział niezły. (To przez Peetę xD)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój biedny Peeta :(szkoda mi ich:( ale to nie zmienia faktu, że ten wątek jest wspaniały i mam nadzieję, że nic w nim nie zmienisz <3 uwielbiam Cię po prostu! Pisz tak dalej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 Nie powiesz,że ten wątek jest wspaniały ;-) Uwierz mi,mjuż ja to załatwię :D

      Usuń