czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 39 Pomysł

Dedykacja dla Bells <3 

Oparłam się o zewnętrzną ścianę budynku i ciężko osunęłam się na ziemię. Drewno zdążyło przejąć temperaturę otoczenia, chłód wdarł się pod poły materiału mojej cienkiej sukienki. Schowałam twarz w kolanach. 
Dawno nie czułam się tak bezsilna. Sytuacja była w istocie beznadziejna. Noc spędzona na werandzie na plaży? Możnaby to uznać za romantyczną scenerię, gdybyśmy byli przygotowani na tego typu okoliczność i mieli w swoim posiadaniu śpiwór(lub,od biedy, jakikolwiek grubszy koc) i odpowiedniejsze ubrania. Poczucie niemocy wdarło się do mojej głowy z siłą imadła i równie mocno się na niej zacisnęło, nie pozwalając dostrzec jakichkolwiek pozytywów, które, według mnie, ówczas nieistniały.
Zarejestrowałam, że coś ciepłego pojawia się na moich ramionach i odgradza je od zimna jak szal. Spojrzałam w bok i dostrzegłam błękitne jak morskie fale oczy zerkające na mnie z troską spod miodowych, jedwabistych włosów. Peeta przyciągnął mnie do swojej szerokiej piersi. Ze zdziwienia moje usta ułożyły się w kształt idealnego ,,o". Jak to możliwe, że ktoś ubrany w same spodenki kąpielowe może grzać jak piec? Mój chłopiec z chlebem miał skórę tak ciepłą jak bochenki, które mi niegdyś podarował. Odruchowo przylgnęłam do jego boku.
-Nie martw się. Jakoś to przeżyjemy-powiedział i obdarzył mnie promiennym uśmiechem. Spróbowałam go odwzajemnić, ale wyszedł mi zamiast niego dziwny grymas.-Już nie pamiętasz,jak było na arenie podczas Igrzysk? W tej małej jamce na rzeką też musieliśmy radzić sobie z zimnem.
Oczywiście,że pamiętam. Jak mogłabym zapomnieć?
-Zapomniałeś o pewnym fakcie. Wtedy mieliśmy śpiwór-wymamrotałam. Moje usta znajdowały się tak blisko jego umięśnionego ramienia,że przy każdym wypowiedzianym przez mnie słowie mimowolnie obdarzałam je pocałunkami.
-Naprawdę?-zapytał Peeta i zmarszczył w zamyśleniu czoło.
Znowu zaczęłam się zastanawiać nad tym, ile i które konkretnie wspomnienia odebrał mu Kapitol. Prawdę mówiąc,zaskoczył mnie fakt,że w ogóle cokolwiek dobrze pamiętał z 74-tych Głodowych Igrzysk.
W takich chwilach zawsze zaczynałam dociekać, ile mojego Peety-tego wygadanego chłopca, syna piekarza, mieszkańca Dwunastego Dystryktu, który zakochał się w pięcioletniej dziewczynce ze Złożyska-zostało w jego nowym wydaniu powstałym na przelanej krwi Kapitolu i rebeliantów, i wciśniętych do niego dużych ilościach toksycznego jadu gończych os. Mogłam się łudzić,że to dalej on, ale sama siebie oszukiwałam. Już nigdy miał nie być taki jak dawniej. Chłopak, który prosił mnie o pocałunek w starciu ze śmiercią nad jego rzeczną kryjówką,zniknął bezpowrotnie, zostawiając śladowe ilości swojej osobowości w innym człowieku.
Nie oznaczało to oczywiście,że go nie kochałam. Moja miłość do niego, zresztą odwzajemniona, była faktem oczywistym i niezaprzeczalnym. Nie zmieniało to jednak faktu,iż obdarzyłam go uczuciem na nowo jako kogoś obcego. To nie z nim przeżyłam piękne i groźne chwile na arenie. To w osobowości człowieka mieści się jego jestestwo, a nie w wyglądzie.
Nie muszę chyba dodawać,że o takich smutnych sprawach starałam się zbyt często nie myśleć. 
Ciągle jednak ciekawiło mnie, w jaki sposób Peeta pamiętał okruchy przeszłości. Co działo się w jego głowie? Jak wyglądały dla niego nasze wszystkie, wspólnie przeżyte historie, o których ja nigdy nie mogłabym zapomnieć?
-Peeta...Mogę cię o coś spytać?-spytałam. 
-Oczywiście-odparł. Jakąś nieskupioną na planowanym przeze mnie pytaniu cząstą osobowości odnotowałam,że delikatnie rozmasowywał moje zmarznięte ramiona.
-Wiesz-zaczęłam nieśmiało. Nie wiedziałam,czy nie zdenerwuję go tym pytaniem. W końcu postanowiłam powiedzieć to po prostu szczerze i bez owijania w bawełnę.-Ciekawi mnie to, jak wyglądają twoje wspomnienia, w sensie czy...wszystkie zostały zniszczone, czy tylko niektóre?
Westchnął głęboko. Nie odważyłam się spojrzeć mu teraz w oczy.
-Cóż, w zasadzie to nie pamiętam większości faktów z obu Igrzysk,a także naszego tournee. Widzę je, ale są zniekształcone przez błyski, kolory i dziwne lśnienia, przez co tracę pewność, co było prawdą a co kłamstwem. Jednak nikt nie odebrał mi wspomnień sprzed tego całego koszmaru. Doskonale pamiętam wszystko z Dwunastki-nachylił się i pocałował mnie w czoło.
Odetchnęłam z ulgą. To oznaczało,że gdzieś tam mój chłopiec z chlebem wciąż istniał. Nie miałam szans go nigdy odzyskać,ale sam fakt,iż ciągle tam był, podniósł mnie na duchu.
-Jak ci się podobają wakacje?-zapytałam. Poczułam,że lepiej byłoby zmienić temat.
-Jest fantastycznie. Polubiłem też nasz domek-zaśmiał się serdecznie.-Jacuzzi, kominek, balkon...
-Balkon?-zapytałam zdumiona.
-Tak. Nie zauważyłaś? Jest na piętrze,za oknem w sypialni.
Zmarszczyłam czoło. W mojej głowie pojawił się pomysł, którego sama przez chwilę nie umiałam sprecyzować. Potem zaś zerwałam się na równe nogi i spojrzałam do góry. Gdzieś nad moją głową dostrzegłam niewyraźny kształt. 
-Balkon...-szepnęłam do siebie.
Już wiedziałam, co trzeba zrobić.

Na koniec dodam,że skończyły mi się ferie :( Zobaczymy więc, jak szybko będą pojawiać się nowe rozdziały...
Czekam na Wasze komentarze, miśki! I hope you enjoyed it. :*


4 komentarze:

  1. Świetny, ale troszku krótki, kochana ;-; Czymu? Uroczo, że Peeta jednak coś pamięta <3
    Pozdrawiam i weeeny! <3
    *hshshs. a mi się ferie zaczęły :* *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troszku krótki?! xD Dawniej rozdziały takiej długości pojawiały się raz na tydzień, ostatnio były codziennie xD Chyba za bardzo Was rozpieściłam!

      Usuń
    2. Oj no, ale mi chodzi o to, że tak szybko się skończyło, no! XD
      * i tak Nas kochasz <3 *

      Usuń
  2. Czy tylko ja tak bardzo kocham to opowiadanie? Jenyyyyyy, chcę więcej tu i teraz, a nie jakieś "Zobaczymy więc, jak szybko będą pojawiać się nowe rozdziały".
    No.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń