poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Rozdział 64 Postanowienie

Kochani, oto kolejny rozdział!
Mam nadzieję, że spodoba Wam się :)
Dedykuję go Aaliyah Haughton(wybacz, ale nie wiem, jak odmienić Twoje imię). Dziękuję, że wróciłaś!

Kiedy Peeta w końcu wypuścił mnie z objęć, w pewnym sensie czułam ulgę. Udało mi się wytrwać i nie uciec od niego. Zrozumiałam, jak bardzo się myliłam. Pojęłam ogrom strat spowodowanych osaczeniem. Tym większą motywację czułam, by wyrwać się fałszywym wspomnieniom. Jednak na to miałam mieć jeszcze czas. Tymczasem wpatrywałam się w Peetę, który z niepewną miną zerknął na drzwi.
Dotarło do mnie, co on musiał czuć. Ostatnim razem, gdy mnie widział, uciekałam w popłochu. Przed nim. Tymczasem właśnie pozwoliłam mu się objąć, a nie minęła nawet doba od tego zdarzenia. Z pewnością był zdziwiony i zdezorientowany. Pewnie dopiero teraz zrozumiał, jak wielki błąd, w jego mniemaniu, mógł popełnić, przyspieszając bieg wydarzeń i, być może, bezpowrotnie niszcząc wszystkie swoje przyszłe szanse na jakikolwiek kontakt ze mną.
Mógł oczywiście tłumaczyć to w taki sposób-potrzebowałam bliskości kogokolwiek i dopuściłam go do siebie. Jednak dopiero teraz mogłam pojąć to, co zrobiłam i starałam się myśleć nad sposobem ucieczki.
-To ja już pójdę-spojrzał jeszcze raz na drzwi, a ja poczułam zbliżającą się falę paniki. Tymczasem Peeta odchrząknął.-Gdybyś mnie potrzebowała, to...-zrobił krok w tył, w stronę drzwi.
Zareagowałam instynktownie. Wyciągnęłam rękę do przodu, zrobiłam krok w przód i krzyknęłam:
-Nie!
Peeta stanął w miejscu, nie poruszywszy nawet palcem. Jego oczy rozszerzyły się gwałtownie, a jego twarz wyrażała autentyczny szok. Nie dziwiłam mu się. Równie dobrze mogłam go poprosić, aby towarzyszył mi w podróży na księżyc. Zdziwienie w obu przypadkach byłoby podobne.
-Znaczy się...Jest dość późno. Nie ma sensu, żebyś teraz wychodził. Skoro już przyszłeś, moglibyśmy napić się kawy-zaproponowałam.
Peeta uśmiechnął się niepewnie.
-Z chęcią-odparł.
Ruszyłam w stronę kuchni. Nieprędko usłyszałam odgłos kroków mojego gościa, a kiedy już Peeta pojawił się w pomieszczeniu, usiadł na ostatnim krześle, które odsunął trochę w tył. Zmarszczyłam brwi i nagle zrozumiałam. Nie chciał prowokować we mnie strachu. Wciął bał się, że ucieknę.
Podałam mu kubek parującej kawy. Chciałam wyjść na dobrą gospodynię, więc naprawdę się przyłożyłam-na stole umieściłam także znalezione w szafce ciasteczka, a cukier przesypałam do ozdobnej cukiernicy.
Przez chwilę panowała między nami cisza. Dolałam do napoju trochę śmietanki, wrzuciłam nawet kilka kostek cukru. Od razu przypomniałam sobie Finnicka, nasze pierwsze spotkanie, a także wspólne picie kawy w Trzynastce.
-Katniss...ja...przepraszam cię za to, co dziś się wydarzyło-Peeta w końcu przerwał ciszę, a ja spojrzałam na niego zdumiona, nie będąc pewna, czy aby dobrze zrozumiałam jego słowa.
-Nie masz za co. To jego wina-odparłam lekko, jak gdybym właśnie komentowała pogodę za oknem, która nie spełniała oczekiwań. Upiłam łyk słodkiej kawy.
-Powinienem mieć swój rozum.
-Peeta, przestań-powiedziałam gwałtownie, ale zaraz się uspokoiłam i spróbowałam przemówić po raz kolejny, łagodniej.-Nie wiem, co ten lekarz ci powiedział, ale na pewno myślałeś, że dobrze robisz, że mi pomagasz.
Upiłam kolejny łyk napoju, tym razem zbyt duży. Oparzyłam się gorącym naparem. Spróbowałam to zamaskować kaszlnięciem. Stłumiłam łzy cisnące się do oczu i przemówiłam ponownie, nieco stłumionym głosem.
-Nie masz za co się obwiniać. Prawda jest taka, że to po części także i moja wina. Powinnam była bardziej nad sobą panować.
Kiedy wypowiedziałam na głos to, co naprawdę myślałam, poczułam niewyobrażalną ulgę, jak gdyby ogromny kamień spadł mi z serca. Tymczasem Peeta przyglądał mi się z niedowierzaniem w oczach.
-Katniss, nie możesz się obwiniać za swój stan. Na litość boską, to niezależne od ciebie, a ty naprawdę bardzo się starasz-powiedział z powagą w głosie.
-Właśnie w tym tkwi problem. Być może nie staram się wcale.
-Zby wiele od siebie wymagasz-odparł, kręcąc głową w zamyśleniu, co pobudziło złociste włosy na jego głowie z powrotem do życia.
-Być może powinnam-powiedziałam, być może nieco zbyt ostro, bo w odpowiedzi Peeta odłożył gwałtownie kubek na stolik, przez to część zawartości rozbryznęła się na boki.
-Proszę, przestań. Nawet nie wiesz, jak ciężko jest mi tego słuchać.
Spuściłam wzrok i spojrzałam wprost na moje dłonie. Palce splotłam na kubku, który był nieprzyjemnie ciepły, ale na szczęście nie był już tak gorący, by wywołać poparzenia. W pewnym sensie lubiłam taki rodzaj bólu, lekki i drażniący. Pozwalał mi zachować spokój.
Tymczasem Peeta sięgnął po szmatkę przy zlewie i otarł plamę kawy na stoliku. Dopił napój serią krótkich, szybkich łyków. Ruszył w stronę zlewu, ale zaprotestowałam. Nie często miałam jakieś domowe obowiązki, najczęściej Sae robiła za mnie wszystko.
-Dziękuję za kawę-powiedział z wymuszonym uśmiechem i po prostu wyszedł. Byłam zbyt oszołomiona by powiedzieć cokolwiek. Czy naprawdę to robiłam? Obwiniałam się za błędy lekarza, za błędy innych?
Przez chwilę po prostu rozmyślałam nad tymi słowami, ale potem w końcu ruszyłam w stronę zlewu. Opłukałam oba kubki strumieniem gorącej wody i w zamyśleniu przesunęłam palcem po miejscu, w którym usta Peety dotknęły naczynia. Zdałam sobie sprawę, że pamiętałam dobrze tylko kilka naszych starych pocałunków, a i tak żadnego z nich nie mogłam być pewna.
Skupiłam się więc na tych, które wydawały się najbardziej realne.
Jeden z nich wydawał się bardzo odległy, gdyż miał miejsce prawie rok temu. Chyba w Walentynki, ale nie miałam co do tego gwarancji. Jedyne, co utkwiło mi w pamięci, to zapach wanilii i mgliste wspomnienia namiętnych pocałunków.
Inny, który przyszedł mi do głowy, miał miejsce na plaży w Czwartym Dystrykcie podczas naszego odpoczynku po ostatnich Głodowych Igrzyskach. Te wspomnienia były bardziej realne i mniej zamglone. Na samą myśl o tamtych chwilach zatęskniłam za słoną wodą i gorącym blaskiem słońca.
Ostatni pocałunek, który zapadł mi w pamięć, miał miejsce przed czterema tygodniami. Tę chwilę musiałam jednak zachować w tajemnicy, bo, po pierwsze, nie byłam pewna, czy po prostu mi się nie przyśnił, a po drugie, nie powinnam go pamiętać.
Miał on miejsce, gdy zabrano mnie do szpitala tuż po uwolnieniu mnie z rąk porywaczy. Peeta towarzyszył mi w podróży samochodem, ale trzymał się ode mnie na lekki dystans, zgodnie z moim ówczesnym życzeniem.
Kilka minut przed dojazdem do szpitala musiałam zasnąć, bo nie pamiętałam momentu, w którym pojazd się zatrzymał. Z tego, czego się później dowiedziałam, wynikało, że Peeta zaoferował się by przenieść mnie na górę do pomieszczenia, w którym lekarze i pielęgniarki miały mnie już odprowadzić do porządku.
Kiedy się obudziłam, poczułam lekkie kołysanie i zdałam sobie sprawę, że właśnie znajduję się w progu mojego szpitalnego pokoju. Peeta z największą delikatnością ułożył mnie na łóżku i otulił kołdrą. Byłam zbyt zmęczona, by protestować.
To właśnie wtedy, gdy poczułam błogi dotyk poduszek na karku, Peeta nachylił się, by pocałować mnie na dobranoc. Widział, jak reagowałam na jego bliskość, czuł mój strach. Musiał wiedzieć, że ten pocałunek mógł być naszym ostatnim. Z pewnością zdecydował się na tak desperacki krok, tylko dlatego że według niego spałam.
Wydaje mi się, że miał zamiar pocałować mnie w policzek. Wtedy jednak, nie spodziewając się, co zamierza uczynić, ułożyłam się wygodniej, a moja głowa nieznacznie się przesunęła. Ostatecznie więc Peeta musnął ustami moje wargi tak lekko, że równie dobrze mogłoby to być snem.
Od tamtego czasu nie zbliżał się do mnie. Nawet nie próbował. Unikał mnie, kiedy robił zakupy w mieście, zamknął także swoją piekarnię-na czas nieokreślony. Nie pojawiał się w ogrodzie na tyłach domu. Nie dotknął mnie ani razu, aż do dziś.
Wszystko to wydawało mi się coraz bardziej skomplikowane. Do tamtej pory byłam niemalże pewna, że Peeta mnie nienawidzi, ale w takim razie jak mogłam wyjaśnić tamten pocałunek? Dlaczego pomógł, gdy dopadł mnie koszmarny sen? Czemu tak bardzo zabolały go moje słowa? Nic nie miało już sensu.
Czułam się coraz bardziej sfrustrowana, z nerwów zaczęłam wykręcać palce i strzelać kostkami obu dłoni. W końcu ze złością odłożyłam ostatni kubek na suszarkę, wprawiając ją całą w drżenie, i ruszyłam prosto do salonu.
Kapitol odebrał mi człowieczeństwo, zmusił do walki na śmierć i życie, do zabijania niewinnych ludzi. Przetrwałam to, z zamysłem przetrwania z nocnymi koszmarami do końca swoich dni. Przez wojnę straciłam siostrę, zostałam porzucona przez matkę, zabrano mi ukochaną osobę, bym ostatecznie mogła ją zobaczyć z poharataną pamięcią. Także i to byłam w stanie przeboleć, ukierunkowałam jednak złość w stronę winowajczyni, odpłacając się pięknym za nadobne.
Jednak tym razem nie odpuszczę.
Zaczęłam przegrzebywać stos kaset i nagrań, szukając odpowiedniego. Nie chciałam już spać, byłam pobudzona jak nigdy w życiu. Musiałam wziąć się do roboty, choćbym miała spędzić na oglądaniu nagrań kilka następnych dni. Brak zaufania do własnych wspomnień doprowadzał mnie do białej gorączki. Musiałam je odzyskać, choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu.

9 komentarzy:

  1. Pierwsza! :D rozdział super :) czekam na kolejny i oby był tak samo szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za dedykację <3 Rozdział cudowny.Powiem ci szczerze,że zanim przeczytałam twojego posta to coś mnie natchnęło i zaczęłam sama coś pisać.Jeśli będziesz mieć czas to możesz tu zaglądnąć http://igrzyskasmiercialways.blogspot.com/

    Pozdrawiam cię bardzo serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział jesteś genialna jednym słowem,uwielbiam czytać twoje opowiadania.
    Jeśli moje opowiadanie ci się spodoba to możesz posłać go osobą,które czytają takie blogi.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału,heh powtarzam się chyba ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej super rozdział :) Chyba zwariuję zanim kolejny się pojawi xd ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww ^^ w końcu jakieś konkrety z Peetniss <3 <3
    Czekam na kolejny rozdział i na jeszcze więcej ich miłości <3

    OdpowiedzUsuń
  5. hah, jest już późno..napijmy sie kawy ;'DD Tylko Kotna mogłaby na coś takiego wpaść. No, ale w sumie to tylko dowód na to, że każdy powód jest dobry, aby zatrzymać Peetę przy sobie ;'3
    Zauważyłam literówkę : "Wciął bał się, że ucieknę" :'3 widzisz, jak ja dokładnie czytam Twoje rozdziały? ^.^
    Ten rozdział był świetny, bo nei był nie wiadomo jak słodki, ale miał w sobie coś..uroczego ;) Pozdrawiam :
    ~ Ringeril

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo nie był *
      Tak to jest jak się człowiek spieszy. Snow się cieszy.
      ( rany, taki ze mnie poeta, że szok ; p )

      Usuń
  6. "W pewnym sensie lubiłam taki rodzaj bólu, lekki i drażniący. Pozwalał mi zachować spokój." - Kocham, kocham, kocham Cię za to zdanie! I za całą Twoją twórczość, oczywiście. Ale to zdanie, w tym rozdziale - szczególnie przykuło moją uwagę, zwłaszcza, że jest tak trafne. Cóż, jak widzę, fani Peetniss mogą już czuć się usatysfakcjonowani, wszystko idzie w dobrym kierunku! ^^ Buziaaki! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy ukaże się twoja Książka ?!?!? ;) świetne nie mogę się oderwać !!!*_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aktualnie nie pracuję nad żadną książką, niestety. Do poprzedniej zabrakło mi weny. Staram się jednak opracować pomysł, który niedawno przyszedł mi do głowy. Jeśli tylko będę w trakcie procesu wydawniczego, z pewnością napiszę o tym na blogu ;)

      Usuń