wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział 60 Ucieczka

Kochani, czas na kolejny rozdział! Wczorajszy był dość krótki, więc już dziś umieszczam, niestety trochę krótszy, kolejny. Nie mniej jednak bardzo mi się on podoba.
Dedykuję go Ringeril. :-)

Pomyślałam, że przydałaby się jakaś integracja, moja z Wami, moimi kochanymi czytelnikami :) Dlatego postanowiłam się podzielić z Wami moim snapchatem! Moja nazwa: carcia.love
Możecie mnie śmiało dodawać, ale byłabym wdzięczna, gdyby każdy, kto chce, abym też go dodała, napisał mi w komentarzu do tego posta swoją nazwę na snapie.


Only idiots don't fear love,
Frozen in time, I've brought 
thousand breaths and I'm still
not sure if I should fear.

~wierszyk mojego autorstwa

Moje nozdrza owiał przyjemny, znajomy zapach świeżego pieczywa i ciasta. Najpierw dostrzegłam burzę blond włosów, sięgających już nieco za ucho, jak gdyby ich właściciel od dawna miał ważniejsze sprawy na głowie niż pójście do fryzjera. Potem zwróciłam uwagę na inne szczegóły. Umęczone, błękitne jak niebo oczy i niewyspana skóra pod nimi. Poszarzała twarz. Płytkie zmarszczki na czole.
Chociaż nie widziałam go od miesiąca, zdążył zmienić się tak, jak gdyby minęły lata.
Wzięłam krótki, płytki oddech przez zaciśnięte usta. Siedziałam wyprostowana na krześle, oczekując na jego kolejny ruch i, całkowicie nieświadomie, analizując każdy jego gest i szczegół, który mógłby wskazać na intencje.
Z drugiej zaś strony poczułam niewyobrażalną ulgę, że znów dane jest mi go zobaczyć. Zapragnęłam zanurzyć palce w jego włosach, przytulić się do szerokiej piersi, schować w jego ramionach. Chciałam pocałować każdą zmarszczkę na jego pięknej twarzy, zabrać ból, który musiał go dręczyć, kiedy mnie porwano.
Pragnęłam tego wszystkiego i jeszcze więcej, ale nie mogłam się poruszyć. Czułam się więźniem we własnym ciele, które nie reagowało na moje polecenia. W podziurawionym sercu odczułam dziwną mieszaninę poirytowania, zniecierpliwienia i słabości. Bezgraniczną frustrację.
Zacisnęłam dłonie w pięści. Musiałam się opanować. Nie mogłam pozwolić, aby strach przejął nade mną kontrolę. Chciałam wolności i po raz kolejny zdobycie jej okazywało się wyzwaniem. Wyzwaniem, któremu podołam.
Zmusiłam wszystkie mięśnie w moim ciele do minimalnej rozluźnienia się. Skłoniłam płuca do kolejnego, nieco głębszego niż ostatnio, wdechu. Moje ciało, spragnione tlenu, w odpowiedzi niemalże załkało z wdzięczności.
Lekarz przypatrywał mi się z zaciekawieniem, przekrzywiając lekko głowę.
-Doskonale ci idzie, Katniss-powiedział cicho, po czym zwrócił się do Peety.-Zrób krok do przodu.
Do tej pory mnie i Peetę dzieliła odległość mniej więcej dwóch metrów. Chociaż zmalała niemalże niezauważalnie, bo o te czterdzieściparę centrymetrów, odczułam to każdą komórką ciała. Wszystkie one jak jeden mąż zacisnęły się, uniemożliwiając mi dalszy ruch.
Walcz, Katniss, walcz-warknęłam do siebie w duchu.
Wbijając mocno paznokcie we wnętrze dłoni, postarałam się uspokoić nieco oddech, który tym razem nie zatrzymał się, lecz stał się urywany. Zamknęłam oczy na zaledwie kilka sekund i odrzuciłam od siebie obrazy bólu i cierpienia. Wyobraziłam sobie, że staję przed nimi i po prostu odpycham je daleko. Ta wizualizacja szybko przyniosła wyczekiwany skutek. Ponownie udało mi się rozluźnić, ale potrzebowałam do tego kilka razy więcej czasu niż ostatnio. Mimo to zdziwiłam się, że potrafiłam to zrobić. Najwidoczniej nigdy nie znamy naszych możliwości, dopóki nie jesteśmy zmuszeni ich wykorzystać.
-Świetnie-pogratulował mi James, a ja zdobyłam się nawet na delikatny uśmiech. Odważyłam się spojrzeć na Peetę, który wpatrywał się we mnie z nadzieją. Nie wydawał się już być przemęczony, zmarszczki na jego twarzy wygładziły się, gdy spoglądał na mnie, a jego spojrzenie było pełne...miłości?
Nie, nie, nie-skarciłam się w duchu. Nie mogłam się łudzić, że on cokolwiek do mnie czuje. To, że go kochałam, nie dawało mi prawa do karmienia się bezwartościową ułudą. Peeta pragnął mojej śmierci, co wielokrotnie mi demonstrował. Musiałam przetrwać to zadanie, a potem trzymać się od niego z daleka, nie ważne jak by to było trudne.
Byłam już na granicy wytrzymałości psychicznej, czułam, że kolejne zadanie może mnie przerosnąć. Nie myliłam się.
-Peeta-odezwał się lekarz.-Podejdź jeszcze o dwa kroki.
Tym razem spięłam się na sam dźwięk tego polecenia. Zacisnęłam wszystkie palce na podłokietniku mojego krzesła, każda komórka mojego ciała zastygła w bezruchu. Peeta stał teraz mniej niż metr ode mnie i był tak blisko, że mogłam policzyć zagniecenia na jego nieuprasowanych spodniach, dostrzec jasny zarost na policzkach. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu zapragnęłam poczuć szorstkość nieogolonej skóry na swoich ustach...
NIE!-wrzasnęłam w myślach, gdzie nikt nie mógł mnie usłyszeć. Peeta cię nie kocha, zrozum to. Przestań się łudzić. Peeta cię nie kocha, Peeta cię nie kocha, Peeta cię nie kocha, on jest potworem, nie powinnaś się do niego zbliżać przestań o nim myśleć on cię nie kocha nie kocha cię...
Nie wiem, czy stało się to za sprawą frustracji, czy też moich własnych rozmyślań, ale już po chwili przez moje ciało przeszedł prąd, który ustąpił pojawiającym się drgawkom. Zatrzęsłam się i zgarbiłam, schyliłam głowę, chcą ukryć łzy skrzące się w oczach.
Czułam się słaba.
-Miałeś rację, James. Nie jestem na to gotowa-wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Słone łzy spływały mi już po policzkach, moją piersią wstrząsał gwałtowny szloch. Zacisnęłam dłonie w pięści, ale nawet ból nie był w stanie mi pomóc. Podniosłam się gwałtownie i wybiegłam z pomieszczenia, trzaskając gwałtownie drzwiami.
Nie interesowały mnie już żadne zasady. Wybiegłam wprost na zalaną chłodnym, zimowym słońcem ulicę i puściłam się biegiem wprost w stronę mojego domu. Lodowaty wiatr smagał mnie po twarzy i nieosłoniętej niczym skórze ramion. Zapomniałam zabrać kurtkę, ale było już za późno na zmianę decyzji.
Błyszczący w słońcu śnieg skrzypiał pod dotykiem moich adidasów. Płuca płonęły, gdy zaciągnęłam się rześkim powietrzem. Nie byłam przyzwyczajona do takiego wysiłku, ale adrenalina w odpowiedni sposób podziałała na moje ciało, które traktowało Peetę jako śmiertelne zagrożenie, przed którym trzeba uciekać tak szybko, jak tylko się da.
Dobiegłam zdyszana do progu mojego domu i otworzyłam drzwi mocnym pchnięciem przedramienia. Upadłam na kolana i przez chwilę próbowałam zapanować nad swoim oddechem. Kiedy odzyskałam siły, otarłam pot z czoła i poszłam wprost do mojej sypialni. Wygrzebałam z szafy kurtkę, należącą niegdyś do mojego taty, zarzuciłam ją na ramiona i odetchnęłam z ulgą, czując znajomy zapach skóry.
Zbiegłam na dół i przebiegłam przez podwórko, przeskoczyłam przez płot i rzuciłam się wprost pod druciane ogrodzenia. Nie sprawdzałam nawet, czy jest ono pod napięciem, co było z mojej strony bardzo nieodpowiedzialne.
Wszystko straciło na znaczeniu.
Zieleń drzew oprószonych białym puchem podziała jak magnes na moją okaleczoną duszę. Pozwoliłam by las objął mnie swoimi ciepłymi ramionami, cały żal i strach porzuciłam poza jego granicę. Zdobyłam się na uśmiech.
To właśnie tam, w lesie pełnym drapieżników, przed którymi niegdyś ostrzegali Strażnicy Pokoju, poczułam się bezpieczna. 

11 komentarzy:

  1. Ojej, kolejny cudowny rozdział :3 Mimo, że krótki, to nadrabia tym, że jest świetny! Wiedziałam, że to Peeta <3 Biedna Katniss, bo nie może się otrząsnąć, a jeszcze bardziej szkoda mi Peety, bo jego miłość się go boi :c Nie pozostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać na następny rozdział i mam nadzieję, że pojawi się niedługo <3
    Pozdrawiam, Paulina Mellark ♥
    everdeen-mellark.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. aww <3 Dedyk dla mnie ? I to jeszcze przy takiej ładnej 60-tce? *-*
    Szkoda, że Katniss nie dała rady ;c oj, czuję, że Peetniss nie będzie nam dane zbyt szybko. Żal mi Peety - było tak blisko ;ccc
    Pozdrawiam ciepło, w ten beznadziejnie deszczowy, letni dzień :
    ~ R.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, już moja w tym głowa, by Peetniss pojawiło się i to migusiem!
      Nie mam już nic innego do pisania ;)
      Postaram się przedłużyć to do kilku notek. W ogóle to miałam w planach zakończenie bloga na 60tce, ale postanowiłam trochę to wydłużyć :)
      Pozdrawiam ciepło z Rzymu, gdzie o godzinie 22:20 jest ponad 20 stopni!

      Usuń
  3. Tak szybko się skończył? Nawet nie pozwoliłaś mi się delektować lekkością Twojego opowiadania. :)
    Tak mi przykro z powodu Katniss. Nie wiem, co bym zrobiła na jej miejscu. Może też bym uciekła? Ach, a Peeta też jest biedny. Jeden rozdział, a tyle emocji - jak Ty to robisz? Oddaj trochę talentu c:
    Pozdrawiam, Niezgodny Kosogłos

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, genialnie piszesz czytam Cię od dwóch dni i wszystkie rozdziały już przeczytałam. Czekam na kolejny mam nadzeję, że szybko się pojawi. I kiedy będzie Peetniss ??

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam serdecznie !

    Z góry przyznam, że czytałam kiedyś tylko jakiś początkowy z twoich rozdziałów, więc nie bardzo wiem co się dzieje. Oczywiście dopytałam trochę koleżanki i jakiś minimalny,że się tak wyrażę zarys tej historii znam.

    Bardzo fajnie, że robisz takie dedykacje i integrujesz się z czytelnikami : D Piękny wygląd bloga.

    Przepraszam, ale od razu jak tylko usłyszałam muzyczkę, to wyłączyłam xD.

    W każdym razie... niby rozdział krótki, ale chyba jego długość jest odpowiednia. Ciężko mi stwierdzić po jednym rozdziale jak piszesz itp.

    Dało się zauważyć kilka błędów, ale twój styl pisania naprawdę wciąga. Widać, że wkładasz w to dużo pracy i serca, a to naprawdę ważne ! Podobają mi się opisy. Tylko zadziwiło mnie jedno.. Kobieto adidasy ?! o.o Możliwe, że to ja tutaj się nie orientuję za bardzo co i jak, więc mocno przepraszam. W każdym razie takie są moje odczucia po zwłaszcza tym rozdziale ^^ Fajnie,że nadal prowadzisz bloga i starasz się jak najczęściej wstawiać notki ^^Ogółem czy zostanę z tobą na dłużej ? Kiedyś przeczytała bym te wszystkie rozdziały w jeden dzień,teraz pewnie zajęłoby mi to czas do końca roku xD To moje lenistwo... w każdym razie.. chyba nie zniosę takiego traktowania mojego Gale'a. Tak końcówka 57 rozdziału jest mi znana. Chyba nie byłabym w stanie powstrzymać się zabicia widłami wszystkich czytelników,którzy źle się o nim wyrażą/wyrazili no i ciebie. Muszę przyznać,że harry potter,dary anioła,fioletowy kolor... pewnie jesteś miłą osóbką,ale gdybym się do ciebie dorwała... nowy blog opartt na faktach, o tym jak rozrywam ci flaczki,torturuję itp. *szatański śmiech*. Może chciałabyś podać swoje gg ? Hm ? XD pozdrawiam serdecznie ! Dużo weny życzę I miłości do Galunia ^^ plus.. nie bój się mnie xd no i przepraszam za wszelkie błędy w komentarzu x.x telefon nie sługa :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie, wspaniale. <3
    Jak zawsze, z resztą. Jak już wspominałam, masz niesamowity potencjał i genialnie go wykorzystujesz. Dziękuję Ci, że zdecydowałaś się założyć tego bloga i pisać dla nas te fantastyczne rozdziały. Chociaż to jeszcze nie koniec (Bogu dzięki :)) już teraz zdecydowałam się złożyć Ci krótkie podziękowania, na te dłuższe przyjdzie jeszcze pora! ^^
    Jak świetnie, że założyłaś snapa! Już Cię dodaję, a tutaj zamieszczam mojego:
    katieherondale
    Buziaki! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudoo ^*^ Mam nadzieję, że już niedługo będzie jakieś Peetniss <3 No ale dlaczego Katniss nie chce być z Peetą :'( .Pisz następny. ;) Kiedy mógłby się pojawić? Czekam ;)
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak długo czekałam, jestem szczesliwa, super!
    Chce kolejne!
    Nominacja do LBA wiecej info u mnie : http://soyouareunreal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Wrocilas w końcu! Nawet nie wiesz, jak bardzo się za Tobą stesknilam xd rozdział super xd

    OdpowiedzUsuń
  10. Super!
    Zapraszam na
    http://storykatnissandpeeta.blox.pl/html

    OdpowiedzUsuń