piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 53 Kara

Kochani
Ten rozdział jest niedopracowany, ale nic z tym nie zrobię .
Jest krótszy niż poprzedni
ale już nic nie dopiszę.
Wzięłam na weekend lalkę dziecko w ramach projektu na WDŻWR. Ona ciągle płacze. Nie, przepraszam, ona się DRZE. A to srać a to zmęczona a to jeść. Umieram. Chcę spać, nie mogłam nawet wziąć dłuższego prysznica.
Wybaczcie problemy z tekstem, że jest krótki i niedopracowany. Kiedyś go poprawię, pewnie po weekendzie. Wybaczcie mi, proszę, i wesprzyjcie dobrym komentarzem. Bo ja tego weekendu chyba nie przeżyję.
Wyniki testów gimnazjalnych orientacyjnie znam, ale pochwalę się Wam nimi w przyszłym tygodniu ;) Póki co nie mam nawet siły poszukać kartki z notatkami z tych wyników.
Rozdział bez dedyku. Miłego czytania.

Siarczysty policzek natychmiast mnie otrzeźwił.
-Naprawdę myślałaś, że uda Ci się uciec? Żałosne-wycedził żołnierz o blond włosach z mocnym naciskiem na ostatnie słowo.
Przekręciłam niechętnie głowę by spojrzeć mu prosto w oczy. Nie zamierzałam jednak odezwać się ani słowem. Czułam się dostatecznie upokorzona faktem, że bezkarnie mnie uderzył.
-Z głupoty mowę ci odebrało?-zapytał żołnierz ze złośliwym uśmieszkiem i ponownie się na mnie zamachnął.
Wraz z bólem na moich policzkach wykwitł gniew. Zacisnęłam usta tak mocno, że ledwo wyszeptałam jedno słowo spod wyschniętych na popiół i spuchniętych od uderzenia warg.
-Nie.
Mój głos brzmiał jak szept wiatru w prawie bezwietrzną noc, jak skapywanie wody z rynny godziny pod deszczu. Przełknęłam ślinę, by choć trochę złagodzić pieczenie w gardle. Pragnęłam, by mój głos nabrał nieco pewności i nie zdradzał, jak bardzo bałam się żołnierzy przede mną.
Byli tu wszyscy, których spotkałam pierwszego dnia. Każdy z nich wpatrywał się we mnie wzrokiem pełnym pogardy, a ja zapragnęłam jedynie móc bić ich do nieprzytomności za to, co właśnie ze mną robili.
Gale także tu przyszedł, ale skrupulatnie udawało mi się nie patrzeć w jego stronę. Za to on nie odmawiał sobie tej przyjemności. Starałam się wmawiać sobie, że to nie jest tak naprawdę on i nie powinnam go zatem nienawidzić. Jednak z natury bywałam egoistyczna i mściwa, zatem z radością przeklinałam go w swoich myślach.
-Słucham? Chyba nie usłyszałem?-zapytał żołnierz o blond włosach i przekrzywił lekko głowę, jakby bawił się ze mną, a to, co właśnie urządzał, stanowiło preludium do prawdziwych cierpień.
Siedziałam na krześle, ale miałam wolne dłonie i ręce. Chyba ci wszyscy ludzie uważali, że nie będę miała ochoty stawać do walki. Widzieli we mnie tylko słabą, niską i nadmiernie szczupłą dziewczynkę, która cudem przetrwała wydarzenia zgotowane jej przez los.
Wielki błąd.
Wszystkie mięśnie w moim ciele były napięte do granic możliwości. Wiedziałam, że jeśli znowu dostanę w twarz, nie ważne od kogo, to oddam mu kilka razy mocniej. Nie liczyły się dla mnie konsekwencje, jedyne czego pragnęłam to zemsta za upokorzenie.
Oblizałam dyskretnie spierzchnięte wargi i odpowiedziałam głośno i wyraźnie.
-Nie, nie odebrało mi mowy. Po prostu uznałam, że szkoda mi głosu na odpowiadanie komuś tak bezwartościowemu-odpowiedziałam ze złośliwym uśmiechem, w który włożyłam całą swoją złość i rozgoryczenie.
Z radością zauważyłam, że twarz żołnierza zaczyna bledną, by potem nabrać mocno czerwonego koloru. Zdziwiło mnie, jak bardzo mogę napawać się jego wściekłością, która zdawała się tylko nasycać mnie mocą. Chociaż dla pobocznego obserwatora nic się nie zmieniło, to ja poczułam się inna. Chciałam teraz, by blondyn mnie zaatakował. Pragnęłam walki, w której pokaże mu, jak bardzo się wobec mnie przeliczył.
Żołnierz uniósł prawą rękę i prawdopodobnie zamierzał uraczyć mnie prawym prostym wycelowanym w szczękę. Jednak byłam na to przygotowana. Zgięłam lewą rękę w łokciu, wyminęłam jego atak z łatwością, po czym uderzyłam go z całej siły prosto w klatkę piersiową. Mój przeciwnik zatoczył się i upadł na podłogę.
Parsknęłam śmiechem, gdy zobaczyłam, jak ociera krew z rąk, którymi uderzył o ziemię.
Zabawne, ale chęć zemsty naprawdę może zmienić człowieka. Już nie czułam się słaba ani bezbronna. Byłam odważna i właśnie tak chciałam być postrzegana.
-No dalej-zanuciłam pod nosem, patrząc na niego wyzywająco.-Chodź tu i walcz, chyba że nie lubisz przegrywać ze słabszymi od siebie.
Tak naprawdę nie czułam się słabsza od niego, ale doskonale wiedziałam, jak bardzo go tym zdenerwuję.
Usłyszałam śmiech i nerwowe chichoty z tyłu, ale nie zerkałam w tamtą stronę. Krew buzowała mi w żyłach, rozbrzmiewała szumem w uszach. Mimowolnie rozprostowywałam i zaciskałam w pięści palce prawej dłoni.
No, chodź. Czekam.
Żołnierz powoli podniósł się z miejsca i natychmiast zamachnął się na mnie lewym sierpowym. Tym razem jednak celował w brzuch. Nie pozwoliłam, by panika przejęła nade mną kontrolę. Zacisnęłam dłonie na oparciu krzesła i z całej siły pchnęłam go dwiema nogami w brzuch.
Miło było widzieć mord w jego oczach.
-Groles, wystarczy-zawołał donośnym głosem żołnierz o szarych włosach, przywódca Ruchu Oporu.
Tym samym dotychczas bezimienny, blond włosy żołnierz zyskał nazwisko.
-Tak jest, generale Ypres-odpowiedział Groles. Mówiąc to, patrzył na mnie z obrzydzeniem na swojej bladej twarzy.
Posłałam mu wyzywający uśmiech.
Generał Ypres podniósł się bardzo powoli z miejsca i ruszył w moją stroną. Na jego twarzy odmalowało się coś w rodzaju fałszywej troski, zatem, jak się domyślałam, nie miał zamiaru mnie atakować. Rozluźniłam się nieco, położyłam więc dłonie wygodnie na udach.
Ciągle ciężko oddychałam po tych kilku uderzeniach, adrenalina nie zaczęła mnie opuszczać. Chociaż czułam, że postąpiłam nad wyraz lekkomyślnie, nie mogłam przestać myśleć o tym, jak wspaniale postąpiłam. Od pierwszego spotkania żołnierz Groles działał mi na nerwy i z lubością odpłaciłam mu się tym samym.
Generał podszedł bardzo blisko mnie i nachylił swoją twarz do mojej twarzy. Dzieliły je teraz tylko centymetry. Czułam jego pachnący starością oddech.
-Widzę, że jest pani bardzo odważna. Mam nadzieję,że wystarczy pani tej odwagi, by zmienić nieco miejsce zamieszkania-powiedział do mnie z niemalże pogodnym tonem w głosie. Potem odwrócił głowę w stronę strażników przy drzwiach.-Skuć ją. Tylko tak, żeby nie mogła nawet myśleć o ucieczce.
Dwoje rosłych mężczyzn podeszło do mnie z dwóch stron, a ja czułam, że w tym przypadku jakakolwiek próba protestu byłaby niewskazana. Pozwoliłam więc, żeby założyli ciężkie, połączone ze sobą łańcuchami kajdany na nadgarstki i kostki u stóp.  Kiedy gwałtownie podnieśli mnie do pozycji stojącej, zaskoczyła mnie waga metalowych okuć. Ledwie postawiłam jeden krok, a już zakręciło mi się w głowie od ciężaru i prawie potknęłam się o zbyt długi łańcuch.
Ypres miał rację. W czymś takim nie przyjdzie mi nawet do głowy, by próbować uciec.
Wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy w dół o kilka kolejnych pięter. Na nieosłoniętych odzieżą połaciach skóry pojawiła się gęsia skórka, temperatura spadła o wiele stopni. Zaczęłam drżeć i z utęsknieniem wspomniałam wojskową, zdobyczną odzież, którą mi odebrano, a także miękką, ciepłą kurtkę, w której wyszłam niegdyś z Peetą na zimowy spacer.
Peeta...serce zatrzepotało mi w piersi. Zdałam sobie sprawę, że mogę już nie mieć okazji do spotkania z moim mężem i myśl ta napawała mnie bezdenną rozpaczą. Pochyliłam lekko głowę, by nikt nieproszony tego nie zauważył, i pozwoliłam by pojedyncza, równie samotna co ja w tamtej chwili łza zsunęła się z kącika mego oka i skapnęła z cichym, niemal niesłyszalnym pluskiem na kamienną podłogę.
Czy kiedykolwiek zdołam się uwolnić? Czy zobaczę jeszcze osobę, którą tak bardzo kochałam? Czy moje dziecko będzie musiało wychować się bez ojca? Czy wychowam dziecko w więzieniu, zamknięta i odsunięta od reszty świata?
Tyle pytań, tak mało czasu na odpowiedź.
Poczułam jak ktoś uderza mnie pięścią pomiędzy łopatki, wpychając do niewielkiego pomieszczenia. Zachwiałam się, ale nie upadłam. Usłyszałam, jak trzask zamykanej kraty.
-Trochę tu posiedzisz. Najwidoczniej dostałaś od nas zbyt wiele dobrego. Czas na lekcję pokory-wycedził żołnierz Groles, posyłając mi nienawistne spojrzenie spod strzechy platynowych włosów. Odwzajemniłam jego spojrzenie, ale bez złości. Nie miałam siły nawet na to.
Żołnierze odeszli bez słowa, a ja w końcu mogłam się rozejrzeć, gdzie mnie przeniesiono.
Pokój, chociaż cela byłaby adekwatniejszą nazwą, miał około czterech metrów długości  i sięgał ośmiu metrów wgłąb. W kącie zauważyłam niewielkie łóżko wykonane z naprawdę cienkich fragmentów metalu, które ledwo trzymały się razem. Kiedy na nim usiadłam, zatrzęsło się niebezpiecznie, a spod cienkiego, twardego materaca wybiegło nieduże stadko karaluchów.
Jak miło. Miałam nawet współlokatorów.
Po chwili dotarło do mnie, że słyszę jakiś regularny odgłos. Kiedy rozejrzałam się, odkryłam, że to krople wody spływały z dziury pod sufitem na podłogę, która i bez tego była wszędzie wilgotna, podobnie jak zagrzybione ściany. Przeszło mi przez myśl, że takie warunki mogą mieć katastrofalny wpływ na płuca mojego małego, wciąż rozwijającego się dziecka.
Nie miałam na czym zawiesić wzroku, zatem wpatrywałam się po prostu przed siebie. Wiedziałam, że moje szanse na ucieczkę drastycznie sięgnęły zera. Mogłam co najwyżej marzeń o upragnionej wolności i poczuciu bezpieczeństwa. Pomyśleć tylko, że gdybym nie okazała się taką altruistką, to byłabym teraz wolna...
Wściekłość wykwitła w rumieńcach na moich policzkach, a w żyłach ogień wybuchnął kaskadą palących płomieni. Pięści zacisnęły się niemalże automatycznie, a dłuższe, dawno nie obcinane paznokcie wbiły się boleśnie w dłonie. Poczułam wilgotne strużki krwi zsuwające się po skórze.
Dlaczego po prostu nie uciekłam? Czemu zawróciłam po Gale'a i z jakiego powodu nie uciekłam, gdy on kazał mi to zrobić?! Ach, wiem! Wszystko to dlatego, że byłam ostatnią kretynką, która nie potrafi się uczyć na własnych błędach. Mój mąż został osaczony i prawie mnie udusił w jego starej, rodzinnej piekarni, a mimo to, jak idiotka, nie potrafiłam dodać do charakterystycznych objawów jego słów by otrzymać z tego równania powodu do ucieczki.
Fantastycznie.
Spojrzałam na krople krwi na moich dłoniach. Układały się w miarę regularne linie, które niepokojąco kojarzyły mi się z kratami na jednej z otaczających mnie ścian.
-Wstawaj-warknął do mnie strażnik, który znikąd pojawił się przy wyjściu. Zabrzęczały klucze i jęknęły stare zawiasy. Podniosłam się szybko i głośno tupiąc nogami, opuściłam celę. Natychmiast skuto mi nadgarstki za plecami.
-O co chodzi?-zapytałam się strażnika, ale ten nie odpowiedział.
Usłyszałam za to cichy śmiech za moimi plecami. Westchnęłam z irytacji.
-Naprawdę myślałaś, że po numerze, który odwaliłaś, tak po prostu wszystko pójdzie ci płazem? Jesteś w błędzie-ostatnie trzy słowa wymówił tonem ociekającym jadem.-Czeka cię wiele naprawdę okrutnych kar. Pożałujesz, że w ogóle próbowałaś uciekać, a kiedy z tobą skończymy, słowo ,,ucieczka'' nawet nie przejdzie ci przez gardło.
Kiedy żołnierz o platynowych włosach w końcu zamilkło, nie mogłam opanować drżenia, które ogarnęło moje ciało lodowatym prądem.

6 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny. Zastanawiam się kiedy Katniss będzie wolna. Gdyby wtedy nie poszła po Gale'a mogłaby przebywać w ciepłym domku z Peetą i wysłać kogoś żeby odbił Gale'a. Jestem ciekawa w jaki sposób chcą ją ukrać.
    Pozdrawiam
    Gabriela Black

    OdpowiedzUsuń
  2. Najbardziej obawiam się o dziecko Katniss ;-; Rozdział jest bardzo dobry ;) Tak... Te egzaminy gimnazjalne to chyba najgorsza rzecz z tego co słysze. Mi zostały jeszcze dwa lata xd Trzeba sobie mówić że będzie dobrze i wtedy na pewno tak będzie, wiara w swoje możliwości jest najważniejsza :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział super. Nie mogę się doczekać, kiedy Katniss wróci do domu.. co z dzieckiem.. :O Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy.
    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale nam wymęczysz naszą Kat D: Oby wszystko się dobrze skończyło. Mam nadzieję, że u Ciebie już wszystko dobrze, czytam z lekkim opóźnieniem, więc już po weekendzie. ;) Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Możesz napisać cos o peetcie np. ze jej szuka czy cos, ale to tylko rada. Co di rozdziału to wyszedł ci super. Zazdroszcze ci talentu. Pozdrawiam i życzę weny. Natka

    OdpowiedzUsuń
  6. Super Ci wychodzą te rozdziały! :D I chcielibyśmy jedną notkę z perspektywy Peety xD Życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń