niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 49 Początek końca

Dedyk dla Alicji Malfoy.
Przepraszam, że rozdział jest tak późno...Miałam próbne testy gimnazjalne, a one same się nie oleją, prawda? :D    Na swoją obronę dodam, że rozdział ten kończyłam do 4 rano... Starałam się :c

Z chwilą gdy jad wypełnił moje żyły, wiedziałam, że czeka mnie coś o wiele groźniejszego niż dotychczas. To, czego doświadczyłam do tej pory, stanowiło zaledwie preludium prawdziwego koszmaru. Nie miałam żadnej możliwości obrony, musiałam więc kurczowo czepiać się mojej strategii kierowania myśli na inny tor, odmienny rząd wspomnień, które mogłam poświęcić w celu utraty najważniejszy filarów mej osobowości.
Zacisnęłam dłonie  w pięści i starałam się uspokoić przyspieszony oddech oraz zachować bledniejącą w oczach trzeźwość umysłu. Nie miałam wiele czasu, zatem wykorzystałam swoją wewnętrzną siłę do maksimum. Nie mogłam stracić wszystkiego, do czego tak uparcie dążyłam. Postanowiłam potraktować to jako sprawdzian.
Obraz na ekranie z czarnego przerodził się w kolorowy i już po chwili dostrzegłam na nim siebie i Peetę podczas Igrzysk, gdy oboje trzymaliśmy w dłoniach trujące jagody. Byliśmy wymęczeni, chudsi niż zwykle, a nasze twarzy zdobiły siniaki, rany i blizny.
A więc to w taki sposób postanowili mnie złamać? 
Wszystko wokół mnie rozpłynęło się w jednej chwili. Pod moimi stopami zaszeleściła trawa, woda w jeziorze zamruczała cicho pod wpływem wiatru, który lekko poruszył moimi włosami. Poczułam zapach sosen płynący z lasku nieopodal. Znów znalazłam się na arenie. Tym razem podczas 74 Głodowych Igrzysk-początku mojego koszmaru.
Poczułam nacisk miękkich warg na ustach i westchnęłam cicho. Przyjemne ciepło rozlało się po mojej skórze, ale mimo to nie umiałam się rozluźnić. Coś było nie tak, nie wszystkie elementy całości do siebie pasowały. Dopiero po chwili zrozumiałam, co mnie niepokoiło. Włosy Peety były nienaturalnie jasne, jakby zniekształcone od blasku.
-Na trzy-odpowiedział mi na niezadane pytanie.
Już po chwili przylgnęliśmy od siebie plecami, złapaliśmy się za lewe dłonie. Byłam przerażona, ale wszystko zdawało się dziać bez mojej zgody, ciało nie reagowało na najmniejsze polecenie. Mogłam tylko podążać tropem niespisanego scenariusza, grać przedawnioną rolę.
-Wyciągnij je. Niech wszyscy zobaczą-powiedziałam, a z zasadzie poruszyłam wargami, ponieważ nie mogłam poznać nawet brzmienia własnego głosu, który brzmiał niezwykle czysto, pewnie i odważnie.
Rozpoczęło się odliczanie...Mogłam tylko myśleć o tym, co mi to przypomniało. Kiedy rozpoczęły się Igrzyska, również kończył mi się czas i miałam niewiele chwil na podjęcie najważniejszej decyzji. Historia nareszcie zatoczyła koło.
Poczułam na języku słodko-gorzki smak pokrytych brudem jagód.
W porządku. Zaraz usłyszysz trąbki. Obudzisz się i nic złego się nie wydarzy.
Jednak nie usłyszałam trąbek. Świat wokół milczał, a ja nie mogłam dłużej czekać. Groziło mi niebezpieczeństwo, ryzyko nieplanowanego rozgniecenia jagód o zęby, a wypuszczone soki miałyby tak samo trujące właściwości co owoce, z których pochodziły.
Poczułam, jak coś przewracała mnie na plecy na ziemię, nie mogłam złapać tchu, gdyż gwałtownie wyszarpnął go z mych płuc upadek. Nie potrafiłam uwierzyć, że sprawca tego pochylał się nade mną i spoglądał na mnie swoimi błękitnymi oczyma.
-Peeta, co ty wyprawiasz?-próbowałam zapytać z buzią pełną jagód, których nie mogłam wypluć. Mój sojusznik w odpowiedzi zatkał mi nos i usta tak samo jak ja niegdyś, gdy próbowałam go uśpić. Dotarło do mnie, że on także chciał mnie uśpić, ale zupełnie w innym kontekście... Cóż za ironia.
Kończył mi się tlen, a kopniaki zadawane przez moje nogi nie robiły na nim żadnego wrażenia. Mogłam tylko połknąć jagody, co równało się ze śmiercią, porażką. Kiedy poczułam owoce Łykołaka w gardle, gwałtowny spazm bólu targnął moim ciałem, ale nie pozwolił mi umrzeć, bowiem, już po chwili, sceneria się zmieniła.
Coś uniosło mnie do góry tak, że musiałam usiąść. Ubranie stało się bardziej dopasowane, luźniejsze. Oparłam się palcami o grunt, żeby nie stracić równowagi, a wtedy poczułam miękki dotyk złocistego piasku. Zapach słonej wody wypełnił mi nozdrza, wilgotne powietrze ześlizgnęło się do płuc. Subtelny blask zachodzącego słońca oświetlał wszystko wokół mnie i...Peety, który siedział tuż obok.
Tym razem wyglądał absolutnie normalnie, jego włosy nie błyszczały, tak samo jak oczy, strój i skóra. Uśmiechał się do mnie nieśmiało, a ja poczułam, jak mimowolnie odwzajemniałam ten gest.
To naprawdę on...To wszystko dzieje się naprawdę...To nie może być tylko halucynacja, to musi być prawda.
Pomimo że woda w zbiorniku wodnym obok lśniła niepokojąco, w ogóle nie zwróciłam na to uwagi. Byłam tam, z Peetą, z prawdziwym Peetą. To nie był kolejny koszmar. Nareszcie spotkało mnie coś dobrego.
-Katniss, jesteś potrzebna rodzinie.
Spojrzałam na niego uważnie. Nie powiedział nic na temat ciąży, więc mówił szczerze. Pragnął mojego szczęścia, ale...coś było nie w porządku z wyrazem jego twarzy. Przez chwilę zagościł na niej niepokojący cień, który wzbudził moją czujność. Odruchowo napięłam mięśnie, bo nie mogłam pozbyć się skojarzenia z jednym z jego ataków.
Czułam jakąś lukę, coś było nie w porządku w całej sytuacji. Miałam wrażenie, że Peeta powinien teraz coś powiedzieć. Coś, co przesądziłoby o losach całej rozmowy. Coś, na co odpowiedziałabym tak, że wszystko by się zmieniło. Jednak nic takiego się nie wydarzyło, a ja czułam, że cisza staje się wręcz nieznośna.
Zamiast tego dostrzegłam złowrogi, zielony błysk w jego oku, a potem jego palce zacisnęły się na mojej szyi. Odruchowo złapałam go za dłonie i spróbowałam je rozewrzeć, ale nacisk tylko wzrósł. Zaczęłam dyszeć i rozglądać się w poszukiwaniu pomocy, jednak nikogo nie dostrzegłam, pomimo że powinien tam być...powinien tam być...ktoś...ktoś powinien tam być, ale nie mogłam sobie przypomnieć, kto. A może nikt? Co jeśli nikt nie miał przyjść mi z pomocą?
Spróbowałam uderzyć Peetę, sprawić by otrzeźwiał, ale on nie reagował, tylko jeszcze mocniej zaczynał mnie dusić. Nie mogłam pozwolić, żeby to wszystko tak się skończyło. Wierzgałam się, walczyłam o tlen, ale nie mogłam sobie poradzić, byłam zbyt słaba. W pewnym momencie powietrze wokół mnie zadrżało i znalazłam się pod wodą. Peeta, nie dość, że próbował mnie udusić, to jeszcze zechciał mnie utopić.
Chłodna woda dawała ukojenie mojej rozgrzanej walką skórze, poczułam sól na rozchylonych ustach i języku. Słony smak kojarzył mi się z chlebem, który jadłam niegdyś z Finnickiem na arenie. Wokół mnie nagle zapanowała cisza i spokój, jak gdyby wchodząc pod wodę, znalazłam się w innym świecie.
To dobre miejsce na śmierć.
Najwidoczniej jednak nie było mi dane zaznać nawet takiego ukojenia. Poczułam, jak coś gwałtownie wyszarpuje mnie ze świata wspomnień, przypływ powietrza sprawił, że niemalże się nim zachłysnęłam. Chociaż przed oczami miałam laboratorium i czujne oczy naukowców, wciąż czułam wodę pod palcami i słony smak w ustach.
-Jeszcze się trzymasz?-zapytał żołnierz o blond włosach z jadowitym uśmiechem na ustach. Szarpnęłam głową w bok, by nie widział, jak bardzo drżałam.
Ledwo mogłam ustać o własnych siłach, ale pomimo tego faktu zaprowadzono mnie siłą do mojego pokoju. Po przekroczeniu jego progu upadłam na podłogę, ponieważ nie miałam siły doczłapać się do łóżka. Wiedziałam, że dłużej tak nie wytrzymam. Nie mogłam tak walczyć w nieskończoność...
Oczywiście, że możesz tak walczyć! Musisz! Dla swojego dziecka, dla Peety.
Jednak...czy Peeta naprawdę mnie kochał? Zaczęłam odczuwać silne wątpliwość. Zdałam sobie sprawę, że moje wspomnienia były bardzo sprzeczne. Z jednej strony Peeta dawał mi wyraźne sygnały, że mnie kochał, ponieważ został moim mężem i spodziewaliśmy się naszego dziecka...Z drugiej zaś strony nie mogłam zapomnieć o tym, jak mnie dusił na arenie podczas Ćwierćwiecza Poskromienia i próbował mnie otruć jagodami na naszych pierwszych igrzyskach. Co mu się stało? O co mu chodziło? Dlaczego to zrobił?
Czułam, że rozwiązanie umykało mi spod palców. Jedynym logicznym rozwiązaniem był fakt, że Peeta musiał być kiedyś szalony, chory na umyśle, a potem wyzdrowiał i mnie pokochał. Jednakże nie pamiętałam momentu, w którym mógłby zostać wyleczony, przez co nie mogłam przyjąć tej hipotezy. Nie zmieniało to mimo wszystko faktu, że Peeta mnie kochał, tak samo jak ja kochałam go. Nie wolno mi było o tym zapomnieć.
Moje przemyślenia przerywały krótkie okresy drzemki, kiedy umysł otrzymywał chociaż odrobinę należnego odpoczynku, ale nawet we śnie skupiałam się na arenie i moich wspomnieniach, która ujawniały się w złowrogich snach
W końcu ostatecznie się przebudziłam. Nie potrafiłam już zasnąć, więc spróbowałam wziąć prysznic w łazience, która, podobnie jak pokój, była skromna, ale funkcjonalna. Pozwoliłam, by woda obmyła mnie z brudu areny i słonej wody, po czym założyłam te same ubrania, które nosiłam już od kilku dni. Przez chwilę wpatrywałam się po prostu w moje odbicie w lustrze i przesunęłam czule dłonią po brzuchu, myśląc, że mam coś, o co warto walczyć.
Zrozumiałam, że nie mogłam jedynie oczekiwać na ratunek. Chęć samodzielnego ocalenia się potęgowało wspomnienie krzyków osaczanego na powrót Gale'a. Z każdą sekunda wzrastała szansa, że znów go stracę.  Musiałam działać jak najszybciej, jak to tylko było możliwe.
Moją uwagę w łazience przykuł zestaw przyborów do mycia się. Znalazłam tam szampon, szare mydło i prosty dezodorant w spray'u. Odruchowo zerknęłam na etykietkę ostatniego produktu i uśmiechnęłam się do siebie, bowiem zarys planu powoli pojawiał się w moich myślach...Brakowało mi tylko czegoś, co by go wykończyło. Odłożyłam ostrożnie dezodorant na półkę.
Nie miałam niczego lepszego do roboty, więc wróciłam do łóżka. Przysunęłam kolana do piersi i objęłam je rękoma. Musiałam jak najszybciej się stamtąd wydostać. Nie tylko z powodu dziecka, chociaż był to najważniejszy powód, ale też ze względu na Peetę. Czułam, że bardzo go kocham, ale nie potrafiłam połączyć własnych wspomnień w odpowiednie wyjaśnienie. Jeśli pragnęłam odpowiedzi, musiałam sama zapytać.
Miałam bowiem złe wrażenie, że jeśli się nie pospieszę, mogę ich już nigdy nie uzyskać...

4 komentarze:

  1. Jejciu ^*^ Dziękuję :* A co do rozdziału... cudny i nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Kiedy następny? O.o :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział powinien pojawić się w ciągu tego tygodnia ;)

      Usuń
  2. No w końcu!! :D Czekam z wytchnieniem na next'a <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że Katniss uda się uciec niebawem ;o

    OdpowiedzUsuń