wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 62 Powrót

Dedyk dla Julii Wenckowskiej :) Końcówka jest specjalnie na Twoją prośbę!
Moi drodzy, z pewnością zaskoczyłam Was tą kilkudniową nieobecnością, ale 1)byłam nad morzem, co skasowało mnie na 24 h-pobyt na plaży + odpoczynek po pływaniu w morzu 2)czytałam książki! I to jakie! Skończyłam w tym czasie ostatnie dwa tomy Więźnia Labiryntu, a także przeczytałam ,,Następczynię''.

Wirujące płatki śniegu wpadły do domku przez uchylone drzwi, zawisły na chwilę w powietrzu, po czym opadły na podłogę. Poczułam powiew lodowatego powietrza na twarzy. Zadrżałam pod kocem.
Intensywny zapach alkoholu owiał moje nozdrza, więc od razu odgadłam, kto odnalazł moją kryjówkę-zanim Haymitch zdjął kaptur z głowy. Przyjrzałam mu się i już po chwili mogłam stwierdzić, że wyglądał nieciekawie. Miał wyraźnie przetłuszczone, oklapnięte włosy, które potrzebowały pilnej interwencji fryzjera, zamglone spojrzenie przekrwionych oczu i zaczerwienioną twarz-wyraźna oznaka działań nadciągającej śnieżycy i wypitego alkoholu.
Mój były mentor spojrzał na mnie, po czym parsknął śmiechem.
-Widzę, że ucieczka niezbyt się udała.
Zgromiłam go spojrzeniem, na co on uniósł ręcę do góry w pojednawczym geście, ale cały czas się przy tym uśmiechał, co zdecydowanie zepsuło efekt.
-Ten cały lekarzyna wszystko mi opowiedział. Daję słowo, nigdy nie widziałem większego idioty.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Rzeczywiście, średnio się nadaje do tej roboty. Pewnie kupił dyplom przez internet.
-Może nawet nie zdążył odciąć metki.
Zaśmiałam się cicho. Z początku nie byłam szczęśliwa z powodu tego, że ktoś mnie odnalazł, ale Haymitch szybko zdołał poprawić mi humor. Mimowolnie przypomniałam sobie, jak Peeta kiedyś wspomniał o tym, iż jestem bardzo podobna do naszego mentora. Widocznie miało to związek także z poczuciem humoru.
Oczywiście nie miałam gwarancji, że to wspomnienie było prawdziwe. Ostatnio nie mogłam ufać niczemu, co działo się w mojej głowie.
-Chyba nie ma sensu tutaj siedzieć-odezwał się Haymitch po chwili.
-Chyba tak-potwierdziłam skinieniem głowy. Odruchowo spróbowałam się podnieść, ale kompletnie zapomniałam o tym, że pod kocem nie miałam nic na sobie. Materiał zsunął się w moich ramion, odsłaniając szyję i dekolt. Złapałam go w samą porę, by uratować się przed kompletnym upokorzeniem związanym z pokazaniem biustu.
Moja twarz zrobiła się tak gorąca z zażenowania, że z pewnością nie potrzebowałam już koca by się rozgrzać. Tymczasem Haymitch śmiał się do rozpuku.
-Może byś tak się ubrała, skarbie?
-To doskonały pomysł. Jak to możliwe, że sama na to nie wpadłam?-warknęłam i spojrzałam znacząco na drzwi.
Haymitch natychmiast wyszedł, ale wciąż słyszałam jego śmiech. Mocno zirytowana sięgnęłam po ubranie i narzuciłam je na siebie.
                                                                       *  *  *
Upiłam duży łyk gorącej, parującej herbaty, którą Haymitch zaparzył dla mnie w swojej niezby schludnej kuchni.
-Śliska Sae chyba cię zaniedbuje-odpowiedziałam. Skrzywiłam się-postanowiłam zaczekać, aż herbata nieco ostygnie. Odłożyłam wyszczerbiony kubek z powrotem na stolik.
-Dałem jej trochę urlopu. Pomyślałem, że wyjdzie jej to na dobre.
Postanowiłam nie komentować tego, w jaki sposób wpłynęło to na jego dom. Już na sam widok domu można by dostać zawału. Na wszystkich blatach leżały brudne talerze, pootwierane puszki z jedzeniem, rozsypane kasze i makarony. Dawno nieopróżniany śmietnik wypełniały butelki po alkoholu, które artystycznie wysypywały się na podłogę. Stos brudnych naczyń w zlewie był niebezpiecznie wysoki. Wszędzie dostrzegałam mnóstwo plam po jedzeniu i piciu, a-wchodząc wcześniej do pomieszczenia-mój but z plaśnięciem wdepnął w coś, o czym wolałam nawet nie myśleć. W powietrzu unosił się zapach spalonego oleju i zjełczałego masła.
-Może trochę ci pomóc w porządkach?-zaproponowałam. Uważałam to za doskonałą alternatywę na spędzenie reszty dnia. Nie chciałam póki co wracać do domu, gdzie prawdopodobnie czekał już na mnie psychiatra. Poza tym bezczynność niepokojąco kierowała moje myśli w stronę Peety Mellarka.
-To miłe, ale nie, dziękuję. Mam dla ciebie inne zadanie-zsunął się z krzesła i wyszedł z kuchni. Usłyszałam odgłosy wskazujące na to, że wchodził po schodach.
Wykorzystałam tę krótką chwilę by zajrzeć do lodówki, bo byłam bardzo ciekawa tym, co mogę tam znaleźć. Zaskoczyło mnie to, że wyglądała o niebo lepiej niż reszta kuchni, choć i tak daleko jej było do ideału. Zaniepokoił mnie jednak intensywny zapach pleśni.
Po chwili Haymitch pojawił się w progu, niosąc spory karton.
-Co tam masz?-spytałam, przyglądając mu się.
-Pomyślałem, że mogę sam zostać twoim psychiatrą. W tym kartonie znajdziesz dokładny zapis twoich igrzysk, a także parę innych rzeczy. Potraktuj to jako prezent i mądrze z tego skorzystaj-podał mi pudło, a ja pozytywnie się zaskoczyłam-było całkiem lekkie.
-Dziękuję-powiedziałam.
Przeszło mi przez myśl, że może właśnie otrzymuję jedyną, unikalną szansę na odzyskanie swoich wspomnień. Nie mogłam z niej nie skorzystać.
Zaniosłam pudło do swojego domu i odłożyłam je na stoliku w salonie. Strzepnęłam niedbale płatki śniegu, które podczas marszu przykleiły się do moich włosów. Przeszło mi przez myśl, że może w końcu powinnam kupić sobie drugą czapkę na wypadek takich sytuacji.
Zaskoczyło mnie to, że nie czekał na mnie lekarz. Znalazłam za to liścik z przeprosinami i datą następnej wizyty. Wyrzuciłam go do kosza.
Udałam się do kuchni z zamiarem przygotowania kolacji. Ostatecznie zdecydowałam się na płatki z mlekiem, gdyż obawiałam się, że nie dam rady zrobić nic bardziej złożonego. Zdecydowanie za dużo myślałam na temat podarunku od Haymitcha.
Ustawiłam garnuszek z mlekiem na kuchence, kiedy nagle poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Nie pomyliłam się.
Gdy tylko spojrzałam w górę, zobaczyłam Peetę Mellarka, który wpatrywał się we mnie z zainteresowaniem. Widząc, że na niego patrzę, natychmiast spoważniał, jakby bał się, jak zareaguję.
Tymczasem nie mogłam odwrócić wzroku. Kiedy tylko nasze spojrzenia skrzyżowały się ze sobą-szare oczy naprzeciw błękitym-poczułam dziwny prąd, który przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa. Wpatrywałam się w niego zahipnotyzowana i nagle przyszła mi do głowy głupia myśl, że nasze oczy idealnie pasują do siebie-jak ciemne chmury zasnuwające niebo, tuż przed burzą, podczas której sklepienie świata raz po raz wybucha w kaktofonii przejmującej elektryczności i blasku.
W tamtej chwili, po raz pierwszy od dawna, nie bałam się Peety Mellarka, chociaż takie postawienie sprawy byłoby wielkim niedomówieniem. Owszem, bałam się, ale w zupełnie innym znaczeniu-przeraziłam się na myśl o tym, że ta chwila kiedyś się skończy.
Dopiero zapach spalenizny przywołał mnie do porządku. Szybko wyłączyłam kuchenkę i z nadzieją znowu spojrzałam w górę.
Peety Mellarka już tam nie było.

7 komentarzy:

  1. OMG, cudo! *o* Haymitch, kocham cię! Uwielbiam jego teksty XD Głupi psychiatra >.< Jeju, zakończenie takie cudowne <3 To porównanie o tych oczach, ach! Nie będzie mnie do 19 sierpnia i będę musiała czekać aż wrócę, żeby przeczytać :< Mimo wszystko, czekam na następny rozdział XD
    Pozdrawiam, Paulina Mellark z bloga everdeen-mellark.blogspot.com ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciuu <3 Kiedy w końcu jakieś Peetniss? :O Rozdział super! I te teksty Haymitcha <3 Pozdrawiam i życzę weny.
    Ps. Kiedy następny rozdział?
    Ps 2. Czy tam był internet? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo, Haymitch! Brakowało mi go. <3
    Świetny rozdział, a końcówka zniewalająca. :D Pięknie to opisałaś.
    Cóż, pozostaje nam tylko czekać na kontynuację, a osobiście przeczuwam, że obiecane Peetniss niebawem nastąpi. ^^ Co do "Następczyni" - też muszę ją wreszcie przeczytać. "Próby Ognia" zaczęłam, ale jakoś ciężko mi się wkręcić w fabułę, więc dość mozolnie idzie mi czytanie, mam nadzieję, że do września skończę. XD Ekranizacja obowiązkowa!
    Ściskam serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej to jest CUDOWNE!!! Kiedy będzie Petniss? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaaa dziękuję za dedykację i końcówkę dla mnie <3
    To zaszczyt dostać taki świetny rozdział <3
    Dziękuję jeszcze raz i czekam na kolejny rozdział i na WIELE WIĘCEJ Peetniss <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Haymitch :D a jednak ^^ yeach.
    To będzie najlepszy psychiatra-psycholog na świecie.
    Końcówka taka słodka :3 fajnie
    ~ R.

    OdpowiedzUsuń
  7. Katniss, bidulka. Dlaczego zawsze mi jest jej żal?
    Nie mam pojęcia, czy dałabym radę obejrzeć własne igrzyska. Ale skoro Haymitch uważa, że to pomoże, w takim razie trzeba mu zaufać. Zresztą, on przeważnie ma racje.
    Strasznie mi się podoba ten rozdział. Dawno mnie tu nie było (z całego serca przepraszam, osobiście nie wiem, jak mogłam zapomnieć o tak fenomenalnym blogu... chociaż również długo byłam nieobecna. Może to był powód). Obiecuję, że od tego momentu będę komentować regularnie. A jak!
    Pozdrawiam cieplutko, chociaż jest za gorąco, Niezgodny Kosogłos z kosoglos-zyje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń