sobota, 2 maja 2015

Rozdział 54 Tortura

Rozdział nie jest zbyt długi, krótszy od poprzednich, ale-niestety-jest majówka i zamiast siedzieć przy komputerze wolę spacerować. Po kilka godzin. A potem śpię do jedenastej.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
Rozdział jest dość intrygujący, więc uważam, że wynagrodzi to Wam jego długość.
Dedyk dla Mamy Taty Gimpera :)

Poza moim przyspieszonym oddechem żaden odgłos nie przerywał ciszy, która przesycała lodowate powietrze ogromnego pomieszczenia, gdzie miałam odbyć swoją karę.
-Ciemno tu jak w grobie-mruknęłam pod nosem i odruchowo spróbowałam wyłapać z mroku chociażby najlżejszy zarys własnej dłoni. Na próżno. Westchnęłam ciężko i spróbowałam rozpoznać po zapachu miejsce pobytu. Wyczułam wilgoć i pleśń, zatem byłam niemalże pewna, że nie opuściłam pomieszczeń piwnicznych.
Wykonałam krok przed siebie i jeszcze jeden, ale przy trzecim zahaczyłam stopą o nogawkę spodni i wylądowałam na podłodze.
-Cholera-krzyknęłam, gdy z bólem podniosłam się z ziemi. Raz jeszcze rozejrzałam się wokół, jak gdyby ciemność mogłaby stać się odrobinę jaśniejsza. W końcu, do granic możliwości zrezygnowana, pozwoliłam sobie usiąść na ziemi.
Zastanawiałam się, co mogło mnie spotkać. Groles miał naprawdę zadowoloną z siebie minę, gdy mnie tu przyprowadzał, co mogłam rozumieć jako naprawdę złą wróżbę. Pozostało mi więc czekać i modlić się o przeżycie kary, która zapowiadała się jak koszmarny sen.
Wtem oślepił mnie blask ognia. Płomienie zalśniły pod ścianami, oślepiały bogactwem złota i pomarańczu. Podniosłam się odruchowo i rozejrzałam. Ogień był dość jasny, by oświetlić ogromne pomieszczenie, w którym się znalazłam. Nie znajdowały się tu żadne meble czy dekoracje. Poza płomieniami nic nie zakłócało pustki tego miejsca.
Ciszę przerwało niepokojące syczenie buzującego ognia. Przyłapałam się na tym, że wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana z otwartymi szeroko ustami. Przesunęłam językiem po przyschniętych wargach i prawie podskoczyłam, gdy usłyszałam głos płynący z doskonale ukrytych głośników.
-Powodzenia-to jedno jedyne słowo przerwało ciszę, by prawie natychmiast mi ją zwrócić.
Powodzenia? Co to miało w ogóle oznaczać?
Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że powiedział to Groles. Słyszałam, jak w doskonale zamaskowanym powagą głosie tkwią nuty samozadowolenia i upiornej radości.
Kątem oka zobaczyłam, jak płomienie pod ścianami zasyczały gwałtownie i buchnęły czerwienią. Oderwały się od pokrytych czarnym popiołem i sadzą powierzchni, po czym ruszyły w moją stronę.
Poczułam, jak dłonie pokrywają kropelki zimnego potu. Serce zabiło mi szybciej, a panika wypełniła każdą komórkę ciała. Nie miałam dokąd uciec, bo płomienie były ze sobą idealnie zsynchronizowane. Tworzyły razem kwadrat bez najmniejszej dziury, ogień był wysoki na dobre dwa metry. Nie mogłam go przeskoczyć, ani zrobić czegokolwiek innego.
Stałam więc pośrodku tego koszmaru i zastanawiałam się, ile sekund życia jeszcze mi zostało. Pomimo tego, że płomienie poruszały się w zawrotnym tempie, wszystko widziałam niezwykle wolno i wyraźnie, a każdy szczegół, każdy jęzor ognia wzbudzał we mnie inne wspomnienie i emocję. Widziałam tańczący żywioł na rąbku mojej sukienki, którą założyłam podczas rozmów z trybutami dzień przed Igrzyskami. Dostrzegłam płomienie płonące na sukni ślubnej i zmieniające mnie w Kosogłosa, który jak feniks z popiołów narodził się dla rewolucji. Czułam ciepło sztucznego ognia z kreacji noszonych podczas podróży rydwanem do Centrum Szkoleniowego.
Ogień był całym moim życiem.
To właśnie ten żywioł warunkował każdą agresywniejszą cechę mojego charakteru. Stał on się symbolem, wizerunkiem. Katniss, dziewczyna, która igrała z ogniem. To właśnie ten żywioł miał również zakończyć moje życie.
Płomienie były coraz bliżej. Znajdowały się zaledwie metr ode mnie, czułam ich gorąco, która rozgrzewało moją skórę. Otarłam pot z czoła dłonią zabarwioną przez blask na złoto.
Czy miałam szansę na ucieczkę? Skoro i tak miałam zginąć, to bynajmniej przegrana nie splamiłaby mi honoru. Zakryłam więc rękoma brzuch, a jedną z dłoni wygięłam lekko ku górze by zakryć twarz i szyję.
Skoczyłam prosto w ogień.
Poczułam płomienie muskające nagie połacie skóry i ubranie. Gorąco było wręcz niewyobrażalne, ale skończyło się na szczęście niemal tak szybko, jak się zaczęło. Wylądowałam na ziemi i kilka razy przeturlałam się po podłodze. Zdążyłam tylko odetchnąć z ulgą, nim dostrzegłam płomienie na nogawkach spodni.
Zaczęłam krzyczeć i miotać się po podłodze, zupełnie jak podczas moich pierwszych igrzysk. Dopiero po chwili zareagowałam z rozsądkiem i drżącymi rękoma oderwałam materiał od kolana w dół. Zamarłam, gdy dostrzegłam fragmenty zaczerwienionej i pokrytej bąblami skóry.
Świst powietrza natychmiast mnie orzeźwił. Ognista kula musnęła koniuszek skóry na moim uchu i wylądowała kilka metrów dalej, gdzie eksplodowała. Podniosłam się na równe nogi i zacisnęłam mocno zęby, bo nawet adrenalina nie była w stanie złagodzić rwącego bólu nóg, a także rąk, które dopiero teraz zaczęły dawać się we znaki.
Stanęłam w miejscu i obróciłam się wokół własnej osi. Atak mógł nastąpić z każdej strony, musiałam być gotowa na wszystko. Kiedy kolejny pocisk wystrzelił w stronę moich nóg, złączyłam je i mocno podskoczyłam do góry. Wylądowałam dość niefortunnie, boleśnie uderzając się w pięty. Prąd przeszedł całe moje ciało wzdłuż linii kręgosłupa, jęk bólu wydobył się z ust. Zacisnęłam mocno pięści i ponownie, z jeszcze większym trudem niż ostatnio, podniosłam się.
Tym razem zaatakowano mnie dwoma pociskami, jeden wystrzelono z lewej a drugi z prawej strony. Pochyliłam się więc szybko do przodu, ale wtedy inna ognista kula uderzyła mnie wprost w plecy. Zaparło mi dech, upadłam na ziemię i ostatkiem sił spróbowałam przydusić płomienie ciężarem swojego ciała. Palący żywioł skwierczał i syczał, pożerając skórę. Łzy napłynęły mi do oczu i spłynęły po pokrytych gęsto sadzą oraz popiołem policzkach. Ogień powoli dogasał, ale wraz z jego słabnięciem rósł ból trawiący mnie od środka. Chciałam umrzeć, bo żadne słowa nie były w stanie opisać mego cierpienia. Pragnęłam tylko zakończenia bolesnych mąk.
Czułam zimno podłogi na plecach, więc płomienie musiały spalić materiał. Jedynym faktem, który mnie pocieszał, był to, że ból nie słabł. Ogień nie uszkodził zatem zakończeń nerwowych.
Nie zamierzałam dłużej walczyć. Chociaż moja duma kazała mi podnieść się z podłogi i nie poddawać się tak łatwo, to jednak rozsądek szeptał mi do ucha bym skróciła swe cierpienia. W końcu i tak nie miałam siły na ucieczkę.
Wpatrywałam się zatem w blady sufit i wsłuchiwałam w odgłosy syczącego ognia. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy ktokolwiek za mną zapłacze. Czy moje ciało trafi w ręce mamy? Czy będzie mogła jeszcze kiedyś mnie zobaczyć? Czy może też spłonę tutaj, z daleka od nich i nigdy więcej nie wrócę do domu?
Żałowałam, że nie wychowam swojego dziecka ani nie zobaczę, jak mogłoby ono dorastać. Niczego tak bardzo nie pragnęłam, jak móc mu towarzyszyć przez lata i dostrzec pierwszy uśmiech na jego twarzyczce. Jednak nigdy nie miałam tego otrzymać. Kapitol po raz kolejny wszystko mi odebrał. Nie wystarczyło mu pożywienie się śmiercią Primrose, nie poprzestał na odebraniu mi wszystkiego, co składało się na me dawne życie. Ponownie miałam wszystko utracić.
Już nigdy nie zobaczę Peety. Nie zadam mu swoich pytań, nie dostrzegę uśmiechu na jego twarzy, nie poczuję delikatnego i czułego dotyku. Nigdy więcej nie pochłonie mnie pożądanie ani usłyszę brzmienia jego głosu. Umrę, mając zaledwie osiemnaście lat, samotna, opuszczona, porzucona, z bezbronnym dzieckiem pod sercem.
Obraz przed moimi oczami został przysłonięty mgłą. Na krańcach pola widzenia pojawiły się cienie, dostrzegłam mroczki. Chociaż ból się wzmagał, to byłam w stanie odłączyć się od niego. Starałam się pomyśleć o czymś przyjemnym, co w minimalnym stopniu ułatwi mi odejście.
Przypomniałam sobie więc chwilę, gdy złapałam spojrzenie Peety na szkolnym boisku i chwilę potem dostrzegłam kwiat mniszka pod nogami. Wyobraziłam sobie, że osoba, którą tak pokochałam jest obok mnie. Przymknęłam na chwilę powieki i odtworzyłam każdy szczegół. Miodowo blond włosy. Oczy błękitne jak niebo w słoneczny dzień, jak bezkresny błękit oceanu. Silne, szerokie ramiona. Duże, ciepłe dłonie jak bochny świeżo upieczonego chleba.
Miałam nadzieję, że w moich żyłach krąży jeszcze dość jadu gończych os z ostatniego osaczenia, by móc odtworzyć każdy z tych elementów.
Wtedy poczułam jak ktoś spala swoje palce z moimi.
Otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam Peetę. Siedział tuż obok mnie, tak samo realny jak zawsze, gdy pojawiał się w moich halucynacjach. Dłonie miał lekko oprószone mąką i pachniał chlebem, jak gdyby przyszedł do mnie prosto z piekarni. Przyciągnął mnie do siebie i położył sobie moją głowę na kolanach. Bardzo delikatnie otarł łzy z moich policzków.
To dobry sposób na śmierć. 
-Dobranoc-szepnęłam, gdy nachylił się i złożył czuły pocałunek na moim czole.
Pozwoliłam, by ciemność wzięła mnie w objęcia.

Czekam na Wasze komentarze ;) Miłej majówki, kochani!
Miniaturka Peetniss pojawi się, gdy przyjdzie na to czas ;) Póki co nie mam do tego weny.

7 komentarzy:

  1. Jejku :o Nie wiem, co powiedzieć. No, no... genialny rozdział. Smutny, ale genialny. :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Katniss :(( Mam nadzieję że dziecku nic się nie stanie. Rozdział boski ale końcówka najlepsza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, tak i tak! Trzy razy tak przechodzisz dalej! :D Rodział smutny, nawet bardzo :c Ale jest po prostu bomba! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie... O.O No nie.. O.O KOCHAM takie rozdziały xD Troche niepewności, romansu i .... No wież czego ;P Mam nadzieje, że będzie tak dalej! Niedawno spotkałam (tak Katie spotkałaś xd) tego bloga i ... I LOVE IT! Przede wszystkim lubie jak grasz na emocjach :) Gratuluje talentu do pisania.

    Nowa czytelniczka, The Katie

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział cudowny, ale trochę smutny.. :/ Mam nadzieję, że z dzieckiem będzie wszystko dobrze..Nadzieja umiera ostatnia.. :)
    A myślałaś o tym, żeby napisać choć jedną notkę z perspektywy Peety? Wtedy dopiero byłoby cudownie.. :D
    Pozdrawiam i życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku *.* niedawno odkryłam twojego bloga. Dziewczyno masz talent! :3 z chęcią i niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Oj wredna jestes dla Kat.. :p zapraszam również do mnie, dopiero zaczynam :) http://kiedyigrzysknastalkoniec.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski❤ kocham kocham i jeszcze raz kocham 😍 piszesz zaj***ście tego bloga nie mogę doczekać się dalszej części

    OdpowiedzUsuń