czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 19 Sponsorzy

Widzę po komentarzach, że naprawdę polubiliście moje wypociny :) Mało tego, przeżywacie naprawdę mocno wydarzenia. Niestety, wkrótce będzie jeszcze smutniej :( Ale to obowiązkowy zabieg ;) Powiem tylko, że mam genialne pomysły na nowe wątki :) Zapraszam do czytania. Rozdział dedykowany Pomylunie Everdeen,która truła mi o ten rozdział pośladki ;-;

Z trudem odwróciłam wzrok od ekranów. Póki co akcja uspokoiła się. Adam szedł szybko przez las, niosąc na rękach ranną Victorię, która z trudem utrzymywała uniesione powieki. Usta co chwile drżały jej, a ponieważ były lekko rozchylone, przy przyspieszonym oddechu bardzo szybko wysychały. Wtedy Adam przystawał, podawał jej wodę i szedł dalej. Wyglądało na to, że na razie nic poważnego im nie grozi. Prawie wszyscy trybuci musieli się go bać. Jeśli w ogóle ktoś, kto biegł do Rogu, uszedł spod niego z życiem, musiał mieć ciężkie rany.
Zatem przyszedł czas dla mnie. Wzięłam głęboki oddech, po czym uniosłam do góry głowę i zeszłam po schodach do miejsca, gdzie lożę zasiadali sponsorzy. Z trudem opanowałam drżenie dłoni. Zatrzymałam się. Wokół mnie stali właśnie oni. Byli to typowi Kapitolińczycy. Krzykliwie kolory strojów, kosmiczne wręcz kroje, kryształy wczepione w skórę, zabarwioną na jedną z barw tęczy. Dziwadła. Jednak dla moich trybutów stali się teraz jedyną, możliwą nadzieją. Nagle ogarnęło mnie przerażenie. Na dłoniach pokrytych henną, zalśnił kropelki potu. Co jeśli nikt nie będzie chciał sponsorować moich podopiecznych? Przecież oni nie muszą tego robić. Co jeśli ci sponsorzy z góry skreślili wszystkich trybutów i nie zamierzają im pomóc?
Wykonałam pierwszy krok, a potem drugi. Nogi miałam jak z kamienia, każdy ruch mięśni zdawał się trwać wieki. Rozglądałam się dookoła, próbując wybrać jakąś grupkę osób, do której będę mogła subtelnie dołączyć i niby przypadkowo zejść na temat moich trybutów. Znów się zatrzymałam. Byłam kompletnie zdezorientowana. Stałam pośrodku loży, ludzie stali w rozsypce wokół mnie, rozwiali i śmiali się głośno. Nie, to nie ma sensu. Nie dam rady. Nie poradzę sobie. Nie jestem dobra w zawieraniu przyjaźni. Nigdy nie byłam. Dokładnie to samo czułam przed wywiadami z Caesarem, podczas siedemdziesiątych czwartych Głodowych Igrzysk. Tyle że wtedy mogłam liczyć na wsparcie różnych, wspaniałych ludzi. A tutaj? Zostałam zupełnie sama.
Odwróciłam się i skierowałam w stronę wyjścia z loży. Czułam się przegrana, pokonana, złamana. Położyłam dłoń na platynowej bramce, kiedy usłyszałam cichy, głęboki głos za sobą:
-Czyżby panna Everdeen?
Odwróciłam się odruchowo. Przede mną stał mężczyzna w średnim wieku. Miał błękitne włosy i oczy w kolorze indygo. Uśmiechnął się do mnie.
-Tak się cieszę, że panienkę spotkałem! Jestem już bardzo spóźniony, tak...Ale muszę coś panience wręczyć-sięgnął do kieszeni i wyjął ozdobną książeczkę czekową. Na okładce było logo Kapitolu. Były to specjalne książeczki, każdy sponsor miał własną. Otrzymane czeki akceptowano jedynie w niektórych kasach, znajdują się one na terenie wokół Pałacu Sprawiedliwości. Tam można zapoznać się z cennikiem i kupić coś dla trybuta. Mężczyzna wyjął złoty długopis i napisał na kartce odpowiednią sumę. Podał mi świstek. Spojrzałam na niego. Jeszcze nigdy nie widziałam tak wielkiej kwoty. Bez dokładnego liczenia mogłam oszacować, że ma co najmniej dziesięć cyfr! Spojrzałam na niego zdumiona i wzruszona.
-Dziękuję-wyszeptałam. Mój wzrok stał się szklisty. Mężczyzna uśmiechnął się do mnie.
-Moja żona została wywieziona do ósemki z rozkazu Snowa. Gdyby nie rewolucja, nigdy bym jej nie zobaczył-powiedział, po czym oddalił się ode mnie. Długo stałam w tym samym miejscu, bez ruchu. Analizowałam jego słowa. Ich znaczenie powoli do mnie docierało.
Snow rozkazał przewieźć tę biedną kobietę do Ósmego Dystryktu. Pytanie tylko-dlaczego? Czy ona też nie zgadzała się na te rządy? A może po prostu złamała prawo w ten czy inny sposób? Nie wiem. Muszę przyznać,że ze strony prezydenta Snowa było to genialne zagranie. Nikt nie mógł odwiedzić innego dystryktu bez specjalnej zgody od głowy państwa. Wywożąc tę kobietę, wiedział,że jej mąż prawdopodobnie nigdy więcej już jej nie zobaczy. To straszne. Mimowolnie zaciskam dłoń w pięść.
                                                                      *   *   *
Czek zabrałam ze sobą do Ośrodka Szkoleniowego. Jeszcze zdążę go użyć, a moi trybuci póki co niczego nie potrzebują. Adam cały czas niesie Victorię. Mimo iż zapadła już noc. Pewnie chce jak najbardziej oddalić się od Rogu Obfitości i znaleźć w miarę bezpieczne miejsce. Oby szybko mu się udało. Jutro z samego rana wyślę im odpowiednie lekarstwa, ale wydaje mi się, że wystarczą te zdobyte przy rzezi. Jeśli nie, pomogę im.
Weszłam do nowoczesnej windy i musnęłam dłonią listę pięter. Była ona płaska jak kartka papieru. W dotyku przypominała mi lustro. Nie zawierała żadnych guzików, działała na zasadzie dotyku. Wystarczyło dotknąć jej w odpowiednim miejscu, aby wywołać reakcję. W moim wypadku było to delikatne szarpnięcie i ruch w górę. Spojrzałam w dół i dostrzegłam cały szyb windy. Z powodu przezroczystej podłogi odnosiłam wrażenie lotu. Mimowolnie przypomniałam sobie jeden z moich poprzednich przejazdów. Razem z Peetą, Haymitchem i Johanną pokonywaliśmy kolejne piętra. Mason rozebrała się jak do rosołu, obrażając jednocześnie swojego stylistę, który przebrał ją za drzewo. Do dziś chce mi się śmiać z własnej zazdrości, gdy widziałam, jak Peeta wlepiał wzrok w jej...ehkem...krągłości.
Winda zatrzymuje się na odpowiednim piętrze. Wysiadam z niej i ruszam do sypialni. Po całym dniu spędzonym na głośnej trybunie miła cisza pustego apartamentu działa na moje uszy jak kojący balsam, zaś stonowane, delikatne barwy skąpane w półmroku wieczoru są niczym okład na me zbolałe od krzykliwych kolorów oczy. Rzucam się na moje wielkie łóżko i spoglądam tępo w ściany koloru wiśni. W końcu pozwalam odpocząć mym ciężkim powieki i zamykam je. Odpoczynek nie trwa jednak za długo. Słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Do mojego nosa dociera zapach perfum o zapachu róż. Mimowolnie skrzywiam się. Nie chcę opowiadać Effie o mojej traumie i głębokiej awersji do tych kwiatów. Dlatego każdego dnia muszę wdychać tę obrzydliwą woń, która przywołuje najgorsze wspomnienia.
-Katniss? Śpisz?-jej głos jest cichy i delikatny. Przypomina szept.
-Tak, a co?-odpowiadam powoli i ziewam. Mam zamknięte powieki, ale wyobrażam sobie, jak Effie przewraca oczami.
-Mam do ciebie ciekawą informację. O ile jesteś zainteresowana-oznajmia nieco przygaszonym głosem.
-Jestem. Słucham?
Zapada chwilowe milczenie. Słyszę, jak Effie głośno wciąga powietrze i odpowiada:
-Właśnie zadzwonił do mnie Doktor Fellows. Chodzi o Peetę. On ....

Teraz mnie zabijcie :***

16 komentarzy:

  1. NIENAWIDZĘ CIĘ. ALE KOCHAM. JUTRO MA BYĆ KOLEJNY ALBO ... yyyy nie wiem xD Uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak,zabijemy Cię.xD I teraz mnie pewnie wszyscy shejtują,ale: Wiem,ze pewnie masz mało czasu,bo szkoła itd.,ale jak już dodajesz rozdziały rzadzej to mogłyby być trochę dłuższe?Proszę...?;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak jutro nie będzie kolejnego wpisu to dam ci do zjedzenia jagodek xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdybyś mnie teraz widziała, zapewne przestraszyłabyś się mojej widocznej chęci mordu na Twojej osobie :o Ale nie, muszę się powstrzymać, bądź co bądź muszę wiedzieć co z Peetą! Tak więc, weny życzę!
    Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. *zabijam Cię* mam nadzieję, że już jutro dodasz następny rozdział! Musisz dodać! No to ten xd weny, weny, weny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. No chyba nie O.o W takim momencie?! Przez chwilę zastanawiałam się, czy Cię nie odwiedzić (gdziekolwiek teraz jesteś) i poczęstować jagodowymi babeczkami... Ale sięrozmyśliłam, bo wtedy bym się nie dowiedziała, co z Peetą xD Ale rozdział jak zwykle asgfhdhjschdhhdbd *o* <3

    OdpowiedzUsuń
  8. TAk masz rację zabiję cie!!!!!!! Co z Pettą???? Co z nim???? Wstaw szybko plllissss!!!!!!

    PS. Świetny rozdział, ale i tak cię uduszę :P <3

    OdpowiedzUsuń
  9. :o kiedy następny???? Bądź mym zbawieniem i dodaj szybko :D tyle czasu cię nie było, że za cierpliwe czekanie bez wysyłania listów z pogróżkami należy nam się nagroda :D i dołączam się do prośby Meg Black :p rozdział wspaniały <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Giń! Jak smiesz! ;( :'( Proszę cię! napisz jak najszybciejciej! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. OSZ TY ! Teraz to ja nie ręczę za siebie !! Jak możesz..... Masz tu szybko dodać kolejny rozdział ! I nie chce słyszeć sprzeciwu : D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nawet jak znajdziesz jakąś łazienkę to i tak Cię dorwiemy :)
    . Genialny rozdział i weny,weny..

    OdpowiedzUsuń
  13. Zamorduję!
    Życzę weny i pozdrawiam (;

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak mogłaś skończyć w takim momencie ? Ze zniecierpliwieniem czekam na kolejny rodział <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń