czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 57 cz. 2

Przepraszam, że ostatnio nie napisałam żadnego nowego rozdziału. Wiecie jak to jest, koniec roku i zapiernicz z ostatnimi ocenami.
Dlatego też, zamiast nowego rozdziału, wrzucam drugą część poprzedniego rozdziału.
Rozdział 58 już wkrótce :)
Układ niektórych zdań, powielone konstrukcje, niektóre błędy i tym podobne mają na celu ukazanie chaotyczności a przy tym przerażającego spokoju, który odczuwa główna bohaterka.


Ból.
To zabawna rzecz
Zbliża się powoli, z zamysłem wybiera każdą ze swoich ofiar. Śledzi, zdobywa informacje, staje się cieniem i też jak cień wędruje przyciśnięty do twoich pleców. Odwracasz się i widzisz tylko jego przebrzydły, śmierdzący śmiercią oddech, czujesz dotyk śliskich, lodowatych palców na karku i modlisz się o to, aby odszedł, ale to nie następuje, więc próbujesz żyć dalej, chociaż wiesz, że nie zaznasz spokoju, dopóki ta poczwara nie zostawi cię w spokoju. Oddychasz, dopóki masz sił w płucach. Cieszysz się szczęściem na zapas, bo jego koniec jest bliski. Żarłocznie zatracasz się w każdym promieniu, każdym okruchu radości.
A potem...przekonujesz się, że nigdy cię już nie opuści. Przyzwyczajasz się do tego, że on nigdy nie śpi i tylko czeka na okazję, by posmakować twojego ciała, twojego największego cierpienia. Chociaż spodziewasz się pierwszego ataku, wydaje ci się, a raczej marzysz o tym, że nigdy on nie nastąpi. Zaczynasz mieć nadzieję. I to jest twój największy błąd.
Kiedy najmniej się tego spodziewasz, gdy twoje życie powoli wraca do normalności ból daje się we znaki. Z początku delikatnie, subtelnie, niemalże z uczuciem przesuwa zębami po twojej szyi, drapie paznokciami po skórze. Zmienia cierpienie w bolesną pieszczotę, od której nie ma ucieczki ani zapomnienia. Chcesz, żeby ten stał trwał wiecznie, bo choć jest to nieprzyjemne, to wiesz, że mogą czekać cię o wiele gorsze rzeczy.
I wtedy to następuje. Kiedy ból zacznie odczuwać odwieczny głód, gdy nie wystarczy mu tylko liźnięcie, preludium smaku rozpoczyna prawdziwy żer. Zatapia kły w twoim karku, przebija się przez wszystkie warstwy skóry aż do kości. W napadzie szalu zabiera i niszczy wszystko, pochłania twoje ciało, trawi je toksyczną gorączką. Miotasz się w konwulsjach, targają tobą spazmy. Ostre paznokcie tną cię jak noże, czarna posoka spływa po twoim ciele. Tracisz wszystko, to kim byłeś, kim jesteś i kim możesz się stać.
Ból nie zna umiaru ani granic. Kiedy mu posmakujesz, przestaje czuć przesyt i pochłania na oślep wszystko, co wpadnie mu w ręce. Rani, zabiera i nigdy, przenigdy nie zwróci ci niczego.
Zdajesz sobie sprawę z tego, co się dzieje, ale nie potrafisz tego zatrzymać. Możesz tylko patrzeć, jak tracisz bezpowrotnie część siebie. W końcu zapominasz o swoim człowieczeństwie. Ból jest enzymem pierwotnych instynktów. Rozpoczyna się powolny proces zezwierzęcenia. Masz ochotę krzyczeć, wić się, zniszczyć wszystko na swojej drodze.
Walczysz z bólem. Bycie po części zwierzęciem wszystko ci ułatwia. Szamoczesz się i robisz wszystko, by zrzucić ból ze swoich pleców, ale on uparcie przywiera jeszcze bliżej ciebie i jeszcze mocniej angażuje się w niszczenia tego, co z ciebie pozostało. To już nie walka o zwycięstwo, tylko o zminimalizowanie własnych strat.
Wygrywasz, a przynajmniej tak ci się wydaje. Udaje ci się pokonać potwora, który nieustannie cię nękał, odrywasz go od siebie i przez chwilę jesteś w stanie przyglądać mu się w milczeniu. Dostrzegasz pełne radości spojrzenie i uśmiech zastygający na muśniętych śmiercią wargach. Monstrum dogorywa w twoich ramionach. Wygrywasz...a przynajmniej na to z początku wygląda. Dopiero wtedy, trzymając zwłoki własnego cierpienia przed sobą, zaczynasz rozumieć, że nie masz już nic innego. Z twojego ciała nie pozostało już, jesteś tylko okruchem świadomości na eterycznym szkielecie, obiektem fantazji, urywkiem wspomnień i ostatnim tchnieniem czasu. Nie masz niczego, o co warto by walczyć.
Zdajesz sobie sprawę, że właśnie zabiłeś ostatni okruch siebie, ostatnią szansę na powrót do normalności. Ostatni pomost do ratunku. Ogarnięty przerażeniem walczysz ze śmiercią i próbujesz przekonać naturę do zmiany decyzji. Kłócisz się z czasem, walczysz z bezlitosną materią. Sam w siebie wbijasz ostre paznokcie, zmuszasz kły, by znów cię ugryzły i choć jest za późno, to i tak będziesz to robił do samej śmierci.
Bo nie zostało już w tobie nic innego, o co warto by walczyć.
Ból jest jedynym sposobem na wypełnienie pustki. To stabilny twór umysłu, wymysł tortur, syn cierpienia i kochanek żałości. Bez niego jesteś niczym, bez niego nie masz nic. Stajesz się ogniem bez dymu, dźwiękiem bez pogłosu, książką bez liter. Zbyt późno zdajesz sobie z tego sprawę.
Tak. Ten ból to zabawna rzecz.
A teraz jestem niczym. Zastanawiam się, czy gdybym mogła zmienić swą skórę w szkło, to czy pod spodem znajdowałoby się cokolwiek?
Czy jest sens żebym dalej walczyła? Nie. Nie mam już żadnej drogi ratunku, żadnego sposobu na ucieczkę. Gra skończona, nadszedł czas na sen.
Mogę już tylko iść dalej...
                             i dalej...
                               dalej...

To bardzo krótki rozdział, ale jestem z niego bardzo dumna. Jednak zależy mi przede wszystkim na Waszej opinii :) Czekam na Wasze komentarze, pozdrawiam Was serdecznie!

5 komentarzy:

  1. Nareszcie! Rozdział super, tylko nie mogę się doczekać kiedy to wszystko się skończy... :/ Mam nadzieję, że już niedługo, bo już mój limit cierpliwości się kończy.. ;)
    Życzę weny i pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny!! Trochę szkoda, że krótki, ale samo przesłanie jest cudowne i nawet się tego nie odczuwa ;) Czekamy na więcej, weny, weny i jeszcze raz weny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dopiero odkryłam twojego bloga, ale jest jedno słowo, którym mogę cię zapewnić, że mi się podoba :
    .
    .
    .
    .
    .
    ZAJEBISTY
    a ten rozdział normalnie cudo. Czekam na następne.
    Weny, weny i jeszcze raz weny :-D :-) B-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam wrażenie, że czytam opis przemiany w wampira! :D
    Tekst mega profesjonalny, szacunek! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten opis jest tak filozoficzny, że jakby się zastanowić i przeanalizować każde zdanie, okazałoby się, że tekst jest prawie niezrozumiały. Trochę nie pasuje do tego, o czym zwykle mówi Katniss, ale bardzo mi się podoba =D
    ~ Lotopałanka^^

    OdpowiedzUsuń