sobota, 8 marca 2014

Rozdział 18 Więcej niż przyjaźń

Haha, miło mi czytać jaka jestem okropna ;-) Nie denerwujcie się tak, już zrobiłam nowy rozdział. Nie wiem kiedy będzie następny, bo muszę kuć do testu z fizy, napisać rozdział na inny blog, odrobić lekcję i znaleźć chwilkę dla każdej z pięciu stronek na fejsie, a ponad to wyjeżdżam na prawie cały dzień na teatr :) Do Rosnowa, jestem inspicjentem, ale w następnej sztuce mam jedną z głównych ról żeńskich. Jest to dla mnie poniekąd sukces, z moją wymową nadaję się do teatru jak facet do sukienki, czyli wcale ;-)
Nie chcę was już dłużej truć, zapraszam do czytania :> Jak coś to dostałam propozycje nowych piosenek, zajmę się tym później, gdy znajdę wolną chwilę. Dedykuję rozdział Julii Julietcie! :D


Zamarłam. Serce przez moment zdawało się stanąć, a potem ze zdwojoną siłą toczyło krew przez moje zamrożone przerażeniem ciało. Nie potrafiłam uwierzyć w to, co widziałam na ekranie, mimo iż obraz jaśniał przede mnie w idealnej jakości i mowy nie było o pomyłce, której tak bardzo pragnęłam. Jak to możliwe? Nagle zechciałam móc coś zrobić. Wejść na tę arenę, nie ważne w jaki sposób byle teraz, zaraz i zrobić cokolwiek, aby pomóc. Jednak nie mogłam. Poczucie bezradności wierciło mnie od środka, ściskało oczy, które nagle niemiłosiernie mnie zapiekły. Chciałam krzyczeć i płakać z bezsilności i dręczącego poczucia winy.
Victoria leżała na metalowej podłodze Rogu Obfitości, obok wielkiego plecaka i lekarstw. Rudawe włosy rozsypane leżały wokół jej głowy, tworząc dziwną namiastkę aureoli. Twarz i dłonie miały kredowobiały odcień, wargi siniały. Ubranie było przedziurawione w miejscach, w których ząbkowane ostrze noża, trzymanego teraz przez jakiegoś brązowowłosego trybuta, pochylającego się nad nią, wbił się w ciało. Szkarłatna krew spływała z rąk i nóg, Victoria leżała w kałuży własnej posoki. Straciła jej już bardzo dużo, pewnie jest na granicy wykrwawienia. Adam zbladł niemal tak samo jak dziewczyna, palce zacisnął na rączce własnego noża, twarz zmieniła wyraz na drapieżny, dziki. Tak wygląda sprowokowane zwierzę, przeszło mi przez myśl. Mojego podopiecznego można było teraz przyrównać jedynie do dzikiego stwora, z pewnością opanował go gniew, co w połączeniu z umiejętnościami godnymi pochwały dawało niebezpieczną mieszankę. Adam podbiegł do oprawcy Victorii. Ręką, w której nie trzymał noża, złapał bruneta za włosy i pociągnął do tyłu. Zaatakowany chłopak wrzasnął i zaczął machać dłońmi jak oszalały. Adam jednak był zwinniejszy, uniknął każdego ciosu. Pociągnął mocniej, obnażając gardło ofiary. Dostrzegłam chęć mordu w jego oczach na sekundę przed tym, gdy przesunął nożem po szyi bruneta, głęboko ją tnąc. Przez chwilę nie mogłam się ruszyć. Wiedziałam, jak skończy ofiara. Potwierdził to armatni wystrzał. Adam zatknął zakrwawiony nóż za pas i spojrzał w stronę Victorii. Jej oddech robił się urywany, oczy coraz słabiej utrzymywały uniesione powieki. Usta drżały lekko. Chłopak podszedł do niej i kucnął. Widziałam żal i smutek w jego oczach. Dziewczyna otworzyła usta i wyszeptała:
-Idź. Ja już i tak jestem martwa.
Adam przez chwilę nic nie mówił. Wpatrywał się bez słowa w Victorię, z której ulatywały resztki życia. Jej oddech przypominał teraz świst, krew powoli przestawała płynąć i zasychała z lekka obok niej. Potem chłopak podniósł się i zaczął pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Otworzyłam oczy szeroko ze zdumienia, nie mogłam wypowiedzieć choćby krótkiego słowa. On ją zostawia? Ranną? Co się stało z sojuszem?! Czy on naprawdę to zrobi? Nie, to niemożliwe. Przecież cały czas, kiedy byłam obok nich, widziałam, jak obydwoje patrzyli sobie w oczy, jak odczytywali własne myśli za pomocą krótkiego kontaktu wzrokowego. Zdawało mi się, że łączy ich coś więcej, dziwna więź. I teraz, po wspólnym treningu i planach działań na arenie, chciał ją tak po prostu zostawić?
Adam ponownie kucnął obok niej. Położył dłoń na jej dłoni, splótł też palce. Potem delikatnie podniósł ją do pozycji siedzącej. Poczułam gotującą się we mnie wściekłość. Po co jej teraz pomaga? Najlepiej niech od razu sobie pójdzie. Zauważyłam, że ze złości trzęsły mi się ręce. Jaka ja byłam naiwna. Naprawdę myślałam, że tych dwoje stanie się sojusznikami? To nie ja i Peeta. Oni byli zbyt utalentowani, z pewnością odczuwali pragnienie wygranej, a współpraca i wzajemna ochrona to dla nich jedynie przeszkoda.
Jednak wtedy stało się coś dziwnego. Adam założył na ramiona trzy kołczany ze strzałami i łuk. Przekrzywiłam lekko głowę. Po co mu to? Przecież nie umie strzelać, to specjalizacja Victorii. A co jeśli ma jakiegoś innego sojusznika, dla którego zdobył tę broń? Może dlatego właśnie zabiera jedyny łuk?
Lecz po chwili wydarzyło się coś, co zdezorientowało mnie do tego stopnia, iż zapomniałam o czym myślałam. Adam pochylił się nad dziewczyną i uniósł ją do góry, jak gdyby nic nie ważyła. Ona była tak słaba, że bezwładnie oparła głowę o jego pierś. On zaś przysunął wargi do jej ucha i wyszeptał:
-Nigdy bym cię nie opuścił.
Poczułam się jak cała moja złość ucieka gdzieś w przestrzeń. Odetchnęłam z ulgą, ręce przestały mi drżeć. A więc się pomyliłam. Adam jednak nie chciał jej zostawić. Nagle ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Jak ja mogłam go tak szybko oskarżyć. Spojrzałam uważnie na ekran. Adam odetchnął lekko. Potem wykonał krok i następny, aż w końcu wyszedł z Rogu Obfitości. Kiedy oddalił się na dość sporo odległość, konstrukcja nagle się opróżniła, zapasy zniknęły pod ziemią. Nie zdziwiło mnie to. Słyszałam o tym, że po rzezi Róg musi być pusty, nie może zostać w nim ani jedna rzecz. Nigdy jednak nie widziałam tego, gdyż zwykle Zawodowcy ogałacali go do cna i nie było to konieczne. Ucieszyłam się nieco z tego powodu. Moi podopieczni mieli co trzeba, a w ten sposób nikt inny niczego nie dostanie.
Przyglądałam się tej dwójce. Adam szedł prosto przed siebie. Victoria trzymała leciutko rozchylone powieki, oddychała lekko świszcząco. Cała ubranie, włosy miała w krwi. Kiedy na nich patrzyłam, poczułam ukłucie w sercu. Jeszcze niedawno Peeta niósł mnie dokładnie tak samo. Z trudem powstrzymałam łzy cisnące się do oczu. Postarałam skupić się na czym innym.
Pamiętam kiedy rozmawiałam z nimi pierwszy raz. Ten moment, w którym spojrzeli sobie w oczy i już po chwili znali własne myśli. Te chwile, gdy przyłapywałam ich na spojrzeniach pełnych tak niezwykłych i różnych uczuć, że to aż nie mieści się w głowie. Jednego mogłam być pewna.
To coś więcej niż przyjaźń.

Wiem, że wielu z was tęsknie czeka na powrót Peety :< Ale wierzcie mi, już niedługo! Mam mnóstwo pomysłów na ciekawe wątki, już wkrótce je przeczytacie ;-) A jeszcze zdążycie się przez Peetę napłakać, jeszcze zdążycie ;-;  Komentujcie :***

15 komentarzy:

  1. Szkoda, że Victoria umrze ;-; cały czas ryczę jak to czytam, naprawdę..A może jednak nie umrze? Może Carolina Wspaniała zasponsoruje jej cudowne lekarstwo i wtedy zarówno ja jak i Adam będziemy szczęśliwi? btw. Rozdział boski :) Czekam na nn i na mojego męża! No to weny, weny i połamania rąk i nóg na scenie!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiadomo co się stanie. Jest z tym związany dość ciekawy wątek. :)

      Usuń
    2. Tajemnice ;-; To pisz tam, pisz!! Bo ja już chce czytać ;-;

      Usuń
  2. Boże! Kocham, kocham, kocham! Viki i Adam! No teraz to mi pozwoliłaś, żeby moja wyobraźnia wymyślała dalszą historię! Już widzę nowy nagłówek: "KOCHANKOWIE Z KAPITOLU" <3 Czekam niecierpliwie na następny <3 (Jakby co to ja: Mary Marysia ;) )

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej jej jej chcę jeszcze ! To smutne a jednocześnie takie romantyczne :( <3 mam szczerą nadzieję, że mimo wszystko uda ci się jak najszybciej znaleźć wolną chwilkę żeby stworzyć dla nas nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział rozwalił mnie na łopatki.... No i teraz nam powiedz jak my mamy wytrzymać do kolejnej notki ?! ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział! I nareszcie skończyłaś w odpowiednim momencie! Strasznie podoba mi się jak piszesz... Te twoje opisy, przez które czytelnik (a przynajmniej ja) może sobie wyobrazić wszystkie szczegóły i poczuć się częścią historii którą opisujesz. Nie dość, że twoja wyobraźnia jest niegraniczona, to sposobu w jaki przelewasz ją na papier jest jest godny zawodowej pisarki. Jak dla mnie to już mogłabyś wydać książkę, a jesteś dopiero nastolatką. Nawet nie chcę wiedzieć jak będziesz pisać za kilka lat :) Ale się rozpisałam..

    OdpowiedzUsuń
  6. LOL, nie każ nam cierpieć. Jak to mamy się jeszcze wypłakać z powodu Peety? Omg, czytając to już jestem bliska łez. Rozdział jak zwykle piękny! Weny :)

    + u mnie nowy rozdział, adres znasz c:

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja chce więcej :C czemu nie umiem tak ładnie pisać? ;w;

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdążymy się napłakać? O boże ,zaczynam się bać. Rozdział świetny . Ciekawi mnie ,czy oboje przetrwają do końca Igrzysk ... Nom ,czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo dziękuję za dedyka... :P :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Aahdjsnshnzhso *,*
    Brak mi słów :3
    Tak świeynie piszesz, że jdhksbdjsn ♥
    Ja chce więcej!!!! ☆
    Pozdrawiam. C:

    OdpowiedzUsuń
  11. Super blog !!! <3
    Nie każ nam długo czekać w niepewności prosze :D
    Zapraszam na mój blog są nowe rozdziały :D
    http://normalnaczynienormalna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Są cudowni i faktycznie czekamy na peete

    OdpowiedzUsuń