poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 59 Warunki

Dedykuję ten rozdział Siklavie. Dziękuję Ci, że wróciłaś :) Tęskniłam za Tobą!
Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.

EDIT: Dziękuję wszystkim czytelnikom za miłe komentarze. Dawno się tak nie wzruszyłam, jak czytając te krótkie, pełne ciepła wiadomości. Mam teraz dużo weny i energii do pisania. Obiecuję Wam, że dołożę wszelkich starań, by Petniss Love Story zakończyło się z głośnym tupnięciem ;-) Zresztą, zobaczycie w kolejnych rozdziałach, które zamierzam zacząć pisać już dzisiaj.
Kochani, dajecie mi niesamowitą siłę do działania. Zamierzam ją przekuć w rozdziały, zwłaszcza, że mam ostatnio więcej wolnego czasu-w Rzymie z reguły nie mam wiele do roboty :)

Rozproszony wzrok psychiatry przewiercał mnie na wylot, jakby był pociskiem, a ja-kawałkiem cienkiej blachy.
-Katniss, z pewnością czujesz się  teraz zdenerwowana i przestraszona, ale musisz zrozumieć, że nic ci nie grozi, jesteś tutaj bezpieczna...-przemawiał lekarz powolnym, monotonnym głosem wyzutym z jakichkolwiek emocji. Mimowolnie zastanowiłam się, czy zawsze brzmi, jak robot pracujący na autopilocie, bezosobowa automatyczna sekretarka i traktuje w ten sposób każdego pacjenta-próbuje go obezwładnić nijaką siłą pustych dźwięków spływających z przebrzydłego języka, który wygłaszał wiele tego rodzaju przemów. Ciekawiło mnie, czy w ogóle go obchodzi, czy ,,wyzdrowieję z ran na duszy powstałych w wyniku złego traktowania, gwałtu i utraty dziecka''-jak on to zwykł mawiać.
Po chwili przestałam już go słuchać.
Zamiast przysłuchiwania się tym bajkom i obietnicom bez pokrycia skupiłam się na wpatrywaniu w zegar i odliczania kolejnych sekund. Jeszcze tylko 3521 sekund, pomyślałam, jeszcze tylko tych kilkadziesiąt minut...
Moje myśli wciąż uciekały do niedawnych wydarzeń. Echo przerażonych krzyków i agonalne wrzaski Gale'a na chwilę przed śmiercią odbijały się echem w mojej głowie przerażająco pustej z braku jakiejkolwiek pozytywnej myśli. Co jakiś czas obraz świata wokół mnie zamazywał się i nie widziałam nic poza szkarłatnymi plamami krwi, w które plusnęłam kolanami, gdy upadłam na ziemię. Słonawe krople ściekały po moim ciele w rytm osłabionego Gale'a i z każdą chwilą stawały się coraz wolniejsze, coraz bardziej apatyczne, co jeszcze bardziej podkreślało grozę sytuacji i to, że Gale także tracił siły, oddech, życia, które ulatniało się z niego w tempie gaśnięcia małych obłoków dymu sunących z użytego uprzednio pistoletu.
Wzdrygnęłam się, co lekarz prawdopodobnie uznał za adekwatną reakcję do słów, które akurat wypowiadał. Nie miałam oczywiście zielonego pojęcia o tym, co właśnie mówił, więc uśmiechnęłam się blado, wlewając w ten uśmiech odrobinę fałszywej nadziei i wdzięczności, jak na ofiarę gwałtu i przemocy przystało. To niezwykłe, jak szybko nauczyłam się zachowywać kamienną twarz i udawać te emocje, które były przeze mnie pożądane.
Nie umiałam już przypomnieć sobie, jak wyglądało przeżywanie czegokolwiek poza znudzeniem, zmęczeniem i pogardą. Wszystko, co dobre i piękne, zamykało się na pierwszym dniu pobytu w Dwójce podczas podróży poślubnej, ale nawet tych chwil nie mogłam być pewna.
Ciągle przyłapywałam się na tym, że poddawałam swoje wspomnienia szczegółowej analizie, co było zresztą słuszne. Prawdopodobnie większość wspomnień sprzed dwóch lat została zmodyfikowana, prawdziwe zostały jedynie pojedyncze okruchy upływającego czasu.
Kiedy upłynął miesiąc od mojego uwolnienia, miesiąc pełen narkotycznych snów, nieprzerwanego milczenia, przygaszonych świateł, rozkojarzenia, mglistych obrazów, nienaturalnie wysokich dźwięków i ogromnych ilości kolorowych pigułek oraz płynów sunących leniwie z wenflonu przezroczystymi ścieżkami ku wrażliwej skórze w zgięciach łokci, pozwolono mi w końcu wrócić do domu w Dwunastym Dystrykcie. Postawiono jednak wiele warunków.
Po pierwsze-w moim domu umieszczono kamery, wliczając w to łazienki-najwidoczniej podjęte przeze mnie nieudolne próby podcięcia sobie żył w szpitalnych toaletach nie obyły się bez echa-które miały obserwować każdy mój krok, każdą poprawę zachowania i każde psychiczne załamanie. Obserwować mnie miało troje psychiatrów, każdy po osiem godzin na dobę, abym nawet na sekundę nie pozostała bez nadzoru.
Po drugie-musiałam zamieszkać sama, w tym domu w Wiosce Zwycięzców, w którym niegdyś przebywałam z mamą i Prim. Peeta nie mógł mnie odwiedzać, dopóty lekarze nie stwierdzą, że jestem na to gotowa. Na ten warunek przystałam z ochotą, bo, pomimo że kochałam Peetę całym sercem, bałam się przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. W zasadzie to nie na samą myśl, że mógłby znajdować się w odległości mniejszej niż dwadzieścia metrów ode mnie, odczuwałam paniczny strach i nie mogłam złapać oddechu.
Po trzecie-przez pierwszy tydzień nie wolno mi było opuszczać teren posesji. W tym czasie robić zakupy, gotować i sprzątać miała dla mnie Śliska Sae. Ja natomiast nie miałam robić nic, poza snuciem się z kąta w kąt, przebywaniem na podwórku przylegającym do domu i rozmyślaniem. Oczywiście, lekarze starali się przedstawić to bardziej optymistycznie. Nazywali to ,,okresem przystosowawczym''. Stwierdzili również, że jeśli uda mi się stworzyć pozytywne relacje z Sae, istnieje szansa, że szybciej zdejmą mi ten ,,areszt domowy''.
Po czwarte-musiałam ciągle zażywać tonę lekarstw, odżywiać się zgodnie z zaleceniami dietetyków, co w praktyce miało oznaczać mikroskopijne porcje, stopniowo zwiększane z każdym dniem. Do moich obowiązków należało także uczęszczanie na regularne wizyty do psychiatry.
Teraz mija miesiąc od postawienia warunków i momentu, w którym wróciłam do domu. Wciąż pamiętam zaskoczenie, które czułam, gdy przekroczyłam próg i czułam się obca, tak bardzo osamotniona. Ten dom nie powinien należeć do mnie. Byłam niczym bez uśmiechniętej Prim, która uśmiechała się od mnie, gdy wracałam z polowania, mamy, która krzątała się w kuchni, nawet bez tego denerwującego kota, który porzucił mnie dzień po tym, jak czule się nim zajęłam, gdy samotnie dotarł z Trzynastki do Dwunastki.
Nie potrafiłam nad sobą zapanować w tamtej chwili, gdy zobaczyłam wokół rozsypane fragmenty mojego dawnego życia. Usłyszałam znajomy szelest powietrza zaplątanego w firanki tańczące w rytm zimowego oddechu. Już po chwili odgłos ten zlał się z gwałtownym szlochem, który wychodził wprost z mojego pokiereszowanego serca.
Zakryłam dłonią twarz i schyliłam głowę, aby zakryć palące łzy przed obiektywami obserwujących czujnie kamer. Zacisnęłam mocno zęby na dolnej wardze, próbując opanować targające mną spazmy, ale nie udało mi się to.
I wciąż mi się to nie udaje.
Wpatrując się w psychiatrę, zastanawiałam się, kiedy zostanę uznana za dość  poczytalną, bym mogła sobie w końcu odpuścić bycie kontrolowaną. Nieświadomie wypowiadam to na głos, zdławionym szeptem.
-Słucham?-zapytał psychiatra, jak gdyby niepewny tego, czy w ogóle coś powiedziałam. Ostatnimi czasy rzadko mi się to zdarzało.
-Kiedy będę mogła wrócić do mojego dawnego życia?-spytałam, krócej intepretując swoje poprzednie słowa.
-Obawiam się, że na razie jest to niemożliwe...-zaczął dyplomatycznie lekarz, ale ucięłam mu wpół zdania.
-Doskonale wiem, że to może być niemożliwe. Zadałam pytanie, kiedy-warknęłam i przez chwilę nie mogłam nadziwić się mojej gwałtownej reakcji. O wiele bardziej pasowała ona do Katniss sprzed Głodowych Igrzysk, z czasów, gdy nie czułam się zniszczona w każdej płaszczyźnie mojego życia.
Spodobało mi się, że przez chwilę doświadczyłam powrotu dawnej siebie. Może ta terapia nie była taką stratą czasu, chociaż efekty osiągałam w nie do końca planowy sposób.
Lekarz zamilkł, wpatrując się we mnie uważnie, a ja zrozumiałam, że powinnam powiedzieć coś więcej.
-Moje zachowanie jest nienaganne, zażywam wszystkie te cholerne lekarstwa, które powinnam brać, kilka razy samodzielnie robiłam zakupy, wybierałam się także na spacery-wyliczałam.-Robiłam wszystko, aby nie prowadzić biernego trybu życia. Dlaczego więc nie mogę pozbyć się nadzoru?
-Katniss, twój stan ciągle jest niestabilny.
-Może i tak, ale lepszy na pewno nie będzie-mówię niecierpliwie, ale po chwili opanowuję się. Chociaż gardło mnie świerzbi, nie mogę krzyczeć, skoro chcę udowodnić, że można mi zaufać.-James-postanawiam zwrócić się do mojego lekarza po imieniu.-Naprawdę, czuję się dobrze i poczuję się o wiele lepiej, gdy usuniecie kamery chociaż z części pomieszczeń w moim domu i ograniczycie te wizyty. Jedyne, czego potrzebuję, to wolności-kończę niemalże błagalnie.
Przez chwilę lekarz przypatruje mi się z wyraźnym zainteresowaniem. Postanawiam kuć żelazo póki gorące.
-Jeśli istnieje jakikolwiek sposób, żebyś mi uwierzył...-mówię, a to niedokończone zdanie unosi się przez chwilę w eterze naszych myśli, aby po chwili rozpłynąć się, zostawiając po sobie subtelny odcień niepewności.
-Chyba istnieje taki sposób-odpowiedział lekarz po chwili, po czym wyszedł za drzwi, głośno nimi trzaskając. Dźwięk ten zlał się z gwałtownym, donośnym biciem mojego serca. Nie zostałam sama na długo. Już po chwili lekarz wrócił, wpatrując się we mnie uważnie.
-Można powiedzieć, że będzie to rodzaj terapii szokowej, ale jeśli rzeczywiście twierdzisz, że jest z tobą już lepiej, to nie przychodzi mi lepszy sposób na sprawdzenie twych słów.
Zmarszczyłam brwi.
-Dobrze-odpowiedziałam niepewnie.
James posłał mi niepewne spojrzenie, po czym woła donośnie głosem:
-Możesz już wejść!
Wpatrywałam się z zaciekawieniem w drzwi, zastanawiając się, o co może chodzić. Po chwili otwierają się one powoli, a ja, na widok mojego gościa, zacisnęłam dłonie na podłokietnikach fotela i nabrałam gwałtownie powietrze w płuca.
Boże, nie.

4 komentarze:

  1. Ojej, wreszcie doczekałam się rozdziału! Cudowny, cudowny, cudowny! Bardzo mi się spodobał. Fajnie opisałaś te emocje Katniss. Współczuję jej. :c Jestem ciekawa, kto jest tym gościem. Gdzieś po cichutku liczę na Peetę, ale to tylko moje małe przemyślenia. :> Nie pozostaje mi nic innego jak napisać, że czekam na następny rozdział <3

    Pozdrawiam, Paulina :)
    ♥ everdeen-mellark.blogspot.com - Zapraszam! [klik] ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Wohoho, czemu tak krótko? Czemu w takim momencie ? Czemu jesteś w Rzymie i nie zwiedzasz?! O.O
    Ale dobrze, dobrze - pisz nam te rozdziały<3 Czekamy ; D
    Choć jestem niemal pewna, że przez drzwi wszedł Peeta, to nie mogę doczekać się reakcji Katniss ! Pozdrawiam :
    ~ Ringeril =^.^= < igrzyskaaaa.blogspot.com >

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaa... Nareszcie jesteś! Tak długo cie nie było.. :D Rozdział cudny. Pisz następne! Szybciutko! ;) Czekam! Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Życzę wielkiej weny, rozdział jak zwykle świetny, starannie pokazałaś jej myśli, przez chwile poczułam się jak ona!

    OdpowiedzUsuń