środa, 1 lipca 2015

Rozdział 58 Koniec

Przepraszam za poślizg czasowy!
Dedykuję ten rozdział Lotopałance :)

Ciężko powiedzieć, kiedy dokładnie to się stało.
Po prostu wszystko zbladło. Nawet ból stracił swe znaczenie, chociaż większe i mniejsze rany, którymi usłane było moje ciało od stóp po czubek głowy, wliczając w to spaloną skórę na plecach, zadrapania oraz postrzępione strąki na głowie, dawały o sobie bezustannie znać. Byłam jednak w stanie odciąć się od tego i nawet cierpienie nie pozwalało mi na utrzymanie się w stanie trzeźwości umysłu.
Nie czułam już nic. Czas mknął wciąż w szaleńczym tempie, jednak znajdowałam się gdzieś pomiędzy linią jego biegu a rzeczywistością. Utknęłam w miejscu nietkniętym jego wpływem. Zatrzymałam się w czasie i nie potrafiłam, ale przede wszystkim nie chciałam ruszyć dalej. Zatem trwałam w stanie zawieszenia, bez najmniejszych szans przetrwania.
Przeszłam w stan emocjonalnej hibernacji.
Zaczęłam zwracać większą uwagę na otoczenie. Przypatrywałam się całymi godzinami drobnym szczegółom, do tej pory niedostrzegalnym. Zafascynowała oglądałam roztańczone drobiny kurzu, krople wody skapujące leniwie z pokrytego pleśnią sufitu. Przyglądałam się mrówkom, które szły wzdłuż ścian, obserwowałam pojedyncze promyki światła ukryte w cieniu. 
Czułam się pusta. Byłam niczym bez emocji, pragnień i uczuć. Straciłam wszelkie cenne okruchy prawdziwych wspomnień, naszpikowano mnie sztucznymi, przerysowanymi obrazami przeszłości. Jedyne, co we mnie zostało, to bezgraniczna miłość do osoby, która stanowiła dla mnie największe zagrożenie.
Byłam żałosna. Nawet tkwiąc w karykaturze dawnej siebie, nie potrafiłam przestać kochać Peety, chociaż był on częściowym sprawcą mojego upadku. Pragnął mojej śmierci, wielokrotnie próbował pozbawić mnie życia. Pomimo tego ciągle go kochałam. W innych okolicznościach zaczęłabym sobą gardzić, ale wówczas nie byłam w stanie skłonić się nawet do żalu nad moimi uczuciami.
Zabawne jest to, że dopiero po kilkunastu dniach spędzonych w celi, zorientowałam się, że na ścianie, tuż pod sufitem, znajduje się małe, maleńkie okienko, a w zasadzie pojedyncza szybka bez ramy.
Wpatrywałam się w nią nie raz, zwłaszcza w nocy, a dotąd jej nie dostrzegłam, a może po prostu nie chciałam jej widzieć.
-Zbyt mała by uciec, zbyt duża by nie przypominać o byciu więźniem-szepnęłam w jej stronę.
Były to ostatnie słowa, które wypowiedziałam w siedzibie spiskowców.
Wielokrotnie zapatrywałam się w to małe okienko. Czarny atłas nieba usłany srebrnym pyłem już nie przysparzał mi bólu. Nie odczuwałam potrzeby by marzyć o wolności. Zaczęłam uświadamiać sobie, że spędzę resztę życia w tej kwaterze, ale przestało mi to przeszkadzać. Spiskowcy najwidoczniej stwierdzili, iż zrobili już swoje. Całymi dniami przesiadywałam w mojej celi, nikt nie kontynuował osaczania. Nawet Strażnicy przestali przynosić mi jedzenie. Przyzwyczaiłam się do bólu emanującego z ran. Jedyne co mnie drażniło, to nieustające pragnienie, ale znalazłam na to sposób. Zmuszona okolicznościami, korzystałam z wody, która skapywała z sufitu, Było jej dość dużo, by pozwolić mi utrzymać się przy życiu. Nie miałam możliwości zadania sobie ostatecznego ciosu, zatem, by nie umierać w męczarniach, zdecydowałam się na to.
Co ciekawe, prawie w ogóle nie ruszyłam się z miejsca, gdzie zostałam porzucona przez Gale'a. Wciąż tam leżałam, naga, z pokrytą gęsią skórką od nieustającego chłodu ciała. Tam też zasnęłam kolejnego, niczym nie wyróżniającego się wieczoru. Ułożyłam wygodniej głowę na kamieniu i skuliłam się na podłodze. Ostatnim, czym zapamiętałam, była niewielka, spadająca gwiazda, tuż za okienkiem.
Śniło mi się coś pięknego.
Stałam na łące. Boleśnie jasne słońce oblewało wszystko wokół mnie złocistym blaskiem, niebo miało barwę oszałamiającego, zapierającego dech w piersiach błękitu. Bajecznie barwne motyle unosiły się nad leniwie falującymi źdźbłami trawy.
Nie czułam już bólu, miałam na sobie starą, skórzaną kurtkę i resztę odzieży, które zwykle zabierałam na polowanie. Gdy uniosłam dłoń, poczułam gęste, mocne włosy zaplecione w pojedynczy warkocz opadający na lewe ramię.
Jednak nie to przykuło moją uwagę, tylko drobna, najwyżej dwunastoletnia dziewczynka ubrana w białą suknię.
-Prim-szepnęłam, a gdy zobaczyłam uśmiech na dziecięcej twarzy, wszelkie obawy zniknęły i odważyłam się głośno zawołać jej imię.-Prim!
Rzuciłam się w jej stronę i złapałam ją mocno w objęcia. Czułam zapach jej włosów, gładkość materiału sukienki, bijące od niej ciepło. Trzymałam w ramionach siostrę, żywą i szczęśliwą.
-Katniss, przyszłam tylko na chwilę, naprawdę nie mam wiele czasu-powiedziała spokojnie. Spróbowała lekko się odsunąć, ale tylko mocniej przycisnęłam ją do siebie.
-Katniss...-powtórzyła moje imię, a ja w odpowiedzi wydałam z siebie szloch.-Katniss, posłuchaj mnie, proszę...
-Nie mogę pozwolić ci odejść, Prim. Błagam, nie zostawiaj mnie samej-załkałam w stronę jej ucha.
Chociaż nie mogłam tego zobaczyć, czułam, że się uśmiechnęła.
-Oj, Katniss, nigdy nie słyszałam czegoś głupszego! Przecież nie opuściłam cię nawet na krok!
Tym razem pozwoliłam jej się odsunąć i spojrzałam na nią zdumiona.
-Jak to?
-Tak to-uśmiechnęła się szerzej.-Cały czas jestem przy tobie. Tutaj-uniosła dłoń i dotknęła mojego serca.-Nie możesz o tym zapomnieć. Przysięgnij, że nie zapomnisz.
-Przysięgam-szepnęłam.
Prim zrobiła drobny krok w tył.
-Wkrótce znów się zobaczymy. A tymczasem...dziękuję ci za to, że przeżyłaś te okropności. Fajnie byłoby mieć cię znów blisko siebie, ale to jeszcze nie jest twój czas.
Potrzebowałam kilkunastu sekund by zrozumieć, co miała na myśli. Poczułam straszny wstyd, że nie okazałam się silniejsza, jednak wtedy, jak gdyby czytała w moich myślach, Prim spojrzała na mnie karcąco, po czym nachyliła się i pocałowała mnie w czoło, szepcząc:
-To już koniec, Katniss.
Otworzyłam się gwałtownie. Przede mną, na chłodnej posadzce, zobaczyłam parę wielkich, brązowych oczu. W pierwszej chwili pomyślałam, że to może być Charles, ale ujrzałam kogoś innego.
-Hej, Katniss-powiedział Fellows i uśmiechnął się smutno.-Ratunek w końcu dotarł.
Ratunek, jaki ratunek? Co w ogóle znaczyło to słowo? I czy w ogóle ma ono jeszcze jakieś znaczenie?
-Musimy się zbierać, nie mamy chwili do stracenia-powiedział Fellows spokojnym, dziwnie łagodnym głosem i nagle zdałam sobie sprawę, że tak samo mówiłam kiedyś do konających zwierząt, gdy nie mogłam przyzwyczaić się do konieczności zadania im śmierci.
W odpowiedzi docisnęłam więc policzek mocniej do ziemi i zacisnęłam powieki. Wtem poczuł wilgotny dotyk na twarzy.
Odskoczyłam jak oparzona, wyimaginowana rana na policzku zapiekła, jakby ktoś polał ją kwasem. Dłoń Fellowsa była dziwnie mokra w dotyku, pewnie od wody na podłodze, ale mimo to pierwsze skojarzenie nakierowało mnie ku spoconym łapom Gale'a, który gorączkowo ściągał ze mnie ubranie.
Mój towarzysz zmarszczył lekko brwi.
-Katniss, nie zrobię ci krzywdy-powiedział powoli.-Musimy jak najszybciej ruszać, tu nie jest bezpiecznie.-Ha, też mi coś. Nigdzie nie jest bezpiecznie...-Twoja rana na plecach wygląda paskudnie, muszę cię szybko opatrzyć...-Po co mnie leczyć? Pogodziłam się już ze śmiercią.-Poza tym Peeta zamartwia się na śmierć. Musisz to zrobić. Dla niego.
Peeta...to słowo zadziałało jak balsam dla ran w moim sercu. Miałam szansę go zobaczyć i nie ryzyko poniekąd straciło na znaczeniu. Poza tym...jeśli będzie przy mnie Fellows i być może inni ludzie...Peeta raczej nie odważy się zrobić mi krzywdy.
Potem będę trzymać się od niego z daleka, postanowiłam.
Pozwoliłam, by Fellows pomógł mi się podnieść. Gdy tylko udało mi się stanąć o własnych siłach, mój towarzysz zdjął z siebie długą, grubą kurtkę i narzucił mi ją na ramiona, po czym pomógł mi zapiąć wszystkie jej guziki. Przestałam dygotać.
Doktor poprowadził mnie labiryntem korytarzy, cały czas trzymając jedną dłoń zaciśniętą na pistolecie. Nad nami szaleńczo rozbrzmiewał alarm, w powietrzu unosił się zapach dymu i potu. Musieliśmy przebiegać niedaleko budynku związanego z ćwiczeniami prowadzącymi przez oddział stacjonujących tu żołnierzy.
Droga przebiegła podejrzanie łatwo. Nie mogłam uwierzyć, jak to możliwe, że z tak bezproblemowo można było się stamtąd wydostać.
Fellows popchnął mocno drzwi i uderzył mnie powiew lodowatego powietrza. Zrobiłam krok naprzód i niebo otworzyło przede mną swoje podwoje. Poczułam zapach sosem. Z wrażenia odebrało mi dech w piersiach. Z moich oczu spłynęły strumienie gorzkich, zaprawionych żalem łez.
Przede mną na długie metry rozciągały się samochody-zwykłe i policyjne, tłumy ludzi wpatrywały się we mnie. Jednak tylko jedna osoba, na której widoku mi zależało, odważyła się zrobić krok do przodu.
-Katniss!-usłyszałam z mojej prawej strony. Przed oczami mignęła mi strzecha rozwianych biegiem jedwabistych blond włosów. Fala miłości i gwałtownego pragnienia ucieczki eksplodowała w moim wnętrzu kaskadą płomieni. Kiedy Peeta objął mnie swoimi ramionami, poczułam, że znów wracam do życia.
Bałam się. Byłam przerażona jego bliskością, zwłaszcza po tym, jak wielokrotnie próbował mnie zabić. Jednak nie odsunęłam się, bo potrzebowałam jego bliskości bardziej niż poczucia bezpieczeństwa, bardziej niż tlenu i byłam gotowa przypłacić tę chwilę radości nawet swoim życiem.
Wtuliłam twarz w jego pierś, a wciąż płynące łzy natychmiast zmoczyły materiał jego kurtki.-
-Proszę...odsuń się...-szepnęłam łamiącym się głosem? Dlaczego w ogóle to powiedziałam? Przecież był niebezpieczny...Ale nie miał zamiaru zrobić mi krzywdy...Chociaż nie miałam co do tego żadnej gwarancji...
-Katniss...co takiego powiedziałaś...?-zapytał, ale nie odpowiedziałam. Pokręciłam tylko głową i zadrżałam, gdy lodowaty wiatr owiał mi nieosłonięte niczym, nagie nogi.-Fellows? Co się stało?
-Mam podejrzenia...na pewno ją torturowali, jej rany nie są przypadkowe, nie mógł to być wypadek. Ponad to...zauważyłem plamę krwi...-nie widziałam twarzy doktora Fellowsa, mogłam tylko domyślać się, jaką minę mógł przybrać.-Mam podejrzenia...
-Jakie podejrzenia?-zapytał Peeta, ale jego głos i czający się w nim gniew świadczył o tym, że wszystko wyczytał z twarzy Fellowsa.-Kto jej to zrobił?
-On. Przyznał się od razu.
Peeta delikatnie wyplątał mnie ze swoich objęć, po czym podał mnie doktorowi Fellowsowi. Sam zaś udał się w stronę grupki policjantów, którzy otaczali dużego, postawnego mężczyznę o czarnych włosach. Kiedy tylko spojrzałam w jego szare oczy, wiedziałam już, co muszę zrobić.
Pozwoliłam, by doktor mnie uściskał i szepnął kilka słów otuchy, jednak wykorzystałam tę chwilę w innym celu. Sięgnęłam do jego kabury i wyjęłam z niej zręcznie naładowany pistolet, który idealnie wpasował się w moją dłoń, po czym ukryłam go w kieszeni.
Gdy tylko wyplątałam się z objęć, ruszyła między autami, sprytnie kryjąc się w cieniu. Przybrałam idealnie obojętną minę, gdy podchodziłam do już skutego Gale'a, stojącego nieopodal radiobusu.
W jego oczach ujrzałam swoje cierpienie, ból po stracie nienarodzonego jeszcze dziecka, wilgoć, krew, pot, łzy, żal i utracone nadzieje.
Uniosłam pistolet i wycelowałam prosto w jego pierś. Oddałam trzy strzały.
Jeden za to, kim byłam.
Drugi za to, kim kim się stałam.
Trzeci za to, kim mogłam się stać, a kim nigdy już nie będę.
Pozwoliłam dymiącej broni upaść na ziemię razem ze mną, gdy moje kolana gruchnęły o ziemię w akompaniamencie kakofonii krzyków.

19 komentarzy:

  1. O ja nie mogę, super rozdział czekam z niecierpliwością na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem jedno... OMG! Wreszcie to się skończyło. Peeta prawie górą, a Gale na dole. :D Mam nadzieję, że Katniss nic za to nie zrobią i uda się na leczenie, żeby poznała tą prawdziwą prawdę. Kiedy w końcu jakieś Peetniss? Oby szybko! ;) #TeamPeeta #TeamKatniss #TeamPeetniss
    Życzę weny i pozdrawiam. :) :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak w ogóle to tak serio to naprawdę tak się spieszyli, że uroatowali ją kiedy poroniła? NAPRAWDĘ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, nareszcie! <3 Teraz może być już tylko lepiej.
    Prawda? :o
    P.S. Brakowało mi Peecioszka D:

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, czym zasłużyłam na dedykację i wybacz, że czytam to dopiero teraz.
    Rozdział tak dobrze napisany, z takimi emocjami i mimo, że nie zawierał naprawdę sterty opisów każdego szczegółu czułam się jakbym oglądała film, czytając. Ostatnie sceny, kiedy poszła z pistoletem to już było mistrzostwo. Nie mam słów by to lepiej skomentować. Ten rozdział podobał mi się najbardziej ze wszystkim :o

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojej, jakże dawno nie zaglądałam na tego bloga !
    To wszystko wina szkoły = braku czasu. Nawet moje własne opowiadania poszły w odstawkę...
    Mimo wszystko nadrobiłam stracone rozdziały! *-* Twój blog to istne romansidło,dramat i horror połączony że scenami akcji! To okrutne jak manipulujesz emocjami, podsuwając czytelnikowi sielankę, tylko po to,by zaraz rozpocząć krwawą rzeź! Szacun,że tak kolokwialnie rzeknę, dla autorki!
    Spodziewalam się niestety,że Gale zrobi coś okrutnego Kotnie, ale kompletnie nie spodziewałam się,że to z jej rąk zginie.
    Czekam z niecierpliwością na kolejne notki! Pozdrawiam,
    ~ R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wróciłaś!
      Też mam ostatnio coraz mniej czasu :c
      Wielką radość sprawiło mi czytanie Twojego komentarza, zwłaszcza, że pełno w nim pochwał :D To właśnie komentarz tego typu podpowiadają mi, że powinnam napisać książkę. Aktualnie zbieram do tego wenę.
      Nie spodziewałaś się? :D I o to chodziło.
      Pozdrawiam,
      Twoja Autorka

      Usuń
  10. Kochana rozdział cudowny, mam nadzieję, że Katniss pozbiera się po utracie maluszka. Zapraszam również do mnie na Igrzyska :
    www.gameofpanem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Okej. No więc na Twojego bloga trafiłam wczoraj. Wszystkie rozdziały pochłonęłam w niecałe dwa dni. Zapewne trwałoby to dłużej, ale musiałam delektować się każdym momentem opowiadania. To niesamowite jak potrafisz manipulować emocjami czytelników. Jakie miałam szczęście, że mogłam przeczytać te 58 wspaniałych rozdziałów bez przerwy. Teraz to jednak się chyba załamię. Współczuję tym, którzy od samego początku musieli wyczekiwać na kolejne rozdziały, naprawdę. Wszystko jest tutaj tak idealnie, wyłączając czasami błędy w tekście, które zdarzają się każdemu. Normalnie zwróciłabym uwagę na błędy, jednak nie mam serca wytykać błędów komuś, kto pisze tak wspaniale opowiadanie. Och, tak się ciesze, ze Peeta wrócił! :D #TeamPeetaForever ♡ Tak strasznie współczuję Katniss. Do tego twierdzi ze Peeta ją chciał zabić. Chyba zaraz się popłaczę. Jeśli natychmiast nie dostane nowego rozdziału do czytania to chyba zwariuję! Masz coś, co nie pozwala przestać czytać Twojego opowiadania. Tak się rozpisałam, że nie wiem co jeszcze dodać, choć mam tyle rzeczy Ci do powiedzenia. Cóż, wiedz tylko, że masz kolejną stałą czytelniczkę. Postaram się w każdych następnych rozdziałach pozostawiać po sobie choćby komentarz, bo zasługujesz. A ja zazwyczaj nie komentuje, także jest się czym cieszyć :D Ugh... nie nawidziłam Gale'a od początku trylogii, a te wszystkie fan fiction mnie w tym utwierdzają. A już się cieszyłam ze ten palant nie będzie przeszkadzał w Peetniss choć w jednym opowiadaniu, ale z jego debilizmem się nie da! Dobra, już się uspokoiłam. Dobra, nie wiem co jeszcze napisać chociaż mam tyle do powiedzenia po przeczytaniu... po prostu życzę Ci dalszej weny i mam nadzieje, ze nie odpuścisz sobie pisania tego bloga. Wow... Trochę się rozpisałam a to i tak nie wszystko :P. Za błędy przepraszam, ale pisze na telefonie.
    PS. Piękny szablon <3
    Pozdrawiam, Twoja nowa wierna psychofanka,
    ~ Paulina :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne trwałoby to krócej* Te szybkie pisanie XD

      Usuń
    2. Czułam dokładnie to samo czytając to opowiadanie <3 w ogóle przepraszam, że się wtrącam do Twojego komentarza, ale muszę zaprzeczyć temu, że wszystkie opowiadania przedstawiają Gale'a w złym świetle... Na moim blogu ( igrzyskaaaa.blogspot.com , że się tak podstępnie zareklamuję...) Gale odgrywa zupełnie inną rolę, co nie wyklucza tego, że na blogu pojawi się peetniss... ;D pozdrawiam

      Usuń
  12. Rozdział jak zwykle świetny :)
    Kocham odwiedzać twojego bloga - czytanie go jakoś mnie uspokaja :)
    Już mnie odwiedzałaś - staram się trzymać twoich rad, ponieważ są bardzo mądre i z chęcią z nich korzystam.
    Chciałabym odnieść taki sukces jak ty, żeby ludzie również komentowali moje wypociny, nad którymi długo pracuję :/ Może jeszcze się uda :)
    http://soyouareunreal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Ojej... Jak mnie tutaj długo nie było! Wszystko przez szkołę i przez to, że walczyłam o świadectwo z paskiem, a potem sie przeprowadzałam.... Te kilka rozdziałów, które nadrabiałam... WOW! Po porstu brak mi słów... Zupełnie się nie spodziewałam.... Mam nadzieję, ze Katniss się pozbiera :(
    Czekam na kolejny! I zapraszam na mojego bloga, którego dziś założyłam http://straceni.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  14. świetny rozdział!
    zapraszam na mojego bloga:http://i-hear-you-too-late-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowny rozdział. Zawsze z niecierpliwością czekam na następne. Dobrze tak Gale'owi, nigdy go nie lubiłam :D Czekam na next <3

    Pozdrawiam ♥
    everdeen-mellark.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń