niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 50 Plan

Rozdział dedykowany Hannie Marciniak :)
Dziękuję Wam za udział w ankiecie i komentowanie bloga!
P.S Rozdział pisałam w większości po nocach ._. Co ja wyprawiam, przecież noce są do spania...
To już 50 rozdział! Jak ten czas szybko leci...Nie sądziłam, że wytrwam w pisaniu aż tak długo!

Kiedy zasypiałam, jad gończych os wciąż krążył w mym ciele, co wpłynęło na moje sny, które zmieniły się w nieuporządkowaną mieszaninę urywanych obrazów przesyconych krzykiem, okrucieństwem, cierpieniem. Całą noc przewracałam się w łóżku, ponieważ przejście z jednej historii do drugiej kończyło się kolejną dawką bólu. Mogłam tylko wmawiać sobie, że to nieprawd i kiedyś ten koszmar dobiegnie upragnionego przeze mnie końca.
Obudziłam się zlana lodowatym potem, koszulka przylepiła mi się do skóry na plecach. Potrzebowałam kilku chwil, żeby zdać sobie sprawę, że ktoś stoi w drzwiach do mojego pokoju. Po parunastu sekundach mój wzrok się wyostrzył, podobnie jak słuch. Dostrzegłam, że mój gość ubrany był w biały uniform z szarymi wykończeniami, a w dłoni trzymał tacę, na której leżały naczynia wypełnione czymś, co intensywnie parowało.
-Twoje śniadanie-mruknął cicho i wyszedł, czemu towarzyszył cichy szelest zasuwanych drzwi. Już po chwili nie pozostał po nich żaden ślad. Jedynym dowodem na to, że ten mężczyzna w ogóle istniał była pozostawiona przez niego taca. 
Zsunęłam się lekko z łóżka. W chwili gdy moje stopy musnęły podłogę, poczułam zawroty głowy tak silne, że bałam się podnieść. Mocno zacisnęłam zęby i kierowana instynktem, który krzyczał w mojej głowie, iż muszę coś natychmiast zjeść, spróbowałam zrobić kilka kroków. Chwiałam się, jednak dałam radę dotrzeć do tacy ustawionej na stoliku. Jej zawartość nie wyglądała interesująco-bliżej nieokreślona, szarawa, gęsta masa w niedużej misce, kromka suchego chleba i szklanka wody. Pochłonęłam wszystko w kilka minut, pomimo że woda była bardzo zimna, chleb dość suchy, a bliżej nieokreślona zawartość miski-zdecydowanie zbyt gorąca.
Po skończonym posiłku poczułam się dużo lepiej. Mój żołądek po  raz pierwszy od kilku dni okazał głód, co utrzymywało mnie w przeświadczeniu, że wszystko jest ze mną w porządku. Momentalnie odczułam senność, nie mogłam jednak pozwolić sobie na drzemkę. Zbyt dużo chwil poświęciłam na odpoczynek. Nadszedł czas na układanie planu ucieczki.
Czułam, że konieczne jest utrzymywanie pozorów. Podejrzewałam, że w moim pokoju znajduje się przynajmniej kilkanaście kamer, które śledzą każdy mój ruch, gest czy najmniejszą zmianę na twarzy. Nie mogłam popełnić najmniejszego błędu, inaczej cały plan szlag by trafił. Moi oprawcy musieli mieć niezachwianą i niezaprzeczalną pewność, że jestem zbyt przerażona, aby pomyśleć o jakiejkolwiek próbie ucieczki.  
Udałam się do łazienki i spotkało mnie niemałe zaskoczenie. Na podłodze leżała sporej wielkości czarna torba. Odruchowo rozejrzałam się wokół, co było przecież absolutnie irracjonalne-w końcu byłam sama. Pojawienie się tej torby wydawało mi się podejrzane, więc, zanim ją otworzyłam, lekko nią potrząsnęłam. Nie usłyszałam żadnego gruchotania ani metalu, zatem zdecydowałam się zajrzeć do środka. 
Każdy kolejny przedmiot odkładałam na podłogę obok torby. Dwie czyste, białe koszulki z szarymi wykończeniami i spodnie w tym samym kolorze. Adidasy równie jasne co górna część mojej przyszłej garderoby. Szorstki, duży ręcznik. Kilka paczuszek chusteczek higienicznych. Grzebień. Nożyczki do paznokci i mały pilniczek. 
Przygryzłam lekko dolną wargę i jeszcze raz przyjrzałam się zawartości torby. Starałam się, żeby każdy mój ruch wskazywał jedynie na minimalnie zainteresowanie tymi prezentami-ot tak, po prostu, przyglądam się temu, co otrzymałam. Wcale nie zastanawiam się, jak mogłabym kogoś obezwładnić przy pomocy ostrza nożyczek lub jak wykorzystać pilniczek-w połączeniu z odpowiednim izolatorem-do cięcia przewodów elektrycznych...
Weszłam pod prysznic i pozwoliłam, żeby gorące krople spływały od mojej głowy aż po stopy. Wcale nie przeszkadzała mi temperatura wody. Przeciwnie-miło było móc poczuć coś innego niż brak nadziei czy przerażenie. Zmyłam z ciała pot i strach, po czym założyłam dość wygodne ubranie. Rozczesałam skołtunione włosy, które garściami osiadły na grzebieniu, po czym zaplotłam prosty warkocz. Ten drobny, prawie nic nie znaczący gest był poniekąd oddanie hołdu dawnej mnie. Poczułam się dużo pewniej, widząc w lustrze tę samą dziewczynę, która zaledwie dwa lata temu wyruszyła na polowanie ze swoim przyjacielem i zgłosiła się do krwawej bitwy w celu uratowania siostry.
Jeden gest znaczący tak wiele.
Uniosłam dłoń do góry i przesunęłam palcem po zaparowanej szybie. Długa smuga przecięła taflę, poczułam delikatny chłód. Mimowolnie przypomniałam sobie obraz mojej siostry. Musiałam jednak przejść do zupełnie innego etapu żałoby, ponieważ jej wspomnienie nie wywoływało u mnie ataku łez. Czułam za to głębokie poczucie pustki, bolesną stratę, która nigdy nie miała minąć.
Patrząc w lustro, bardzo ciężko było mi uwierzyć, że byłyśmy siostrami, ponieważ mocno się od siebie różniłyśmy. Ona miała błękitne oczy, a ja szare. Jej włosy przywodziły na myśl obsiane złocistym zbożem pole w słoneczny, letni dzień, a moje kosmyki-mrok górskiej jaskini. Każdemu Prim kojarzyła się ze światłem, radością, ja zaś z mrokiem i tajemnicą. Jej żywiołem stała się bystra, figlarna woda i stabilna, opiekuńcza ziemia, moim-porywczy, niebezpieczny ogień oraz pełen wolności wiatr. Słońce i księżyc. Apollo i Artemida*
Jednak miałyśmy jedną, wspólną cechą dotyczącą wyglądu. Kiedy już szczerze się uśmiechałyśmy, to można było dostrzec pewną symetrię. Coś takiego tkwiło w naszych ruchach warg, zębach, dołkach w policzkach...coś, co pokazywało, że pomimo tych wszystkich różnic-byłyśmy tymi samymi osobami, tyle że w dwóch różnych filtrach.
Opadłam na moje łóżko, torbę wsunęłam pod stolik z moim śniadaniem. Póki co miałam kilka przydatnych przedmiotów, lecz ciągle brakowało mi innych, cennych narzędzi. Idealną opcją byłoby zdobycie zapalniczki, nawet już zużytej. Oczywiście nie mogłam liczyć na aż tak duży łut szczęścia. Zawsze mogłam jednak zastąpić zapalniczkę baterią i kawałkiem folii spożywczej lub przewodu. Do tego absolutnie nie mogłam wykluczyć z mojej listy czegoś, co zaizolowałoby mój pilniczek. W końcu chciałam wykorzystać go do cięcia przewodów.
Rozejrzałam się wokół. Na komódce obok mojego łóżka stała lampka. Mogłabym odciąć jej kabel i wyłuskać z niego drut, ale wtedy przydałaby się również taśma izolacyjna albo cokolwiek, czym mogłabym przykleić zdobyty metal. Bateria...w moim pokoju nie znalazłam żadnej przedmiotu na baterie, ale mogłabym je z pewnością podwędzić po kolejnym etapie osaczania. Oczywiście-o ile będę w stanie zrobić wtedy cokolwiek, co może wymagać choćby minimalnej dozy umysłowego zaangażowania. Izolacja...cóż, o tym musiałam pomyśleć później, bowiem moje drzwi ponownie otworzyły się.
Pojawił się w nich jeden z żołnierzy, ten o platynowych włosach. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest mocno podenerwowany. Sprawiło mi to niemałą satysfakcję.
-Dzień dobry-zawołał wesoło i uśmiechnęłam się pod nosem.
Obdarzył mnie spojrzeniem wprost pękającym pogardą.
-Chodź-warknął i wyszedł z pomieszczeni, nawet nie patrząc, czy idę za nim.
Westchnęłam cicho i ruszyłam za nim. Starałam się zwracać jak największą uwagę na korytarze i drzwi wokół mnie oraz zapamiętać ich układ. Drzwi po prawej, które prawdopodobnie prowadziły do sali, w której przetrzymywano Gale'a. Piętnaście kroków do przodu. Korytarz prowadzący w lewo. Dwadzieścia i pół kroku dalej po mojej prawej stronie dostrzegłam salę z kilkudziesięcioma podwójnymi łóżkami. Tam pewnie sypiali żołnierze. Od razu odnotowałam sobie, że moja droga ucieczki będzie musiała wieść przez napotkany kilkanaście kroków wcześniej korytarz.
Usadzono mnie siłą na krześle w centrum laboratorium. Natychmiast przywiązano mnie do fotela i wpuszczono nową, tym razem większą niż ostatnio dawkę jadu gończych os. Poczułam ból głowy tak nieznośny, że nawet nie wyczułam momentu, w którym wykrzywiła się rzeczywistość.
To nie dzieje się naprawdę, tylko w twojej głowie.
Starałam się powtarzać sobie w myślach to zdanie jak najwięcej razy, ponieważ bałam się, że może stać się coś okropnego, jeśli o tym zapomnę. Jednak z kolejnymi sekundami ból narastał i czułam się coraz słabiej.
To nie może dziać się naprawdę, to musi dziać się w twojej głowie.
Nie, nie, nie...coś było nie tak. Nie potrafiłam się skupić i miałam nieopisane wrażenie, że coś przeinaczyłam. Nie mogłam jednak stwierdzić co, gdyż ból w mojej głowie stawał się nieznośny, a mięśnie w rękach dosłownie nie nadawały się do użytku.
To mogło wydarzyć się naprawdę, nie tylko w mojej głowie.
Nie pozwól, żeby to przejęło nad tobą kontrolę. Nie pozwól, żeby oni przejęli nad tobą kontrolę. Nie pozwól...
Moja głowa opadła bezwładnie na fotel.
To dzieje się naprawdę. To wydarzyło się naprawdę.
Moje palce błądziły po kwiatach, splatając z nich wianek. Leżałam oparta o nogi Peety na kocu piknikowym. Czułam pocałunki słońca na odsłoniętych ramionach, powietrze pachniało kwiatami. Bariera wokół granic dachu odcinała nas reszty świata.
Czułam dotyk dłoni Peety na moich włosach. Uparcie twierdził, że jedynie ćwiczy zaplatanie węzłów, ale oboje wiedzieliśmy, że to nieprawda. Uniosłam wzrok znad wianka i zerknęłam na błękitne niebo nad nami, które poprzecinały pasma puszystych chmur. Z tej perspektywy, kilkadziesiąt metrów nad ziemią, wydawało mi się, że wystarczy tylko unieść rękę, by dosięgnąć ich i znaleźć się w innym świecie. Tam, gdzie każdej nocy mrok witają gwiazdy.
Dotyk Peety działał na mnie kojąco, czułam się coraz bardziej śpiąca. Coraz bardziej zapadałam się w głębię własnych myśli, mimowolnie odprężałam się.
I wtedy idylla dobiegła końca.
Poczułam, jak palce Peety coraz mocniej szarpią moje włosy, aż w końcu zaczynają je wyrywać-pasmo po paśmie. Nie mogłam się poruszyć, w moich żyłach zdawał się krążyć wyjątkowo ciężki lód, kończyny miałam jak z żelaza. Znikąd pojawił się tajemniczy ból, który zaczął ogarniać moje ciało od kostek po samą szyję i głowę. Każda komórka mojego ciała zdawała się tkwić w osobnym skupisku ognia, który podsycało moje własne przerażenie.
Chciałam krzyczeć, ale żaden dźwięk nie przechodził przez szorstkie gardło. Chciałam wić się, szarpać, ale trawione gorączką ciało nie podlegało już mojej woli. Chciałam uciec, ale mogłam jedynie leżeć tam, czuć niemiłosiernie ogromny ból i modlić się o ratunek.
Być może po kilkunastu sekundach, minutach czy też godzinach horror dobiegł końca. Posadzka pode mną zrobiła się bardzo miękka, aż w końcu zapadłam się pod nią. Przez chwilę moje ciało wisiało bezwładnie w powietrzu, a potem pęd zaczął prowadzić mnie coraz niżej i niżej. Gruchnęłam plecami boleśnie o ziemię.
Dostrzegłam Róg Obfitości po mojej prawej stronie. Pusty po uczcie stół błyszczał niepokojąco w świetle słońca. Czułam, że czyjeś kolana przygniatają mnie do podłoża. Osoba ta majaczyła mi się niewyraźnie przed oczami i dopiero jej głos pozwolił mi na identyfikację.
-Przyszedłem Cię dobić, skarbie.
Próbowałam się wyrywać, szarpać, wyrwać się spod jego ciężaru, ale był zbyt silny, zbyt okrutny. Sztylet w jego dłoni przesunął się lekko po mojej dolnej wardze, poczułam pękającą skórę i słonawy smak krwi. Każdy gwałtowny ruch ciałem wzmagał zresztą ból, ponieważ nóż gwałtowniej wtedy ciął. Postanowiłam więc nie ruszać się do końca tortury. Wpatrywałam się więc w oczy mojego oprawcy, w których nie raz zdawałam się tonąć. Poczułam wilgotny strumyk na policzku.
Koszmar w końcu dobiegł końca. Świat zawirował i po chwili z nicości wyłoniły się niewyraźne kształty laboratorium. Wszystko wokół mnie błyszczało, widziałam niepokojące cienie na ścianach. Szumiało mi w uszach, a głowa boleśnie zapulsowała. Ktoś odpiął mnie spod pasów i pomógł wstać.
Kątem oka dostrzegłam jednego z naukowców, gdy wymieniał baterie w jednym z pilotów. Mój umysł na chwilę się rozjaśnił.
Musiałam zdobyć tę baterię.
Kiedy naukowiec znalazł się dość blisko mnie, upozorowałam omdlenie. Całym moim ciałem runęłam wprost na niego, gruchnęliśmy boleśnie o podłogę. Zamknęłam szybko oczy i delikatnie rozchyliłam usta, aby dopieścić każdy szczegół tego nagłego planu. Zacisnęłam palce jednej dłoni na kilku bliżej nieznanych mi przedmiotach, których nie miałam czasu zbadać dokładniej. Wcisnęłam je do kieszeni.
Inni naukowcy natychmiast wstrzyknęli mi do żył coś, co prawdopodobnie było mieszaniną kofeiny, guarany i innych, mniej lub bardziej naturalnych, środków pobudzających. Ucieszyłam się, bo oznaczało, że miałam być bardziej przytomna. Naprawdę potrzebowałam tak gwałtownego otrzeźwienia po końskiej dawce jadu os gończych.
Wstałam niepewnie i ruszyłam w stronę mojej sali. Odliczałam kroki i jeszcze dokładniej niż wcześniej analizowałam rozmieszczenie korytarzy, zakrętów, sal. Nie szło mi jednak najlepiej, ponieważ, mimo że lepiej się poczułam, jad os gończych wciąż wpływał na postrzegane przeze mnie obrazy. Moją uwagę przykuło jednak jedno z pomieszczeń.
W niewielkiej, zacienionej salce dostrzegłam dość grubego mężczyznę przed kilkunastoma ekranami. Na każdym z nich znajdowało się inne ujęcie mojego pokoju. Nie było tam jednak obrazu łazienki. Oznaczało to, że mogłam swobodnie wykonać to wszystko, czego potrzebowałam w toalecie właśnie.
Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Nie miałam wielkich szans. Czasu również mogło mi zabraknąć, ale istniała możliwość zwycięstwa. Musiałam tylko o nie zawalczyć. Plan był prosty. Uciec z pokoju-co mogło stanowić pewne trudności, bo nie miałam identyfikatora otwierającego drzwi-dostać się do pomieszczenia Gale'a, uwolnić go i ruszyć do wyjścia.
Przekroczyłam próg mojego pokoju pełna nadziei. Nie miałam nawet chwili do stracenia. Nie mogłam zmarnować sekundy na myślenie o Peetcie, który, z jakiegoś dziwnego, nieznanego mi powodu, chyba pragnął mojej śmierci. Dopóki czułam się silna i przytomna ważna była tylko próba ucieczki.
Musiałam ocalić przyjaciela, który przez osaczenie nie wiedział, co robi.
Musiałam uratować Gale'a, nim znów miałabym go stracić.
Musiałam ochronić osobę, którą tak mocno kochałam.



Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za przeczytanie tego rozdziału :)
Pamiętaj, żeby zostawić komentarz! Być może to właśnie Twój komentarz zmobilizuje mnie, żeby szybciej napisała kolejny rozdział? Nawet jedno zdanie może odmienić mój dzień na lepsze! Poza tym to 50 notka i miło byłoby zobaczyć pod nią więcej niż 4 komentarze :c

*Porównanie do Artemidy i Apolla jest o tyle trafne, że Katniss i Prim były przecież rodzeństwem, tak samo jak bliźnięta mitologii greckiej.[dop. aut.]

22 komentarze:

  1. W końcu doczekałam się nowej notki! Jak zawsze cudna,masz talent do pisania i to wielki.Każda twoja nowa notka wzbudza we mnie wiele emocji ponieważ bardzo się wczuwam w te twoje opowiadania xD.Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.Tak bardzo brakuje mi tego romantyzmu i miłości Peety i Katniss ale chyba muszę sobie jeszcze poczekać co nie? xD.Jak zawsze czytam nową notkę przy safe and sound,ucieszyłabym się gdybyś dodała orginalną piosenkę taylor ale to już zależy tylko od ciebie ;3,uwielbiam ją tak samo jak drzewo wisielców w wykonaniu Katniss(Jennifer) <3.A czy udałoby ci się napisać kiedyś tam xD notkę oczami Peety?


    Pozdrawiam cię serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejną notkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notka oczami Peety będzie, owszem :) Zapowiadałam to przecież w ankiecie xD Miniaturka się pojawi, gdy poczuję do niej wenę. ;) Póki co zajmuję się rozdziałem 51. Postaram się mieć na uwadze Twoje prośby o piosenki :) Tylko na razie nie będę edytować playlisty, bo to trochę za wcześnie :) Pozdrawiam Cię serdecznie :)

      Usuń
  2. Dostać od ciebie dedykację to już coś, a dostać ją w jubileuszowej notce to duże wyróżnienie xD. Pisz dalej, bo masz wieki talent, nie zmarnuj go :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dotąd najlepszy rozdział nie licząc jednego z pierwszych (którego zapomniałam tytułu). Nie mogę się doczekać kolejnego! A i takie pytanie: Znasz niezgodną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam Niezgodną :) Przeczytałam pierwszy tom i obejrzałam jego ekranizację. Niestety, ale powieść ta nie przypadła mi do gustu.

      Usuń
  4. Jakiś czas temu znalazłam Twojego bloga, i nadrobienie wszystkich postów zajęło mi góra dwa dni. Teraz dołączyłam do grona fanów Twojej twórczości i z niecierpliwością wyczekują kolejnych notek. Piszesz naprawdę świetnie! Twój styl jest tak podobny do stylu S. Collins, że czuję, iż czytam prawdziwą, opublikowaną na całym świecie kontynuację trylogii. :) Budujesz niesamowity klimat, trzymasz w napięciu...Prawdziwy talent! Bardzo fajnie, że zdecydowałaś się publikować swoje dzieła i zachęcam, żebyś nadal rozwijała takie umiejętności! Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Ci za Twój komentarz :) Sprawił mi naprawdę wiele radości i cieszę się,że mogę być porównywana z tak poczytną i tak utalentowaną pisarką jak Suzanne Collins :) Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Hej, nie pamiętam czy wcześniej miałam styczność z tym blogiem, czytam bardzo dużo blogów o Katniss i Peecie, ale teraz wiem że musze to wszystko nadrobić. Jest to jeden z najlepszych blogów które dotychczas czytam. Jestem dla Ciebie pełna podziwu, mieć taki wielki talent... Obiecuję komentować tego cudownego bloga :D
    Również jako
    ~zuzad5

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mój blog tak bardzo Ci się podoba i zajmuje tak wysokie miejsce w Twoim prywatnym rankingu ;-) Dziękuję, że masz zamiar komentować moje posty :-) Nie ma większej dumy dla pisarza, zwłaszcza tak początkującego jak ja, niż pozytywne opinie jego czytelników. Pozdrawiam Cię serdecznie!

      Usuń
  6. Wszyscy się tak rozpisali, a ja nie potrafię takich długaśkich komentarzy pisać ;-; chcę Ci bardzo podziękować za to co robisz, bo piszesz pięknie, a ja sama piszę (nie będę świnka i się nie zareklamuje xD) nie umiem robić tego tak jak Ty ;-; piszę ten komentarz już drugi raz i naprawdę zaraz mnie coś trafi jak będę musiała go jeszcze raz pisać xD po prostu zazdroszczę talentu i dodwaj notki częściej, bo mam smuteczek jak wchodzi na bloga parę razy dziennie (tak, to ja ciągle go odświeżam) a nowej notki nie ma :c ;-; I NA SERIO BARDZO CI DZIĘKUJE ZA WSZYSTKO ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo Ci dziękuję za komentarz, który, o ironio, wyszedł Ci dość długo, chociaż, jak twierdziłaś, nie potrafisz pisać długich komów ;) Sama znalazłam Twojego bloga, ale, niestety, nie przepadam za 1 D, więc to chyba nawet troszku lepiej, że nie podałaś mi sama linka...Ogólnie posty wydają się w porządku, tylko, jak już wspomniałam, nie byłam w stanie przeczytać więcej niż fragment najnowszego rozdziału. Mam tę głupią awersję, niestety :c
      Mój talent to po prostu ciężka praca :) W pierwszej klasie podstawówki nie rozumiałam języka polskiego, nie umiałam czytać, średnio liczyłam, miałam duże problemy z nauką... Gdyby nie to, że ciężko harowałam(nie pracowałam-to zbyt lekkie słowo) to nie byłabym w stanie napisać dłuższego zdania dość poprawnie, by nadawał się do publikacji...Czytałam po kilkanaście książek miesięcznie, dużo pisałam i rozwijałam wyobraźnię-to sekret sukcesu ;) Pracuj więc, a osiągniesz wszystko, co tylko sobie wymarzysz. :)
      Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów :)

      Usuń
  7. Jejciuu ^_^ (chyba nie potrafię nic innego powiedzieć) xD. Rozdział jak zawsze cudnyy. Nie mogę się doczekać, kiedy znowu będzie jakiś wątek Peetniss.. A myślałaś, żeby napisać notkę oczami Peety? O.o Pozdrawiam i życzę weny. Kiedy następny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział pojawi się, gdy go napiszę, jak podejrzewam-do niedzieli max :D Notka oczami Peety będzie ;) Było o tym trochę informacji na FP mojego bloga :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Nie, Nie , Nie.

    Głupie osaczenie :/

    Ja też czekam na Peetniss, prosze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, na Peetniss trochę trzeba będzie poczekać ;_; Zamierzam wpleść wiele ciekawych wątków, które rozpoczną się w tym budynku spiskowców...ale kiedy już zacznie się Peetniss, to mogę obiecać, że będzie trwało ;)

      Usuń
  9. Niech Katniss już ucieknie! Mam dość tego osaczania xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Wspaniały, piękny, świetny, lekki, fajny, miły, extra, urocz, z adrenaliną, kochany, uroczy, z napięciem, zaskakujący, nieprzewidywalny, rozbrajający, sympatyczny, relaksacyjny, urzekający, rozrywkowy, super, boski, wyśmienity, doskonały, rajski, idealny, perfekcyjny, niespotykany, orginalny, wyjątkowy, wyborny, rewelacyjny, fenomalny, genialny, cudowny, efektowny, artystyczny, imponujący, mistrzowski, zachwycający, czarujący, olśniewający, staranny, finezyjny, pomysłowy, wyrafinowany, twórczy, kreatywny, ulubiony, nietuzinkowy...

    Z okazji 50 rocznicy 50 przymiotników, opisującycych Twój blog Kochana!

    Życzę Ci samych sukcesów, weny i przede wszystkim radości z pisania (i oczywiście szczęśliwego powrotu Katniss i cudownego zmartwychwstania Adama ;))

    P.S. Przepraszam za spóźnienie, ja nigdy nie będę na czas

    Pozdrawiam girąco
    LadyinBalack

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, dziękuję! To najpiękniejsze życzenia z okazji 50-tnicy rozdziałowej o jakich mogłam marzyć! Jestem wzruszona, dziękuję!!! Nawet nie wiem, co mogłabym napisać w odpowiedzi...Powiem tylko, że pomysł niesamowity, że też miałaś wenę do wyszukania wśród swoich zasobów literackich aż 50 tak trafnie dobranych przymiotników...Dziękuję raz jeszcze! Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Katniss była jak Artemida - las i łowy. A Apollo kojarzył się z muzyką. Mogloby to pasować do sióstr.
    Tak wgl jestem nową czytelniczką i oczarowałaś mnie. Zostawię dłuższą notkę przy nowszych rozdziałach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że spodobał Ci się mój blog :) Czekam z niecierpliwością na Twoją notkę :)

      Usuń